poniedziałek, 8 lutego 2016

Jestem twoim psem

Jest niedaleko ode mnie ośrodek leczniczy o wdzięcznej nazwie Kiedrich-taki odpowiednik naszych polskich Tworek. Wielu pracowników firmy w której pracuję bywa tam na "wypoczynku", wielu kwalifikuje się, a cała reszta ma zadatki:-))). Z resztą nawet jeden z naszych szefów stwierdził, że czasem wolałby tam pracować, bo od razu wiadomo kto normalny, a kto świr, a tu (w firmie) strasznie trudno rozpoznać:D.
Na pierwszy ogień rzucę dwóch Turków: jeden cichy i milczący o niemożliwym do wymówienia imieniu,a którego ochrzciłam swojskim Czerwiec, bo tak z przybliżeniu brzmi jego imię, drugi to Suat. Otóż pewnej letniej nocy kiedy jeszcze mieliśmy dostęp do internetu na służbowym komputerze, obaj panowie oglądali syf filmy o stosunkach wielbłądzio-końskich na czym całkiem niechcący ich nakryłam. Czerwiec skulił się w sobie i prysnął spod komputera, Suat czerwony jak burak głupio tłumaczył się, że to nie on tylko tamten. Dla ścisłości rzeczony Suat pała do mnie jakąś niezdrową sympatią-a to zapraszał mnie na obiad bez współmałżonków, a to karmi dziwnym tureckim jedzeniem, które nawet po jednym wyplutym kęsie ewidentnie szkodzi, bądź częstuje strasznymi ziołowymi cukierkami. Tylko jeden raz zjadłam coś od niego z wielką lubością, a była to nasza polska Malaga:-).Z obiadu wywinęłam się brakami w konwersacji (obiecałam w czerwcu, że we wrześniu, a w lutym wiadomo, że wciąż nic z tego he he), jedzenie zasadniczo od razu ląduje w kuble, a cukierki natychmiast znajdują tam równie bliskie sąsiedztwo:-)). Suat również próbuje mi pomagać, z tym że od jego pomocy mam znacznie więcej pracy, więc staram się żeby też raczej nie.
Jakiś miesiąc temu Suat zwierzył mi się, że jego znacznie młodszy kolega Czerwiec siedzi całymi dniami na gołych stronach i furt jak leci baby ogląda. Na co ja odrzekłam, że być może dlatego, że nic innego nie ma do roboty i na łeb mu już pada. Po czym okazało się, że rzeczony Czerwiec posiada żonę z przychówkiem, na co ja przypomniałam sobie o filmiku sprzed miesięcy. Rzecz oczywista w języku germańskim brak mi tej ekhm ekhm finezji językowej jaką posiadam w ojczystym, komunikacja idzie jak po grudzie, jednak wciąż do przodu, więc prostymi zdaniami usiłowałam nadać sens tej rozmowie. I o ile wielbłąd to camel proste, o tyle koń był uprzejmy umknąć mi z pamięci. I tak wiśta wio nie pomogło, machanie ręcyma jakbym lejce miała też nie, dopiero swojskie ihaaa dotarło do Suata i zrozumiał, że chodzi mi o konia (widać jak rozmawiam, nieprawdaż :D ), po czym gromko zarżał do Czerwca. Czerwiec łypnął złym okiem, skulił się w sobie i zwiał zawstydzony, a my oboje z dzika radością rżeliśmy sobie przez chwilę. A na drugi dzień Suat podszedł do mnie i oznajmił  mi, że jestem jego koniem.
Czym jestem? -grzecznie i po germąńsku zapytałam
Koniem-odparł on również po germańsku
Po......ło cię?-zapytałam mało kulturalnie i po polsku, bo mi zbrakło germańskiego
A nie-odparł on po germańsku i pospiesznie ewakuował się. Rozumiem z tego, że zrozumiał he he.
Pogadał tak głupio ze dwa dni, po czym zaniechał rozrywki i publicznie oznajmił, że się mnie boi.
Zdecydowanie wolę to niż ekhm ekhm być jego koniem.
W ubiegłą środę uznał, że jestem jego kotem, a on... a on moim psem. Kiedy przechodziłam obok (a czynię to parę razy dziennie) warczał, skamlał, szczekał i łasił się. No stary facet a głupi. Na moje czarowne propozycje artykułowane w języku ojczystym brukowym nie reagował, na germańskie pukanie się w czoło również. Cóż uznałam, że znów trzeba przeczekać. Niestety w piątek nastąpiła kulminacja głupoty-wziął ode mnie taśmę klejącą i zaczął coś z niej skręcać. Po przerwie okazało się co. Smycz z obrożą sobie ukręcił:D. Założył na szyję i kazał się prowadzać. Albo raczej wyprowadzać, bo kiedy chciałam go przywiązać do wózka i zwiać, gdzie pieprz rośnie, on wyrwał mi "smycz" z ręki i poleciał dalej, po czym padł na cztery łapy i imitował podnoszenie nogi w wiadomym psim celu. Ja wiem, że to Reksio go zainspirował, jednakże to drobna przesada:-) .
 Reksio to mój cud, a ten stary Turek raczej nie :D.
No widzicie z kim ja pracuję? :D Skutek tej zabawy jest taki, że małomówny Czerwiec od soboty wita się ze mną, czego do tej pory nie robił, a do Reksia mówi hallo Suat, czego z przyczyn oczywistych również nie:D.

9 komentarzy:

  1. Ha ha, facet ewidentnie na Ciebie leci, nieprawdaż... :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to wiem:-))). Wiesz sztuczna blondynka naturalnie tłusta, to pewnie jest coś co hmmm tureckie tygrysy lubią najbardziej :-)))))

      Usuń
  2. Ale masz oryginalne branie ha ha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jak powszechnie wiadomo, u mnie nic normalnie:-)))).
      Ja się tylko pytam, czy jak on musi, to nie może tak jakoś bardziej...romantycznie? Czy cuś? Nie żebym przesadnie pragnęła tureckiego wielbiciela...:D

      Usuń
    2. Romantycznie ? Phi - ale masz wymagania.
      Ale nie chwaląc sie to ja tez mam branie .... u pijaków - wołają za mną Te lala fajnego masz psa napijesz sie z nami ? A ja na to ze pije tylko kawę ha ha ha hi hi hi

      Usuń
    3. W zasadzie to nie mam wymagań jakiś specjalnych zwłaszcza w kierunku tureckiego wielbiciela, jednakowoż jakoś bardziej...normolnie mógłby jak już musi :D. Ty przynajmniej masz swojskie zaproszenie na flaszkę:)))))

      Usuń
  3. Uśmiałam się do łez. A śmiałam się tak głośno, że mąż postanowił sprawdzić, czy przypadkiem mi nie odbiło.
    Ale masz wzięcie .........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz...:D
      I wcale ale to wcale nie rozumiem, dlaczego tak się śmiałaś-to bardzo poważne kwestie są... :)))))

      Usuń
  4. PS. Z wrażenia nie podpisałam się pod komentarzem.
    regian

    OdpowiedzUsuń