niedziela, 26 kwietnia 2015

Przymiarka do poszerzania drzwi...

na sposób międzynarodowy.Brak wagi łazienkowej jest warunkiem bezwzględnym.

Preparacja
należy:
-udać się do sąsiedniego miasta w celu obejrzenia rowerka dla córeczki koleżanki
-po obejrzeniu wstąpić w celach zapoznawczo-rozpoznawczych do tureckiego sklepu
-obejrzeć i obwąchać zawartość
-wziąć słoiczek czarnuszki
-w drodze do kasy zobaczyć wafle i wpaść na pomysł andruta

-zasmucić się brakiem mleka skondensowanego
-otrzymać pocieszenie w postaci informacji o rosyjskim sklepie
-pędem udać się do rosyjskiego sklepu
-zakupić puszeczkę masy kajmakowej (absolutnie nie myśleć o wyżeraniu)
-po wnikliwej analizie dobrać puszeczkę mleka skondensowanego (absolutnie nie myśleć o  wyżeraniu)

-przy kasie zobaczyć ulubioną polską czekoladę
-kupić tę czekoladę
-powstrzymać się do pożarcia jej od razu w całości
-udać się do domu
-otworzyć puszeczkę mleka skondensowanego (słodzonego)
-spróbować czy aby na pewno smakuje jak polskie
-wytłumaczyć sobie, że to degustacja nie wyżeranie
-ponownie spróbować
-wstawić do wody i podgrzewać
-mieszając sprawdzać, czy aby na pewno smak jest taki jak powinien
-zdegustować pół puszeczki
-otworzyć masę kajmakową
-zdegustować
-ponownie zdegustować
-powstrzymać się od degustacji
-podczas smarowania wafli sprawdzać, czy aby na pewno z masami wszystko w porządku

-po skończeniu wafla dokładnie wyskrobać puszeczki

-na drugi dzień przymierzyć spodnie za luźnie trzy miesiące temu
-na widok zamknięcia  spodni w kształcie trójkąta równoramiennego o podstawie 20 cm przy  guzikach przerazić się odrobinkę (chociaż to już raczej trójkąt rozwartokątny jest)
-uznać, że skoro się weszło w te spodnie nie jest źle
-zeżreć wafelki



-poprawić świeżutkim serniczkiem od Oli
-sprawdzić, czy wciąż dajemy radę wyjść z domu przez istniejący otwór drzwiowy

A po tym wszystkim wyglądać jak kotoa arbuziciel


Miłego dnia :-)

piątek, 24 kwietnia 2015

W nagrodę za roślinkowy odzew-odmiany fioletu :-)

Naprawdę żałuję, że nie mam dobrego aparatu-zdjęcia musiałam ciut podrasować, co by do publikacji się nadawały. Ale musiałam Wam to pokazać:-)
Wczoraj Olena (o Oli kiedy indziej będzie) wyciągnęła mnie oglądanie nowego rowerka dla jej córeczki, na kawę z ciachem które nie wiadomo dlaczego smakowały jak penne carbonara z colą;-) oraz spacer po mieście jakby powiatowym, które to miasto z powodu odległości do sklepów spożywczym tam się znajdujących zmusi mnie do ponownego usiądnięcia za kierownicą. Straszne:-)
Ale ad rem.
Idziemy sobie, gadamy (Ola tak samo normalna inaczej jak ja jest), gdy nagle obie stajemy jak oniemiałe, bo przed nami w całej swej krasie wrzosowo-fioletowe dwa wiadomoco:-)).
Dla przypomnienia: mamy kwiecień-zjawiskowe wiadomoco nie miało prawa aż tak kwitnąć!

Prosz bardzo:-)) :


czwartek, 23 kwietnia 2015

Zmiany, zmiany

W tym poście znajdą się trzy kategorie tychcomnieznają oraz jedna ciconieznają :-)))
I tak:
1. cicomnieznają - wiedzą
2. cicomnieznają - właśnie się dowiedzą
3. cicomnieznają - a dowiedzieli się z nerwowo wykrzykiwanego do telefonu pewnego tajemnego hasła.

