niedziela, 19 czerwca 2016

Nie wiem, jaki mam dać tytuł-chyba po raz kolejny dziekuję Ci Ewo

Ewa to była moja pierwsza terapeutka. Ile pracy we mnie włożyła, dopiero teraz widzę. Nie zawsze byłam jej wdzięczna i nie zawsze chciałam to dostrzec. Ale dzięki jej pracy, dziś daję sobie radę. Nie jakoś, tylko tak jak trzeba.

Często wracam z pracy tak bardzo zmęczona, że pod prysznicem łzy same lecą mi z bólu, Bolą mnie ramiona, kręgosłup, siadają kolana, a stopy mam bezpowrotnie załatwione przez buty robocze.
Poprzez prace zmianową mam rozregulowany cały system dobowy. Łatwo byłoby się poddać i pogrążyć w objawach depresji. Jednak comiesięczna wpłata wynagrodzenia na konto, a potem kolejny minus w moim zadłużeniu sprawia, że przypominam sobie, dlaczego warto tak sic męczyć. Bo spłaciłam drugie z moich kilku zadłużeń. Przede mną te największe.

Przeżywam tez kryzys emigracyjny-to nie mój kraj, nie mój język, nie moi ludzie. Bywa że ze zmęczenia zupełnie nie rozumiem, co do mnie mówią-kompletna pustka w głowie:(. I chociaż mam już miłe panie, które kiedy wchodzę do miejscowej apteki, albo cukierni witają mnie uśmiechem i pamietają, co zawsze kupuję-to te panie nie mają na imię np. Zosia, Bożena, Halina, a Juta, Helga czy Gabi. Nie moje:( Męczy mnie szukanie polskiego lekarza, żeby zrozumiała co mówi. Bo zdrowie też mi wysiada. Życie na obczyźnie jest naprawdę trudne i nawet mój permanentny wydawałoby się optymizm czasem nie daje rady.

Jakiś czas temu zadzwoniłam do koleżanki z Ostrowi-nie usłyszała tego cou mnie dobre i złe, usłyszała ile zarabiam. I powiedziała, że teraz to jestem ustawiona. Tyle ojro mam... Grzecznie zakończyłam rozmowę i więcej do niej nie zadzwoniłam. Taki był płacz jak wyjeżdżałam i co? I nic. Żadnego co u ciebie słychać, jak dajesz sobie radę, a u nas to wiesz coś tam się dzieje...

Zawsze starałam się mieć jak największy abonament telefoniczny, żeby mieć wciąż kontakt z bliskimi mi ludźmi. Tu w Germanii też tak było. Miałam mało pieniążka, ale znalazłam 500 minut za 15 ojro. Czasem trzeba było dokupować więcej, bo te 500 nie starczało. Bo dzwoniłam, gadałam, podtrzymywałam kontakty...
Całkiem przez przypadek zrobił mi się eksperyment. Mam telefon na abonament, bo miało być taniej. I jest, z tym że do Polski już nie. Za to mam internet w telefonie, więc wysłałam na fb wiadomość do tych wszystkich, do których jak się po fakcie okazało zawsze ja dzwoniłam, że zmieniłam numer i nie mam wcale minut do Polski. I że proszę tych, którzy mają internet w telefonie o zainstalowanie pewnej popularnej aplikacji, która w większości telefonów jest już wgrana. I co? Odpowiedź przyszła tego samego dnia od tylko JEDNEJ osoby. Swoją drogą Wsóweczko dziękuję Ci za tyle lat przyjaźni-możesz mnie zasypywać toną zdjęć każdego dnia:-)). Niestety reszta nie odpisała. Nawet zwykłego wypchaj się sianem. Nic. Jakbym wcale nie istniała. No to nie. Nawet bardzo nie zabolało. Kiedyś poczułabym się odrzucona, nic nie warta, byle jaka... Dziś mówię trudno, żyje się dalej. Nie jesteście jedyni. I za to dziękuję Ci Ewo.





14 komentarzy:

  1. Ja pierdziu, jak mawiał mój Tato.
    Dobrze, że twoja wartość nie zależy już od innych.
    Buziaki, Edi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ja pierdziu" wzięłam sobie na własność:-). Zawiedli nie tylko tzw.przyjaciele. Bywa.Moje wynagrodzenie przeliczane na złotówki wygląda rzeczywiście imponująco, z tym że ja mieszkam i wydaję tutaj, a nie w Polsce. Przeliczam tylko do spłaty kredytów.

