niedziela, 19 lipca 2015

Ropucha czyli jak nie odczarowałam księcia

Na fali erotycznego ekhm nieprawdaż snu o Putinie oraz jego podobieństwie do nie ukrywajmy ropuchy przypomniało mi się wydarzenie z wczesnej młodości. Otóż w pierwszej klasie szkoły średniej zamieszkiwałam w internacie. Było to doznanie nad wyraz pamiętne niemniej jednak nie o tym mowa albo pismo jak kto woli. Wśród malowniczego personelu prym wiódł Bolek. Bolek pełnił funkcję konserwatora, palacza, złotej raczki, szarej eminencji oraz jak wieszczyła krążąca po internacie plotka kochanka Pańci czyli kierowniczki. Bolek miał też cudowną cechę-jeśli polubił jakąś dziewczynę, jej życie stawało się znacznie prostsze i łatwiejsze, albowiem personel internatu z Pańcią na czele nie ustawał w pomysłach jak utrudnić i uprzykrzyć życie swoim podopiecznym.
Zatem Bolek wielbił wybranki bez żadnych podtekstów, wielbił bowiem platonicznie, ochraniał i pomagał, ale...Quasimodo to był przy Bolku niezłym ciachem. A dla nastoletniej dziewczyny uroda wielbiciela, nawet platonicznego ma znaczenie. Tak wtedy myślałam. Ale ad rem.
Wieczorne ablucje (poranne też) odbywały się w łazience czyli w olbrzymim pomieszczeniu składającym się na wejściu z kilku kabin WC oraz dalej rzędu umywalek umieszczonych po obu stronach ściany. Było ich chyba w sumie ze 20. Ilość nie ma znaczenia. Wieczorem w rzeczonej łazience oraz wucecie było wody po kostki. Każda z dziewcząt (nielicznych wyjątków nie liczę) stała przy umywalce i zwyczajnie kubkami polewała się wodą-taki rodzaj prysznica, po drodze robiąc drobne przepierki.. Pierwsze miały dobrze, bo podłoga była sucha, potem brodzenie w tej brei nie było już takie fajne. Przez dłuższy czas zastanawiało mnie dlaczego nie ma tu prysznica, bo niestety jako pierwszoklasistka należałam do drugiej grupy kąpielowej.
 Po krótkim czasie okazało się że Bolek mnie lubi, więc jako wybranka mogłam chodzić po całym internacie, co zwyczajnym mieszkankom było surowo zabronione. I tak w piwnicy znalazłam o cudzie prysznice! Osobne kabiny ze stołeczkiem i drewniana kratką do stania, naprzeciwko umywalki z lustrami. O rozkoszo- już nie musiałam brodzić w brudnej brei, tylko zażywałam luksusu samotnej kąpieli. Oczadzona tym luksusem nie zastanawiałam się, dlaczego żadna z mieszkanek tu nie przychodzi-uznałam, że za nisko w sensie w piwnicy a i rozgłaszać specjalnie nie miałam planu z uwagi na tłok jaki ewentualnie mógłby zapanować. Radość ma trwała około miesiąca. Pamiętnego dnia a była to sobota, która była moim ostatnim dniem z luksusem, zażywając prysznica poczułam, że ktoś na mnie paczy...Ten natrętny i świdrujący wzrok czułam na całej sobie. Obróciłam się i ...nikogo nie było. Zrobiło mi się dziwnie... Prysznic przestał sprawiać radość i zaczęłam się zbierać, gdy nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Obróciłam się i wtedy go zobaczyłam...Nie nie Bolka tylko olbrzymiego wielkości 5-litrowego garnka ropucha. Ropuch szedł w moją stronę z wyraźnym zamiarem wyegzekwowania pocałunku na odczarowanie. Zaczęłam rzucać w niego czym popadło, a on widać uznał to za dziewicze przekomarzanie, bo przyspieszył skoku. Niestety odciął mi drogę do drzwi i ręcznika, więc wskoczyłam goła jak przy urodzeniu (no nie całkiem jak he he) na ów stołeczek, co stał w kabince, w dłoni dzierżąc ostatni pocisk-mydło.
Przemówiłam do ropucha, tłumacząc że ze mnie żadna kandydatka na królewnę, żeby poszukał lepszej, bo ja nie te sfery, on nie słuchał... Przymierzyłam się mydłem i trafiłam drania... Drań poczuł się rozsierdzony i jednym skokiem znalazł się przy moim stołku z wyraźnym zamiarem wskoczenia do mnie. Nie wytrzymałam napięcia i wydarłam się jakby mnie goniło stado upiorów. Krzyk na szczęście powstrzymał prześladowcę. I usłyszał go Bolek będący w kotłowni. Wpadł do łazienki i oniemiał z wrażenia-jedna z jego ulubienic stała goła na stołku i darła się jak obłąkana na widok ropuchy. A mnie widok Bolka zachwycił-w tym momencie nie wyglądał jak gorszy brat Quasimodo, a zgoła opromieniał go anielski blask. Bolek brzydki? Jaki brzydki, najpiękniejszy na świecie, no po prostu IstnyCud. IstnyCud anielskiej urody zawrócił i biegiem przyniósł wielką łopatę, na której  księciuniu,  rzuciwszy mi ostatnie pełne wzgardy spojrzenie z wysokości rzeczonej łopaty, dał się wynieść do ogrodu.
Jak się potem okazało pod prysznic nie chodzono dlatego, że często wybijało tam szambo. Trafiłam akurat na suchą porę, że wody było mało.

