wtorek, 24 października 2017

Przerwa w nadawaniu

Państwo Szanowne wezmo i wybaczo przerwę w nadawaniu-czasu już kompletnie nie mam na nic, bo się bierzemy i przeprowadzamy, a do arbajtu mus jest biegać i już. Marne resztki z urlopu przeznaczone są na grudzień i drugą już wizytację. O wszystkim napiszę, jak już będziemy na nowym.
A tak na zakończenie mała próbka mojego upadku umysłowego-jestem beznadziejną kierownicą i nic tego nie zmieni. A mieszkanie znalazłam 10 km od tego miejsca, w którym obecnie zamieszkuję, z tym że dla odmiany na samej górze gór Tanus, w sensie na szczycie, który to szczyt jest płaski bardzo. Teraz mieszkam w cud Dolinie jakby kto nie pamiętał. Niestety droga do nowego miejsca zamieszkania mniej więcej w połowie, przypomina wędża w ataku epilepsji. I tę że drogę będę pokonywać dwa razy dziennie w różnych porach dnia i w różnych warunkach atmosferycznych. Jako beznadziejna kierownica.A po jednej stronie jest przepaść z barierką, a po drugiej lita skała. To niebieskie to właśnie rzeczony wądż. No.


wtorek, 3 października 2017

Książki...

...były obecne w moim życiu odkąd pamiętam. We wczesnym dziecięctwie czytała mi je moja Siostra, potem namiętnie pożerałam sama. Nawet pamiętam, kiedy był mój pierwszy raz-paskudne zimowe popołudnie w czasie ferii i ja 8-letnia maruda. Chodziłam za moim Sisterem i jęczałam, że mi się nudzi. Jęczałam jej tak długo, że w akcie desperacji zdjęła z półki książkę i zatkała marudzący dziób. To był "Tomek w krainie kangurów" Alfreda Szklarskiego. Wpadłam po uszy i miłość do książek pozostała mi po dziś. To wciąż moi najlepsi przyjaciele.
Jako że z gotówką zazwyczaj bywało u mnie krucho, korzystałam z bibliotek. Coś tam sobie jednak przez lata uzbierałam i książki pojechały ze mną na zesłanie tj. do Ostrowi. Przed wyjazdem do Germanii zapakowałam je pięknie w kartony i z wielkim bólem oddałam na teoretyczne bezpieczne przechowanie, bo przecież musiało być w samochodzie miejsce dla kundla.
Miały przyjechać po trzech miesiącach, ale się odwlekło z powodów finansowych i w końcu po ponad roku udało się załatwić transport-żadna do mnie nie wróciła. Były tam książki z mojego dzieciństwa, ulubieni pisarze, Kubuś Puchatek którego dostałam od Sistera na 9-te imieniny i na którym wychował się mój siostrzeniec, a potem syn. Wszystkie miały dla mnie wartość emocjonalną.
    Jadąc do Germanii odsuwałam od siebie myśl, natrętnie pytającą, co też będę czytała. W rzeczy które zabraliśmy ze sobą, zaplątały się jakieś dwie, które wkrótce umiałam na pamięć, potem koleżanka z pracy pożyczyła mi dwa Paula Coelhy, ale nie dałam mu rady, no nie moje klimaty, trochę później jej bratowa zaczęła mi niejako wydzielać po jednej książce na miesiąc-nawet nie wiecie jak oszczędzałam na czytaniu, jeszcze później odkryłam księgarnię internetową, jeszcze później Gosianka obdarowała mnie dwoma reklamówami pełnymi książek i całkiem później Sister mój zapakował pierwsze 10 kg papierowego szczęścia. W pierwszej przesyłce były "tylko" książki.
Drugą rozpakowałam:





                                              Paczka nr 2 a w środku niespodziewajka :)






Paczka nr 3,a w niej cuda: :D




                                                         Ulubione romasidło na płycie


                                                             Zozole mniam mniam



Chciało mi się ogórka małosolnego-zdążyłam zrobić jakieś 8 kg, zanim się całkiem się w naturze skończyły. Zżerałam już na drugi dzień, takie były pyszne. Pierwszy raz po dwóch latach!


                                                           I znów prezent-imieninowy


                                                         Mięciutki ciepły szal-chusta :)





Sisterze drogi za wszystko bardzo, ale to bardzo dziękuję :)