wtorek, 11 lipca 2017

Selbstmord

No tego akurat słówka zaprawdę powiadam Wam, no nie potrzebowałam się nauczyć. Bez jego znajomości mogłam sobie jeszcze trochę pobyć. No ale stało się i zostałam naumiana.
Sąsiadka z dołu zwana przez nas Śmierdzielem, ze względu na okoliczność okrutnego cuchnienia wynikającego zarówno z palenia niemożebnie śmierdzących papierochów, jak i braku higieny osobistej, w ubiegłym tygodniu dokonałaż właśnie selbstmordu, czyli też samobójstwa. Nie stawia tenże fakt w dobrym świetle jej dochodzących opiekunek, które z ogromną siłą 4 razy dziennie waliły drzwiami w te i nazad, chociaż rzeczone drzwi zamykają się lekko i przyjemnie. A opiekunki miały dopilnować właściwego przyjmowania leków. No to dopilnowały...
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że dawna ja gryzłaby palce, że za mało się starała, że powinna się bardziej interesować, więcej czasu poświęcać (no ciekawe skąd niby miałabym ten czas brać), no i ogólnie mogłaby robić niewiadomoco. W moje pierwsze germańskie  święta bożego narodzenia poleciałam do niej z talerzem ciast i kolacją. Popatrzyła i odmówiła. Nie to nie. Potem ile razy coś od nas chciała, zwoniła zwonkiem jak hrabini i lecieliśmy pomagać: a to coś przesunąć, coś zdemontować, skarpetki założyć... No takie tam. Niepełnosprawna była, to się poczuwaliśmy. Z uporem godnym lepszej sprawy gasiła nam światło na klatce, obojętnie która by nie była godzina i grzebała w licznikach.
Z donosem do naszej wynajmującej polecielmśmy dopiero jak zaczęła psuć światło na zewnątrz, takie co się zaświeca na ruch. Co Rozwiedziony naprawił, za dni kilka znów ciemności egipskie. A że styczeń to był, to jak wracałam z pracy, z lekka się bojałąm, coby mi jaki zez piwnicy po ciemku nie wyskoczył.
   Dzisiejsza ja spokojnie mówi, że świata nie zbawi, że każdemu nie da się pomóc, że jeżeli odpowiednie służby, sąsiedzi i rzadko bywająca rodzina nic nie zauważyli, to ja tym bardziej nie mogłam. I są to efekty mojej terapii-nie zmarnowałam tych lat, co mnie napawa zrozumiałym entuzjazmem


Tak na marginesie-nie wiemy, kogo będziemy mieć za sąsiadów. Mam nadzieję, że nie kolejnych uchodźców. A po kilku dniach upałów z  tego mieszkania zaczyna cuchnąć dla odmiany śmieciami...


Do napisania się z Państwem :)