Jak już wspominałam, padam na ryj. Padam na ryj tak bardzo, że za malutką chwileczkę będę się czołgać. No to uznałam, że czas pójść do dochtora. Poszłam do germańskiego, bo polska zgermanizowana dochtorka 14 km dalej leczy
Idąc do dochtora wzięłam ze sobą Anetkę prawie bliźniczkę, bo urodzona tego samego dnia co ja, z tym że parę godzin i 24 lata później. Anetka w przeciwieństwie do mnie germański zna biegle.
Powiedziałam że głowa mnie boli, na dowód pokazałam swój tomograf-wszystkich teraz boli głowa-usłyszałam, ale tomograf w sensie opis przetłumaczę rzekł dochtor. Padam na ryj i wiecznie zmęczona jestem i problemy z koncentracją mam-wymieniłam dodatkowo. Biedaczek zacukał się, zapytał czy mam problemy z tarczycą, na co odrzekłam że może mam ale nie wiem, że mam.
Dostałam skierowanie na badania i termin kolejnej wizyty. Zrobiłam te badania, w przelocie zastanowiłam się, gdzie ciąg bo były z lekka od czapy, ponownie wzięłam Anetkę i poszłyśmy odwiedzić doktorka po raz drugi. Obejrzał wyniki, zlekceważył bardzo wysoki cholesterolu któren sam w sobie może być wysoki, jeśli dwa inne parametry w komplecie są dobre, jednakowoż parametrów nie było, olał wysoki stan zapalny, bo to może być od zęba, drwiąco zapytał co jeszcze mi dolega. Nieśmiało odrzekłam że wątroba mnie łupie. No to na usg mnie zaprosił, pooglądał i rzekł, że nic mi nie dolega. Po czym stwierdził, że powinnam znaleźć coś, co mnie uszczęśliwa. Jestem szczęśliwa-odrzekłam. Na co on, że powinnam znaleźć jakieś hobby (chyba w przerwach pomiędzy padaniem na ryj, a pracą), np spacery-ja na to że pracuję fizycznie i z kundlem dodatkowo latam, on że może jazda na rowerze, na co ja uparta sztuka rzekłam, że rower mnie zdecydowanie unieszczęśliwi. Dochtor bezradnie rozłożył ręce, kręcąc głową nad uporem durnej polskiej baby, a ja w charakterze starej hipochondryczki opuściłam jego gabinet. Anetka dziwnie się na mnie cały czas patrzyła, więc wyjaśniłam jej, że albo sprzęt usg jest do doopy, albo diagnosta. Mam na lewej nerce torbiel wielkości kobyły i żeby jej nie zobaczyć, trzeba się naprawdę postarać. Cóż przełknęłam gulę w gardle i pozostałam z padaniem na ryj. W tzw. międzyczasie przyszła do niemęża na tatuaż żona kolegi z pracy. Se o chorobach pogadałyśmy jak to kobiełki i wyszło, że ona też ma problem-z nagła słabła i nietomna bywała. Wylądowała w szpitalu w Wiesbaden, porobili jej wyniki i kazali z nimi iść do rodzinnego. Poszła do koleżanki mojego dochtora, która po wnikliwej analizie w/w wyników doszła do wniosku, że owa kobiełka ma ni mniej ni więcej a...depresję! I zaleciła więcej szczęśliwości. Młoda kobieta matka małych bliźniaków dopiero wtedy "dostała" depresji i została z pytaniem co dalej. Ludzie jednakowoż gadają między sobą i okazało się, że w Wiesbaden jest młoda polska lekarka, powszechnie zwana "psem gończym", a to dlatego, że zaciekle tropi choróbska, skutecznie je eliminując.I tak mojej koleżance na pierwszy rzut oka w wyniki stwierdziła silną anemię. Szpital, żelazo i kobietka jak nowa:-). Uznałam zatem, że jako stara hipochondryczka pójdę i ja. Poszłam.
Najpierw było przesłuchanie na okoliczność chorób w rodzinie, morfologia i siuśki i wyznaczenie terminu szczegółowych badań.
Byłam dziś. Usg takiej jakości, że nawet człowiek nieobeznany zobaczy wyraźnie swe wątpia:-) Szczególnie że patrzy w telewizor rozmiaru połowy boiska umieszczony na suficie. Potem było ekg, pomiar ciśnienia na obie ręce naraz i to dwa razy, bo oczom druga pani doktor nie chciała wierzyć (172/102), i przyszedł czas na próbę wysiłkową. Pedałowałam na strasznym rowerku podpięta pod mnóstwo kabli. Co chwilę mierzono mi ciśnienie i w którymś momencie pani doktor zaczęła się dopytywać, czy aby na pewno dobrze się czuję. Że pytała po germańsku uznałam, że nie bardzo rozumiem, ale zgodnie z prawdą odrzekłam, że padam na ryj, tylko znacznie grzeczniej. Kolejne ekg i sapiąc jak lokomotywa zlazłam z rowerku. Nazad do mojej pani doktor na wysłuchanie. I słyszę, że wyniki są dobre, że cholesterol z przyległościami za wysoki i mus pa pa zrobić mięsku, a przywitać zielsko, że prochów żadnych nie da, bo najpierw dieta, że wątroba lekko powiększona i ma złogi cholesterolowe, ale dzięki pracy fizycznej w fabryce robię jej dobrze, wątrobie znaczy i ogólnie jest ok. I padła sugestia, że może do gienio i HTZ. A póki co na próbę wit.d na miesiąc. Przełknęłam gulę, czując się ponownie starą hipochondryczką, kiedy do pani doktor dotarły moje sercowe badania. Mruknęła pod nosem, że musi sobie to wydrukować, poleciała po papier, wróciła, popatrzyła i mówi, żebym z gieniem i HTZ dała sobie póki co na wstrzymanie. Bo lewą komorę serca mam znacznie powiększoną i nieunormowane ciśnienie. W związku z powyższym padanie na ryj jest całkowicie usprawiedliwione. Za tydzień całodobowy pomiar ciśnienia, za dwa echo serca.
I powiem szczerze od razu mi lepiej:-)