I tak prosz państwa z całkowitą pewnością (skromnie jak to ja he he) mogę stwierdzić, że z niejasnych żaluzji zamieszczanych w poprzednich postach, jasno wynika, że nie mieszkam już w Ostrowi. Wszyscy się tego domyślili? No toż oczywista oczywistość jest, nieprawdaż i wogle, wogle (jak mawiała w dawnych czasach pewna niekoleżanka) :-)))
Opuściłam również naszą ojczyznę i to właśnie było powodem nerwowego wykrzykiwania do telefonu tajemnego hasła brzmiącego rołming, rołming :-))). Oj dał mi po kieszeni ten rołming, dał.
 Tak więc od prawie trzech miesięcy mieszkam w uroczym* miejscu rzec by można,że(prawie) nad Odrą czyli ukochaną rzekę mam (prawie) pod bokiem, albo raczej pod stopami, bo wszędzie jest bardzo wysoko. I stromo. I skaliście. Zakochałam się w tym miejscu od pierwszego szaro-burego spojrzenia, więc to co mi teraz wiosną pokazuje, jest tylko premią za wielkie bezinteresowne uczucie:-).
Ludzie są mili, pogodni i uśmiechnięci. To zdecydowana odmiana po moich ostrowskich doświadczeniach. Na początku mojego tutaj pobytu po usłyszeniu powitania od nieznajomej osoby, nerwowo oglądałam się za siebie, bo nie byłam w stanie uwierzyć, że to do mnie. Czyli z uśmiechem na twarzy witać obcą osobę. Dziś idąc ulicą pewnie odpowiadam na pozdrowienia i odmachuję ręką komuś, kto mi macha z przejeżdżającego samochodu. 
W urzędach sprawy udaje mi się załatwić tylko i wyłącznie dlatego, że ja bardzo staram się ich zrozumieć, a oni robią wszystko, żebym ja ich zrozumiała. Mało tego-pracownica banku w którym musiałam założyć konto, skierowała mnie do miłej pani, która pomaga z różnymi sprawami nowym obcojęzycznym klientom. Miałam nie iść, ale sobie pomyślałam (tym razem z efektem he he), że raz kozie śmierć najwyżej nic nie zrozumiem i poszłam, uprzednio zrobiwszy listę pytań.  I chociaż moja znajomość języka jest tylko ciut większa niż beznadziejna-dałam radę :-)).
Są i pierwsze zgrzyty- wynajmująca powiedziała, że do mieszkania przynależą dwa miejsca parkingowe, a straż miejska miała odmienne w tym zakresie zdanie wlepiając mandaty za parkowanie. Chyba zapakuję je (te mandaty)w kopertę i wyślę jej-niech coś zrobi, skoro wprowadziła w błąd. 
Bo miejsca parkingowe to towar spod lady:-)).
Tak więc bilans tych prawie trzech miesięcy jest dodatni, Wspomnienie o paskudnej Ostrowi zaciera się powoli w mojej pamięci, bo jedyne dobre co mi dał pobyt tam, to terapia i dziewczyny z grupy, chociaż nadal twierdzę, że cena za tę naukę była za wysoka. Niemniej jednak gdyby nie Ostrów, to nadal mieszkałabym we Wrocławiu i pewnie narzekałabym na wszystko, a tak mieszkam tu i nie narzekam :-)). 
A gdyby ktoś był ciekaw, co słychać u pewnego czterołapego pana, to informuję, że bardzo dzielnie pomagał w remoncie naszego mieszkania, rozwalając się centralnie na środku pomieszczenia :-))





* od ponad 7 lat nie używam słowa "uroczy" a to z uwagi na moją była kierowniczkę, która to kierowniczka nadużywała tegoż właśnie słowa. Wszystko było urocze-dla przykładu długopis, guzik, biżuteria, sterta dokumentów na biurku, zgrzewki z wodą do picia... Jednakże tutaj jest naprawdę uroczo, w związku z czym użyłam znielubianego słowa na oddanie magii tego miejsca :-)

wtorek, 21 kwietnia 2015

O żółtym z dodatkami będzie

W poprzednim poście pisałam o szaleństwie żółtego koloru w sensie wszędzie rosnącej Królowej Forsycji. Jak się jednak przyjrzałam dokładniej to innegoniewiadomoco żółtego jest znacznie więcej.
Niestety, niestety nie posiadam aparatu fotograficznego, a li i jedynie telefon, więc nie dane Wam będzie zobaczyć tego, co ja:-(. Ale chociaż mała próbka:-)

 I tak oto prosz państwa Jej Wyskość Królowa Forsycja w pełnej krasie :-))





Żółte niewiadomoco 1
Żółte niewiadomoco 2
Żółte niewiadomoco 3

Żółte niewiadomoco 4

Żółte wiadomoco :-))


Białe niewiadomoco


Fioletowe niewiadomoco



W kolorze barszczu ze śmietaną niewiadomoco
Różowate niewiadomoco

Kolorów jest znacznie więcej, ale nie wszędzie mogę wleźć, a niestety, niestety telefon nie posiada zoomu. Znaczysie posiada ale rozmazany, a no co komu rozmazane kolory???

