poniedziałek, 17 listopada 2014

Tematy około medyczne odsłona ostatnia (póki co) :-))

Żeby nie było, że cała służba zdrowia w woj.mazowiecki jest be. Otóż nie jest. Mój lekarz od pierwszego spojrzenia, co mu sugeruję dorobienie specjalizacji, a nie wysyłanie pacjentów do hmm specjalistów oraz chirurg stomatolog z Myszyńca, to wspaniali ludzie i Specjaliści w swej dziedzinie właśnie w tej kolejności.
Ale ad rem.
Jakiś czas temu czyli dobre 10 miesięcy miałam przejście ze "swoim" stomatologiem. Pani rozdłubała mi pół zęba, od wydłubania reszty umyła rączki, wysyłając mnie do chirurga stomatologa (prywatnego) właśnie. Zmienne koleje losu w postaci braku gotówki na przejazd do Łomży, bo tam było "miejsce", sprawiły, że rzecz trwała w połowicznym zawieszeniu aż do października. Na szczęście profitem z pracy sprzątaczki jest niewielka gotówka, którą mogłam spożytkować na dowolny cel. Np. dokończenie wyrywania zęba:-)). I to w hmm "wymarzonym" Myszyńcu, a nie przymusowej Łomży:-)). Ale zanim doszło do wyrwania, musiałam zrobić zdjęcie RTG połówki. Udałam się byłam dzień przed do pracowni RTG zęba zlokalizowanej w prywatnym domu. Była godzina 12 w południe. Jako że nagminnie tam nie chadzam, zapomniałam że gabinet czynny jest w godz.14-19, o czym informowała tabliczka dla wygody pacjentów umieszczona obok dzwonka (przy zwonku nie było chwościka, który później okazał się zaginionym ogonem Kłapouchego, ale to już inna bajka). Żadnej innej kartki informującej o zamknięciu gabinetu nie było. Parę godzin później już była. Że w dniu dzisiejszym gabinet nieczynny. Zgrzytnąwszy własnymi jeszcze zębami pomyślałam, że miła ta pani znów się nachlała i nie dała rady pracować, albowiem stałym wyposażeniem gabinetu oprócz aparatu RTG i kamizelki kuloodpornej są butelki z wódką i po wódce pod umywalką oraz aromat trawionego alkoholu, dla niepoznaki maskowany żuciem gumy. Piekło i szatani-się zdenerwowałam, bo co ja biedna teraz zrobię? Jednakże z mroków pamięci wydobyłam malutki neonik przy prywatnym gabinecie stomatologicznym, że tam mają aparat. Trudno (myślę sobie), pójdę, padnę na kolana i wyżebram to zdjęcie. Co też uczyniłam. Znaczy poszłam.
Miła pani stomatolog skasowała 30 zł, chwyciła suszarkę w dłoń i pstryknęła fotkę. Potem obejrzawszy zdjęcie, rzekła: a po co pani chirurg do tego zęba? Tu się by trzeba chwilę pobawić, ale ząb jest do wyrwania bez chirurga... Nosz kurwagonpełen gdybym wiedziała, to bym 70 km do Myszyńca nie musiała jechać...Ale pojechałam. I teraz uwaga-wizyta była umówiona na 9.38. Spóźniłam się jakieś 10 min, bo mi PKS nie spasował, czyli mamy 9.48. Zdejmuję kurtkę, wchodzę do gabinetu, tłumaczę dlaczego się spóźniłam, potem na pytanie dlaczego do tu przyjechałam, wyjaśniam, że w internecie pozytywnie opisali, pani doktor ogląda zdjęcie, robi przegląd techniczny, daje zastrzyk, potem następny, dłubie czymś, potem każe sobie podać inne wąskie coś, przechodzi z drugiej strony, poprawia dłubanie tym innym czymś, mówi że pół zęba już nie mam, czekam na wyrwanie kolejnej połówki, a ona każe mi wstać z fotela...Na moje zdziwione pytanie "czy to już?", śmieje się, że jak bardzo chcę, to mi włoży zęba z powrotem i zacznie zabawę od nowa. Po czym zakłada mi kartę jako nowemu pacjentowi, bo przecież się spóźniłam i wcześniej nie było czasu. Żegnamy się w uśmiechach, jeszcze pytam o antybiotyk, ale niepotrzebny i wychodzę. Idę do toalety i po wyjściu rzucam okiem na zegarek-jest godzina 10. Wszystkie te czynności trwały 12 minut!!! Nijak to się ma do stomatologa, który nie dość, że zostawił(a) mnie z niedokończona ekstrakcją, to jeszcze walczył(a) z nią (tą ekstrakcją) dobre pół godziny. Na zakończenie dodam, że według pani chirurg stomatolog, tenże chirurg nie był mi potrzebny-to było zwykłe rwanie...

W nagrodę za dobre sprawowanie zrobiłam sobie malutką wycieczkę po Myszyńcu, czego serdecznie żałuję. Żałuję bo nie wiedziałam, że jest tam Muzeum Wsi Kurpiowskiej i nie mogłam go obejrzeć, że po drodze do Myszyńca, w Kropidle jest skansen, którego też nie mogę obejrzeć, a skanseny uwielbiam pasjami. Żałuję, bo okazało się, że mieszkam niedaleko fajnych miejsc, a zapętlona alkoholizmem niemęża zupełnie tego nie dostrzegałam. Teraz zobaczyłam.
Ze spaceru po Myszyńcu zostały mi zdjęcia. Robione telefonem, więc jakość beznadziejna. Mam nadzieję, że pomimo tego zobaczycie, to co ja:-)
To tzw. przestrzeń miejska-miejsce spotkań mieszkańców, miejsce na grilla, targi i koncerty, bo jest nawet amfiteatr w stylu kurpiowskim:-).






                                                      amfiteatr jakby kto się nie domyślił :-)




                                           ręcznie dłubana firaneczka w oknie gospody




I całkiem nowoczesny twór:


I czysta woda w strumieniu


I czas odjazdu-dworzec PKS w Myszyńcu





I patron strażaków Św.Florian na remizie obok dworca



I już w przelocie z okien busa dworzec w Kropidle






6 komentarzy:

  1. Ale piękne okolice - lubię takie klimaty. A zdjęcia da się przeżyć - wszystko widać i o to chodzi :)
    Nie znoszę stomatologów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie piękne-szkoda, że tak późno to zobaczyłam, bo już po sezonie turystycznym i nijak obejrzeć się nie da:-(.
      A na wiosnę to nie wiem, co będzie.
      Stomatologów też nie znoszę od początku tego roku, za to obecnie uwielbiam chirurgów stomatologów-kobietka była niesamowita :-))

      Usuń
  2. Ostatnio u mnie tylko rwanie i wstawianie. Dużo kasy na to poszło. I chociaż ze stomatolog całkiem miła kobitka, to nie lubię do niej chodzić.
    Ale Ty się umiesz ustawić, nieprzyjemne z pożytecznym. Całkiem fajna wycieczka.
    Pozdrawiam.
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej raz się udało. Się dobrze ustawić:-))
      Pozdrawiam
      Edyta

      Usuń
  3. Łolaboga,jakie to cacane (Myszyniec mam na myśli, nie rwanie).
    Buzialki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już Kurpie Beatko-terytorium "wroga". Tu na Mazowszu legendy opowiadają o zawziętości kurpiowskiej:-)).
      A rwanie też było cacane :-)))
      Pozdrówki

      Usuń