czwartek, 14 maja 2015

Ale ten czas zasuwa...

Nawet nie spostrzegłam, że tyle czasu mnie tu już nie było.
Ale działo się trochę.
Otóż spieszę się pochwalić, że wystąpiłam o zgodę na naukę języka tubylczego za marną gotówkę w sensie 1,2 zł za godzinę. Zgoda po długim oczekiwaniu nadeszła, wyznaczono mi termin testu kwalifikacyjnego (zrozumiałam co napisało, a so), pojechałam z niemężem w celu dogadania szczegółów, dogadałam się sama, zamknęłam niemężowi opadłą ze zdumienia koparę, przytrzymałam chwilunię, bo wciąż miała tendencję do opadania, poprowadziłam oszołomionego
do samochodu celem powrotu do miejsca zamieszkania, odtańczyłam dziki taniec radości, co go w końcu odblokowało i wtedy rzekł: nie wiedziałem, że ty tak potrafisz mówić. No potrafię od dość dawna he he tyle że w ojczystym. Tubylczy wbijała nam do głowy w czasach szczenięcych baaardzo sroga nauczycielka, której baliśmy się okrutnie, ale jak się okazało na tyle skutecznie, że trzydzieści parę lat później na teście kwalifikacyjnym celem doboru odpowiedniego poziomu wiedzy,wystrugałam sobie poziom 4. Z 9. A poziom 9 kończy się na B2. No :-))) . Jedyny minus tego plusa to czas kiedy miałabym podjąć naukę, czyli koniec września dopiero. Czasu jest mrowie a mrowie, więc uznałam, że podejmę zatrudnienie. W tym celu udałam się byłam do miejscowej fabryki, gdzie w dziale personalnym częściowo w miejscowym narzeczu, częściowo w języku ojczystym ( kadrowa jest Polką he he) przedstawiłam swą kandydaturę na stanowisko pakowaczki styropianu. Kandydatura została przyjęta (no jakżeby inaczej nieprawdaż), umowa podpisana w dniu 13.05, zostałam oprowadzona po zakładzie, i wreszcie został mi pokazany grafik- jeszcze umowa nie byla podpisana a ja już wisiałam na ścianie! Pracę podejmuję 18.05. zatrudnienie legalne, z płatnym 26-dniowym urlopem oraz premią. 8 godzin dziennie li i jedynie. I wolne łikendy. Czyli że usługi opiekuńcze, którymi planowałam się zajmować oddaliły się w nieznaną bliżej odległą odległość. Ich szczęście.Tych usług oczywiście. A że szklanka jest tylko do połowy pełna i coś tam dolać można, to dolewam trzy zmianowy system pracy (nocki dramat i tragedia w jednym-zaczynam właśnie od nich he he) oraz niemożność nauki tubylczego albowiem i ponieważ onżesz jest codziennie po 5  godzin.
Jednakże wciąż na fali nie martwienia się na zapas, po prostu pójdę i troszkę sobie pozarabiam. O!
A i do pełni szczęścia oraz innej radości to dodam, że po ponad trzech latach wsiadłam do samochodu i SAMA dojechałam na miejsce, Co dla beznadziejnego kierowcy jakim byłam ( i nadal jestem) jest wyczynem nie lada:-))). Momentami w miejscach do tego przeznaczonych rozwijałam szaloną prędkość 80 km/h!!! No żesz dziw nad dziwy wciąż potrafię jeździć :-)))
I przy okazji udało  mi się dokonać zemsty na niemeżu-prosiłam go, żeby ze mną pojechał w sensie on za kierownicą, ale odmówił jako argument podając fakt, że przecież będę musiała sama dojeżdżać.
Wnerwiłam się, trzasnęłam drzwiami i pojechałam sama. Kiedy wyszłam z biura po podpisaniu umowy, zadzwoniłam do niego i powiedziałam, że jeszcze jadę do sklepu. Zrobiłam zakupy, wróciłam na parking, gdzie trzymamy auto, zebrałam torby z zakupami i wracałam do domu. Nagle w stronę skąd przyjechałam na sygnale pojechały trzy wozy straży pożarnej. A że nie jestem ośmiornicą, to nie odebrałam dzwoniącego telefonu z uwagi na brak wolnej ręki. Weszłam do domu i śnieżnobiałego na obliczu niemęża z dziką uciechą poinformowałam, że gdyby mnie zawiózł, to teraz miałby kolorki i nie wyglądałby jak pracownik młyna, bo se biedaczek wyobraził, że to mój zewłok w wyniku katastrofy samochodowej gdzieś tam w rowie polegiwa hre hre hre.

2 komentarze:

  1. Jesteś bardzo dzielna. A do września będziesz jaszcze lepiej mówić w języku tubylczym. Trzymaj się, pozdrawiam serdecznie.
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczególnie, że zamierzam zapisac sie na normalnie płatny kurs-jest drożej więc i godzin będzie mniej, niemniej jednak będzie :-)
      Pozdrawiam :-)

      Usuń