8 komentarzy:

  1. Kobieto, ale Ty masz dar rozbawiania. A i z treścią trafiłaś w 10-kę. A wiesz dlaczego?
    Otóż, teraz mam wakacje, ale w roku szkolnym pracuję, jako wychowawca w .......internacie. Łazienek w piwnicy nie mamy. Są na poszczególnych kondygnacjach i to świeżo po remoncie.
    Kiedy mieszkałam w akademiku to miałyśmy prysznice w piwnicy.. W ścianie była dziura,o której nie miałyśmy bladego pojęcia, ponieważ przysłaniała ją jakaś tabliczka z napisem. Oczywiście dziura służyła do podglądania. Przy okazji awarii, musiałyśmy skorzystać z męskich pryszniców i wtedy odkryłyśmy, że dziura wychodzi prosto na korytarz, po którym poruszali się konserwatorzy oraz studenci udający się na kąpiel. Była też plaga podglądaczy z zewnątrz, przez okienka, które były zamalowane farbą olejną i notorycznie ktoś ją zeskrobywał. Podglądacze zewnętrzni byli z okien oblewani wodą bez względu na temperaturę .
    Pozdrawiam..
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam zaraz rozbawiania ;-). Ja po prostu opisuję rzeczywistość tak jak ją widzę. Opis Twojego akademikowego prysznica jest kopalnią wręcz do dzikiej radości i zabawnych anegdot.A co do internatu-nasz cieszył się tak złą sławą, że nawet opisali go w gazecie ze względu na wychowawców właśnie.Spróbuję znaleźć ten artykuł, może któraś z dziewczyn go ma,bo na zdjęciu była jedna z moich koleżanek, która rozpętała awanturę. Mnie już tam nie było, bo ubłagałam matkę, żeby mi pozwoliła na stancji mieszkać.

      Usuń
  2. Też się rozbawiłam :)))))) Popatrz,jakie niezwykle właściwości miał Bolek w zestawieniu z ropuchem wypadał niczym B Pitt przy Cugowskim :))))
    A serio. .podobnie jak i Ty widząc to paskudztwo darłabym się w niebogłosy,swoją drogą mialas szczęscie,ze w tym czasie szambo nie wylało.....
    Mogę zapytać w których to bylo latach?Jestem w trakcie czytania Twojego bloga...czytam troche na wyrywki,powinnam spokojnie i od początku,choć z komórki czasami jest to utrudnione,a stacjonarny nie zawsze jest wolny.
    Na pewno jesteś NIEZWYKŁA.....
    ....
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uh ale mnie zawstydziłaś :-). Dziękuję pięknie za komplement:-).
      W kwestii internatu-to były lata 80-te. Znalazłam artykuł o internacie na NK, to przy okazji go wrzucę.
      I wiesz nie wszystko na tym blogu jest zabawne, bo pełni on dwojaką funkcję-z jednej strony pomaga uporządkować emocje związane z moim współuzależnieniem i pisanie go było propozycją terapeuty, a z drugiej strony jest to spełnienie dziecięco/młodzieńczych marzeń-chciałam pisać, ale nie wiedziałam o czym :-))). Pełna pomysłów siadałam do kartki i nic, pustka. Odpuściłam. Teraz jakoś samo tak przychodzi. A pisze dokładnie tak samo jak mówię, w sensie stylu :-)))))

      Usuń
  3. Świetnie się czyta Twoje "wypociny":)))Wiem Kochana,że dużo przeszłaś,chylę czoła......Jak już Twoj blog nie będzie dla mnie tajemnicą,to obiecuję skomentować .. Może na maila.... .
    W latach 80 chodzilam do podstawówki,to wnioskuję,ze dzieli nas niewielka różnica wiekowa.
    Widzisz teraz ten blog nie pelni tylko roli terapeutycznej,bo widać ze aktualnie pisanie go sprawia Ci dużo radości, czytającym także.
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam jak się ludzie śmieją, więc znów napisałaś mi piękny komplement:-).
      Na żywo jestem jeszcze gorsza/lepsza jak kto woli, bo do sposobu narracji dochodzi jeszcze mimika i gestykulacja he he.Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję, jest mi bardzo miło kiedy je czytam, bo wtedy wiem, że nie piszę do czarnej dziury, ale nie ma przymusu. Dla przykładu grupa docelowa, dla której zaczęłam w ogóle pisać ma mnie w głębokim poważaniu i tylko czasem dostanę meila poganiającego:-))).
      A mój rocznik to mam taką nadzieję, że jak wino im starszy tym lepszy, to 67 ubiegłego wieku hre hre hre. Początek lutego.
      Pozdrawiam chłodno co by upały zrównoważyć :-)))))

      Usuń
  4. Oj na pewno Twoja pisanina nie trafia do czarnej dziury,weź pod uwagę że tylko jednostki komentują,a czytających może być ogrom :)Cieszę się,że tu trafiłam,czyta się Ciebie z wielką.przyjemnoscią,choć niekiedy łezka zakrecila mi się w oku...albo wyrwało się głębokie westchnięcie........Ja jestem 74 r,czyli sama widzisz niewielka roznica nas dzieli.Wszystkiego dobrego!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytających jest w sam raz-same super jednostki, a przypadkowy hejter okazał się moją koleżanką z grupy he he.
      Miłego wieczoru a ja lecę dokonywać wieczornych ablucji, bo nockę mam-"arbajt macht fraj" jak mawiali starożytni Germanie ;]

      Usuń