wtorek, 17 czerwca 2014

Koniec nie nadszedł

Niemąż wytrzeźwiał. Trwa to już trzy tygodnie. Zaczął malować jak szalony aż do skurczów ręki, dodajmy że mocno drżącej w fazie początkowej. W tym tygodniu w pracuje w "sesji wyjazdowej". Z tego co mi mówił  klient, niemąż nie jest specjalnie zadowolony ze współpracy albowiem, azaliż i ponieważ nie może realizować swojej wizji artystycznej. Klient jest uparty, wie czego chce-nic lepszego nie mogło niemęża spotkać na tym etapie :-). Jasna informacja, że nie jest taki świetny:-).
Po za tym DOBROWOLNE wizyty na mitingach AA i przyznanie się do tego, że ma problem i sam sobie nie poradzi. I jeszcze film "Pod Mocnym Aniołem" który obejrzał dławiąc się na widok pijącego prosto z butelki Więckiewicza (genialny aktor naprawdę). Wszyscy grający tam aktorzy byli świetni... Jednakowoż filmu nie polecam z uwagi na realizm/autentyzm. Ten kto nie zna tej strony alkoholizmu, lepiej niech jej nie poznaje.

A ja? Cóż dotarło do mnie, że miałam typowy napad paniki osoby współuzależnionej:-(. Napad niczym nieuzasadniony, bowiem zachowanie niemęża niczym się nie różniło od tego co prezentował sobą zazwyczaj. Przecież nie wiem, ile wcześniej alkoholu kupował i jakiego. Te "pięć litrów" zadziałało na mnie jak zapalnik i bumm.
Wstyd mi teraz. Niestety strach jest moim nieodłącznym towarzyszem. Całe swoje życie bałam się czegoś.Niektóre z tych lęków udało mi się obłaskawić, nad niektórymi pracuję, ale są dwa nad którymi nie potrafię zapanować: to Głód i Bezdomność. Głodna nigdy nie byłam, różnie bywało ale chleb i margaryna zawsze były, bezdomna też nie. Nie wiem skąd mi się to bierze, natomiast po rozmowie z terapeutką wiem, że oba te lęki są podłożem do moich ataków paniki. Spieszę więc donieść, że obrazy niemeża zapłaciły internet,telefon i prąd, zakupiły moje lekarstwa oraz jedzonko dla nas i Reksinka. Ceny za te obrazy nie są co prawda wielkomiejskie, a bardzo bardzo prowincjonalne, ale lepiej mieć parę stówek na załatanie największych dziur niż nic. I tego będę się trzymać:-)






(marl) - kolejna odsłona


jak ją zdjąć? czy warto?
tyle pytań wskazuje otwartość
jak ją zdrapać? czy trzeba?
rodzi się taka powoli potrzeba
jak oderwać? czy wolno?
dusić się taką śmiercią powolną
jak mam żyć? i czy mogę?
zdjąć i rzucić nią o podłogę
nie chcę jej lecz ona przez lata
przyklejona do twarzy, jak łata
wrosła we mnie i chroni pozornie
zdjąć się boję, bo boli potwornie
moja maska
a ja chcę oddychać...
chcę już płatki kwiatów dotykać
chcę potrafić zapłakać przez chwilę
chcę unosić się, jak barwne motyle
chcę ją zdjąć...

(marl)
Marzena Anetta Rosińska Lamparska

wtorek, 10 czerwca 2014

(marl)

Ubrała szarą sukienkę
W szarą dziurawą wanienkę
Wodę nalała
Wzięła koszyczek szary
Wyglądał jakby był stary
Bardzo cierpiała
Stanęła na szarej łące
Szarości odmian tysiące
Kwiatów szukała
Jak znaleźć na łące kolory
Jak przegnać te wredne potwory
Płakać zachciała
Łza spadła na płatki kwiatów
Zerwał się furkot ptaków
Cisza nastała
Kwiaty kolorów nabrały
W kolory ubrał się świat cały
Szarość została
Szarość jest też kolorem
Jest Twoim wolnym wyborem
Możesz być cała
Cała w kolorach i kwiatach
Cieszyć się chwilą świata
I być kolorem swym...
Daj sobie tylko prawo
(marl)*

*Marzena Anetta Rosińska Lamparska