Skoro Ona napisała o tym na swoim blogu, uznałam, że i ja mogę.
Trzy tygodnie temu znów zamieniłam się w automat. Zmuszam się do chodzenia, pracowania, jedzenia i spania. Do niemyślenia. Wszelkie moje własne sprawy odsunęłam na bok.
Nie ma ich.Nie wierzę w modlitwę, wierzę w moc pozytywnej energii. Więc staram się przesyłać
te energii tyle, ile wydaje mi się że mogę. W kierunku mojego Sistera.
Trzy tygodnie po postawieniu diagnozy poszła do szpitala. Dzisiaj. Dzisiaj też jeśli nic się nie wydarzy, będzie mieć operację. Bo im szybciej tym lepiej.Bo już nie było czasu na czekanie.
Jutro zadzwonię do siostrzeńca i zapytam. Od jutra będzie dobrze. Musi być.
Bo tak myślę, mówię i piszę. Bo w to wierzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz