środa, 16 grudnia 2015

Zaległości-sprawa, sprawa i po sprawie

Jako że był to cel nadrzędny odwiedzin Wrocławia, w sądzie byłam pół godziny przed czasem.
Gdzieś tam w odmętach ponurego gmaszyska znalazłam kiosk i nabyłam ukochany zabijacz czasu mianowicie "Detektywa". Później odnalazłam stosowną salę, sprawdziłam czy wiszę na ścianie i oddałam się lekturze. Chwilę później kątem oka dostrzegłam Rozwiedzionego z teczuszką w dłoni w celu zastraszenia przeciwnika  dodania sobie powagi. Obiektywny głos w mojej głowie skonstatował, że no no karwasztwasz nieźle facet się trzyma, subiektywny poradził strzelenie barana w najbliższą ścianę i przypomniał po co tu jestem. Rozwiedziony krążył wokół mnie, krążył a że żadnej innej baby w podobnym do mojego wieku nie było, podszedł, podał dłoń wilgotną i zimna niczym ryba (yeehhh :((( ) i rzekł błyskotliwie:Tak myślałem (no paczcie państwo myślał), że to ty.
No niestety ja- odrzekłam równie błyskotliwie z trudem hamując odruch wytarcia ręki o spodnie.
(Jak rany zawsze miał takie łapy? ). Dialog zdechł w zarodku, Rozwiedziony oddalił się w kierunku sali, a ja zaczęłam gryźć z nerwów paluchi-gdzie u diabła jest moja adwokat? Ja prosz państwa chętnie poddam się ponownym sindbadowym torturom ale w jakimś bardziej rozrywkowym celu, a nie po raz kolejny w tej idiotycznej sprawie. Gorączkowo myślałam jak załatwić, żeby było dobrze i bez ponownej wycieczki, kiedy nadszedł czas na wejście do sali rozpraw. Wkurzona jak nie wiem co wstałam, a z ławki obok poderwało się pacholę w odblaskowych adidaskach, z damska beżową torebką w dłoni i rzekło; paniW? Nie wiedziałem, że pani będzie, jestem pani adwokatem, przyszedłem w zastępstwie. Jakie karwasztwasz nie wiedziałem? Przecież informowałam mejlowo? Że będę? Na to wepchał się Rozwiedziony, czym niezwykle uradował chłopaczka w odblaskach, że tak wszyscy są obecni. Już po chwili okazało się, że pacholątko to nie taki cherubinek jak go malują, a wredna i złośliwa maupa, tak wredna że aż pożałowałam, że wtedy kiedy najbardziej potrzebowałam adwokata, nie było go u mojego boku. Ale do brzegu tzn. to do orzeczenia. Sędzina sprawdziwszy kto zacz na sali przystąpiła do pracy na wstępie oznajmiając, że nie rozumie sensu tej sprawy (he he nie ona jedna), ale skoro sprawa jest należy ją rozpatrzyć. I wzięła się za Rozwiedzionego.
Czy pan zna treść pozwu? -zapytała
Tak znam-rzekł on z pozycji siedzącej
Pan wstanie jak pan mówi do sądu-przywołała go do porządku, przebijając balon buty Rozwiedzionego
Yyyyyy przepraszam-rzekł on i wstał, całkowicie odarty z bezczelnej pewności siebie i mnąc swoją teczuszkę. Zawsze tak było, jak trafił na silniejszego od siebie.
No to co pan ma do powiedzenia?
Eeeeeee że wszystko co tam napisane to prawda.
W tym momencie wszystkim (z wyłączeniem Rozwiedzionego) obecnym na sali szczęki opadły do podłogi i tak pozostały. Pierwsza ogarnęła się sędzina.
Może pan powtórzyć?
No tak wszystko co tam napisane to prawda. Że to i to i to i tamto też. Parsknęłam śmiechem, protokolantka spuściła głowę w dół, sędzina schowała usta w dłoń, a pacholę obok mnie zdumionym głosem zadało retoryczne pytanie: to po co w takim razie jest ta sprawa? Sędzina wyśmiawszy się w mankiet przystąpiła do dalszego odpytywania- a kiedy rozwód był ( w tym momencie spojrzała na mnie z politowaniem, że tak długo z nim wytrzymałam-dobrze, że nie popukała się w czoło) i czy wiedział o tej sprawie. No przecież, że nie wiedział-rzekł on, a ja zacisnęłam zęby, żeby czegoś mu nie powiedzieć. A że to nie była sedziaannamariawesolowska w polsacie, to dałam radę. Pokręciłam tylko głową, co zyskało jak mniemam szacunek u sędziny, bo widać było, że spodziewa się awantury.
Potem dwukrotnie zapytała czy Rozwiedziony nie wnosi żadnych roszczeń, a on dwukrotnie zaprzeczył. W tym czasie pacholę w odblaskach szykując się do swojego wystąpienia zapytało mnie swawolnym szeptem: mogę o tych pieniądzach powiedzieć, mogę? No pewnie że mógł-co sobie będę rozrywki żałować :-). Sędzina zwróciła się do Rozwiedzionego, czy chce jeszcze coś powiedzieć, na co on odrzekł iż chce dodać, że to mieszkanie należało do rodziców żony (byłej, byłej wymamrotałam pod nosem) i zawsze (od czasu przydziału) należało do mojej rodziny. I dodał:-).
Na to wstał pacholaczek i po adwokacku powiedział, co miał powiedzieć, po czym zapytał:
Mówił pan, że nic o sprawie nie wiedział. A przecież zarówno syn i jak i żona ( była, była wymamrotałam) kontaktowali się z panem w tej sprawie.
No było tak. Syn zadzwonił i kazał iść do urzędu iść jakiś papier podpisać, a żona (była, była wciąż protestowałam) zadzwoniła do mnie, rozmawialiśmy jakieś piec minut i straszyła mnie sądem-poskarżył się sędzinie Rozwiedziony głosem małego płaczliwego dzieciaczka.
No dobrze-rzekło pacholę w odblaskach, mówił pan że żadnych roszczeń nie wnosi, to w takim razie dlaczego zażądał pan od nich 15 000 zł?
Czerwony jak burak i malutki jak wrocławskie krasnoludki Rozwiedziony odrzekł, że to miało być takie rozliczenie honorowe.
Honorowe co? -zapytała sędzina
Rozliczenie-odparł Rozwiedziony.
 Zostawiłem żonie (byłej do jasnej cholery) pralki, lodówki i inne takie. Zostałem bez niczego, goły i bosy-zaskamlał dramatycznie.
Sędzina ponownie wyśmiała się w makiet, przypomniała, że zostawił byłej (he he) żonie i dziecku dobre warunki do życia I nakazała mowę.
Końcową?-upewniło się zdumione pacholę w odblaskach.
Końcową-z mocą odrzekła ona.
Mowa się odbyła, zapytany na zakończenie Rozwiedziony czy ma jeszcze coś do powiedzenia, zaskamlał że prosi o zwolnienie z kosztów, bo i tak już jest pokrzywdzony (no biedaczek doprawdy) i zostaliśmy wyproszeni z sali, bo sąd udał się na naradę. Nie naradzał się długo, wróciliśmy, sąd powtórzył, to co powiedział na początku, że ta sprawa w ogóle nie powinna mieć miejsca i że przepis który wtedy obowiązywał jest niedorzeczny. I ukłony wielkie żegnam państwa.
Wyszliśmy z sali, pacholę w odblaskach cieszyło się że takiej ekspresowo wygranej sprawy jeszcze nie miało, między nas wcisnął się Rozwiedziony ze swoją rybą i pożegnaliśmy się, miejmy nadzieję na wiekiwiekufament.

Tak na marginesie-nie wiem co kierowało tym idiotą, że doprowadził do tej sytuacji-wiara, że go do sądu nie podamy, czy chęć ujrzenia na własne oczy jak też mnie czas posunął?
Hmm...



6 komentarzy:

  1. masz z tymi facetami przerąbane, co jeden to lepszy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to nie dinozaury Klarko i w swoim czasie nie wyginęli :(

      Usuń
  2. Trzymaj namiary na tego pacholęcia, może się w przyszłości do Ciebie zwrócę. Bo mnie mój też wycyckał i jeszcze krzyczy że mu krzywda. A sprawa w Polsce nie zamknięta, nawet nie wiem czy rozwód zgłosił. Rzeczy swoje chcę odzyskać i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście służę adresem- z tego co wiem to jest ich troje i każdy taki młody gniewny. Niestety pacholę w odblaskach na korytarzu jak czekaliśmy na orzeczenie, powiedziało mi rzecz smutną, mianowicie że według niego sprawa jest w 100 wygrana, ale miał już takie przypadki że tak było, a sąd zdecydował inaczej. Bo niestety często decyzja zależy od tego czy był korek na drodze, mleko się przypaliło, czy sąsiadka złym okiem spojrzała. Dla przykładu założyłam sprawę niemężowi o rozdzielność majątkową, sprawa toczyła się swoim torem, szły pisma pracowicie przeze mnie komponowane, po czym objawił się niemąż i na sprawę przyszedł. Pani sędzina najpierw przyczepiła sie do mnie, że czuje się osobiście urażona moim pismem. Na to ja, że nie urażałam nikogo. Na to ona że jak czytała to wtedy. Na to ja że pisałam do sądu i nie wiem, kto to czyta-ona sekretarka czy sprzątaczka. Przyjęła do wiadomości, się uśmiechnęła, że zrozumiała i sprawa którą sama w świetle dowodów oceniałam na 100 wygranej-sie przegrała. A dlaczego? Bo pani sędzia lubiła chłopów, im większy drań tym lepiej. A niemąż przyczarował, poobiecywał i pani sędzia cała w rumieńcach stwierdziła, że ona naszych błędów prostować nie będzie i uprzejmie proszę won. Tym niemniej jednak wiem, że gdyby dobry adwokat stał obok mnie, mogło by to wyglądać inaczej, bo przywołał by sędzinę do porządku mową końcową, przypominając po co tu jesteśmy.

      Usuń
  3. Młodzi gniewni czyli pacholęcia,mają dużą wiedzę,jak do tego dojdzie odpowiedni temperament i siła przekonywania,to sprawa jest wygrana.Bardzo się cieszę,że utarliście nosa niemężowi :p

    A że Święta mamy,to życzę Ci Edytko przede wszystkim spokoju i jak najwięcej pogodnych,szczęśliwych chwil:)
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wzajemnie Owcku-wszystkiego co najlepsze:-). Wesołych świąt:*

      Usuń