Miłego dnia :-)

środa, 15 kwietnia 2015

Coś fajnego czyli kolejny pstryk terapeutyczny

Chronologię wydarzeń szlag mi nieco trafia, ale wiecie rozumiecie no muszę bo zaraz się uduszę, napisać o współuzależnieniu. Albo raczej o powolnym z niego wychodzeniu.
Moje ekhm, ekhm (bardzo ironicznie) pisarstwo ma tę pozytywną cechę,że cały czas myślę, co by tu napisać, żeby ci którzy mnie znają wiedzieli co u mnie, a tym którzy mnie nie znają żeby było miło czytać (wazelina jak nic ) :-)).
I tak właśnie dziś przy porannej kawie znów mi pstryknęło w głowie. Moja nowo poznana koleżanka Olena (ta od serniczka, którego przepisu nie chce dać, bo może mi sama upiec) ma upiorny zwyczaj powtarzania pewnej frazy przed "daniem głównym" czyli tzw. dobrą radą. Rady są oczywiście naprawdę dobre, mądre i przemyślane jak z resztą u każdej współuzależnionej osoby, która dając takowe załatwia swoje własne problemy, czyli prościej pisząc te własne odsuwa od siebie.
Ale ad rem. Otóż wspomniana fraza brzmi: "wiesz jesteś dorosła, ja ci nic nie mogę narzucać, w końcu masz swoje zdanie ale na twoim miejscu zrobiłabym/powiedziałabym tak..." i tu następuje dobra rada. Słyszałam to w swoim życiu wielokrotnie i za każdym razem czułam się malutka i nieporadna, pozbawiona własnej woli. Robiłam tak jak mi radziła dobra dusza, rzecz układała się tak jak przewidziała to osoba radząca, tyle że w środku coś mnie gryzło. Że to nie tak powinno być. Wtedy jednak nie wiedziałam, o co mi tak naprawdę chodzi. Z biegiem czasu oraz postępem terapii  zdania te gryzły mnie coraz bardziej. W końcu naprawdę jestem dorosła (podobne he he) i osoba radząca nie jest na moim miejscu. Dziś mnie oświeciło, że chowanie się za plecami innych niczego mnie nie nauczy, że tylko ja sama podejmując własne decyzje trafione bądź nie, mogę kształtować swoje życie, że ludzie mogą mi pomagać albo przeszkadzać, ale tak naprawdę tylko ja mogę zmieniać swoje jutro, żeby było moje własne :-). A że czasem coś nie wyjdzie? Trudno w końcu nie jestem nieomylna.
I wiecie co? Kolejny kamulec odpadł od muru, którym się otoczyłam. I pomimo tego, że leje mi się z nosa i chyrlam jak stary gruźlik to jest mi wesoło i radośnie. Za oknem mam już 14 stopni, planowane są 23, słońce świeci jak szalone, ptaki bladym świtem urządzają niesamowite koncerty, moja ukochana forsycja żółci się dosłownie wszędzie ( co przy ostrowskiej paskudzie co mi przez 6 lat zakwitnąć nie chciała) jest czymś niebywałym. Jest fajnie :-)
Miłego dnia dla Was wszystkich, żeby był taki dobry jak mój. No :-))

piątek, 10 kwietnia 2015

Serniczek się nie spodobał?

No to będzie o torciku. Torcik był urodzinowy na wstępie, a chwilę po dmuchaniu przekształcił się w pożegnalny. Torcik przepysznego smaku oraz wyglądu zrobiła w charakterze prezentu jedna z moich koleżanek z grupy. Rzecz się zdmuchnęła i zjadła dość dawno, bo w styczniu ale ogarniam się dopiero od niedawna. Dziewczynom zrobiłam dość niemiłą dla nich niespodziankę, bo do ostatniej chwili trzymałam swoje plany w tajemnicy. Było sporo łez i u niektórych panika, jak to sobie poradzą beze mnie-ja wiem, że dadzą radę, bo muszą. Byłam w ich życiu tylko krótką chwilę, odcisnęłam ślad i czas był odejść. Miła jest myśl, że komuś moja obecność tak bardzo pomogła.

Torcik był śmietankowo-czekoladowy a dla złagodzenia nadmiernej słodyczy-troszkę kwaśnych owocków... mmmmm...
Smacznego oglądania :-)))