Jako że z gotówką zazwyczaj bywało u mnie krucho, korzystałam z bibliotek. Coś tam sobie jednak przez lata uzbierałam i książki pojechały ze mną na zesłanie tj. do Ostrowi. Przed wyjazdem do Germanii zapakowałam je pięknie w kartony i z wielkim bólem oddałam na teoretyczne bezpieczne przechowanie, bo przecież musiało być w samochodzie miejsce dla kundla.
Miały przyjechać po trzech miesiącach, ale się odwlekło z powodów finansowych i w końcu po ponad roku udało się załatwić transport-żadna do mnie nie wróciła. Były tam książki z mojego dzieciństwa, ulubieni pisarze, Kubuś Puchatek którego dostałam od Sistera na 9-te imieniny i na którym wychował się mój siostrzeniec, a potem syn. Wszystkie miały dla mnie wartość emocjonalną.
Jadąc do Germanii odsuwałam od siebie myśl, natrętnie pytającą, co też będę czytała. W rzeczy które zabraliśmy ze sobą, zaplątały się jakieś dwie, które wkrótce umiałam na pamięć, potem koleżanka z pracy pożyczyła mi dwa Paula Coelhy, ale nie dałam mu rady, no nie moje klimaty, trochę później jej bratowa zaczęła mi niejako wydzielać po jednej książce na miesiąc-nawet nie wiecie jak oszczędzałam na czytaniu, jeszcze później odkryłam księgarnię internetową, jeszcze później Gosianka obdarowała mnie dwoma reklamówami pełnymi książek i całkiem później Sister mój zapakował pierwsze 10 kg papierowego szczęścia. W pierwszej przesyłce były "tylko" książki.
Drugą rozpakowałam:
Paczka nr 3,a w niej cuda: :D
Chciało mi się ogórka małosolnego-zdążyłam zrobić jakieś 8 kg, zanim się całkiem się w naturze skończyły. Zżerałam już na drugi dzień, takie były pyszne. Pierwszy raz po dwóch latach!
Nie ma to jak sister :))). Do braku sister juz sie przyzwyczailam, ale za ogórki to bym szara zolze oddala :).
OdpowiedzUsuńBuuu... ja mialam leniwych rodzicow i jestem sama, ale co najmniej moje bestie nie beda.
OdpowiedzUsuńKochana masz siostre i z pewnoscia nie bedziesz sie dlugo nudzic przy tej ilosci do czytania. No i nie zmarzniesz w szyje :)))
A ja nie lubvie malosolnych, moje musza byc porzadnie wykiszone, twarde i niewielkie :-) Kupuje sobie czasami, ale tylko Krakus robi takie jak lubie. A ksiazki... Prawie wszystkie zostaly w Pl. Mialam je sukcesywnie przywozic. Ale teraz mam wiekszosc na tablecie.
OdpowiedzUsuń