      Usuń
  2. To cholernie przykre,tak jakbyś wyjeżdżając z Polski nagle z upływem czasu zaczęła "znikać"..Najważniejsze jest jednak to,ze przekonalas sie (szkoda,ze tak boleśnie)kto jest Twoim PRAWDZIWYM przyjacielem...
    Pocieszę Cię Edytko,że ja sprawdzonych przyjaciol mogłabym policzyć na palcach jednej ręki..tak juz od lat,nigdy mnie nie zawiedli...Nie ilość jest wazna a jakość..
    To tak jak w tekście utworu "Paw"Dżemu...
    Nie zazdroszczę nikomu kasy,a szczególnie tej zdobytej takim wysiłkiem pracy.....Edytko,trzymaj się:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało ich było Owocku, bo właśnie jakość była ważna nie ilość. Została jedna zawsze ta sama od wielu lat. Aebeit macht frei jak pisali starożytni Germanie w pewnym paskudnym miejscu. Tego ponurego dowcipu też nie rozumieją. Ech.

      Usuń
  3. z wiekiem weryfikujemy nasze znajomości.Tu weryfikacje przyśpieszyła emigracja.
    jesteśmy dla wielu osób przydatnie ,na się wydaje ,że to koleżeństwo a to ..przydatność.
    Ludzie zawsze widza te pieniądze ale nie widzą z jakim trudem czasami zarobione.W kraju naszym tez tak jest.
    Emigracja "dokłada"
    jestem na Twoim blogu za dwa tygodnie ,jeszcze mało wiem o Tobie .Pozdrawiam .I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strach się bać, czego się dowiesz he he.
      Pozdrawiam:-)

      Usuń
  4. Oj, znam to, znam... Nawet rodziny nie interesuje jak się czuję, czy mam jakieś problemy, czy jestem szczęśliwa, tylko jak ja to mam dobrze bo tyle tysięcy zarabiam :-))) Tłumaczyć nie będę bo sama wiesz jak to z tymi "tysiącami" jest. Ostatnio padłam jak mnie siostra zapytała ile mój syn, student, zarabia na godzinę. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą że najniższą krajową, czyli jakieś 6-7 funtów, nie wiem dokładnie ile teraz jest. Na co siostra: "O kurde, to on żyje jak lord!" Lord, kurna, faktycznie, student, praca dorywcza w weekendy, a za mieszkanie płaci 500 funtów miesięcznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja jak lordowa jakaś:(. Niektórzy członkowie mojej rodziny wyliczyli ile powinnam mieś w styczniu zaoszczędzone, bo rozmowa wtedy była. Ech...

      Usuń
  5. czyli ...nie rozmawiać o pieniądzach.Zmieniać temat ..na temat o pogodzie albo działce i jak Amerykanie-jest o.k
    Byłam turystycznie w USA ,nie pracowałam a to tez ważne .Spotykałam różnych Polonusów i jeden mi wytłumaczył jak krowie na rowie.Nie warto o sobie opowiadać ,bo zanim skończysz i tak Cie nie słuchają ,o pieniądzach tam w ogóle nie rozmawiają /mieszkałam już u bardziej Amerykanów ja Polaków.Nie przekonanych nie przekonasz,na głupich szkoda czasu.I zawsze odpowiadają o.k a problemy ...u terapeutów:)) My nie mamy kasy to albo jest jakaś koleżanka albo na szczęście blogi:)
    I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasadniczo rozmowa o pieniądzach była z tegoż powodu, że w Polsce biedę straszną klepałam-było nawet tak, że miałam 30 zł. na tydzień dla siebie i psa. Mówiłam, że ok i że praca ciężka, ale masz rację-nie słyszało się że życie ok i praca nie specjalna, tylko ta kwota przeliczana na złotówki. Ech...

      Usuń
  6. Niestety emigracja to ciężki kawałek chleba, ktoś kto nie był, widzi tylko kase. Jak już wyjdziesz na prostą, to może uda się zmienić pracę na lżejszą. Czasami się zastanawiam, co ze mną nie tak, inni mają mnóstwo przyjaciół i znajomych, Jak przestałam sama pisać, dzwonić, okazało się, że nikomu mnie nie brakuje (chyba, że coś nagle potrzebują). Pomału przestaję się przejmować. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ostatnio miałam aż trzy telefony z przeszłości he he.Każdy z zawoalowaną propozycją nie do odrzucenia-nic tylko brać na stan i pomagać. A sio poszli -)))Nie wolno sie przejmować, bo takie przejmowanie się zabija, a my chcemy żyć.
      Pozdrawiam w niedoli :)))

      Usuń
  7. Witaj. Trafiłam tu do Ciebie, zaczęłam czytać.
    Jeżeli chodzi o ludzi, znajomych są tacy, którzy myślą ze to lepsze należy się im a inni mają być gorsi. I nie pomogą ale zazdroszczą wszystkiego. Nie zawsze jest to w taką stronę. Moja koleżanka która wyjechała do Francji, pytała mnie od czasu do czasu o zarobki i zawsze podsumowała : nie masz co narzekać, macie wszystko darmo. A ja nie narzekalam, chciałam tylko fajnie pogadać,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn. że koleżanka nie chciała rozmawiać a tylko monologować. Moim zdaniem fajnie jest rozmawiać o sukcesach, ale czasem o porażkach też trzeba. Z tym że jak kto nie słucha, to chrzanić go delikatnie pisząc. Miłego dnia:-)

      Usuń