No bardzo się starałam, ale mi nie wyszło.
Germania wpływa na mnie degenerująco. 2,5 roku a ja mam trzeci samochód. Se zmieniam jak rękawiczki, bo co se będę...
Pierwsza była malutka Corsa rocznik 1997. Wsiadłam do tego autka z duszą na ramieniu, po trzyletniej przerwie w jeżdżeniu, co dla świeżego kierowcy nie jest dobrym pomysłem. Znaczy robienie przerwy. Przypomniałam sobie w tym autku ogólne zasady i do pracy dojeżdżałam bez problemu (prawie prosta droga i 10 min jazdy). Potem dla odmiany była Mitsubishi Carisma rocznik 1998. Carisma to wielka kobyła w której czułam się bardzo bezpiecznie i w której łatwo było robić za rakietę. Wystarczyło lekko pedał gazu nacisnąć i już na liczniku było powyżej setki. Niestety czas im się kończyl i mus było się z nimi rozstawać, bo nie przeszłyby kolejnego przeglądu. Od tygodnia jestem posiadaczką małej A klasy rocznik 2000, z automatyczną skrzynią biegów. Jak widać auta są coraz nowsze,chociaż jak na moje możliwości kierownicze, to nawet mocno używana taczka jest za nowa. Nowe stare autko jeździ prawie samo, szkoda że osoba za kierownicą jest nie za bardzo...
Rzecz wydarzyła się jakiś miesiąc temu. Pojechałam na rozmowę w sprawie pracy. Jak zwykle były rozkopki, jak zwykle objazdy-dla odmiany przez śliczną malowniczą mieścinkę, z baaaaardzo wąskimi uliczkami. W jedne mańkę dałam radę bez problemu dojechać, z pracy nic nie wyszło, wracałyśmy zatem do domu. Bo pojechałam z moją prawie bliźniaczką. Prawie bo jednego dnia się urodziłyśmy, z tym że ona 25 lat później. Wracamy zatem do domu, przejeżdżamy przez malownicze,
ja rzucam znamienne: "pacz Anetka, nawet mi nieźle poszło", lekko zjeżdżając na prawo, bo franca wielka pcha się z naprzeciwka, a w tym samym czasie ona krzyczy:"uważaj znak drogowy", ja chwilę później wjeżdżam w ten znak, on zamyka mi lusterko, wali w maciupki murek od kwietniczka, powoduje murkowi znaczny uszczerbek na zdrowiu, przetacza się po aucie lekko go zarysowując, po czym jak długi wali się na jezdnię. A wszystko to przy zatrważającej prędkości ...10 km na godzinę! Zatrzymałam auto, wyskoczyłyśmy z niego obie i podniosłyśmy znak zabraniający zatrzymywania się hre hre hre. Roztrzęsiona wsiadłam nazad do auta i już bez chwalenia się na spokojnie wróciłyśmy do domu. Po drodze miałam chęć wypchnąć Anetę z samochodu, tak się maupa śmiała. Jakiś tydzień później przejeżdżałam z Rozwiedzionym przez malownicze i murek był już po rehabilitacji. Zaś dziś musiałam jechać do ichniego wydziału komunikacji. Wsiadłąm zatem do mego nowego małego, co to sam prawie jeździ, szkoda że mu osoba w środku mocno w tym przeszkadza, znów rozkopkowe zwężenie jezdni, znów z naprzeciwka wali wielka franca z przyczepą i znów mam z prawej strony znaki dla odmiany te mrugające. I znów uciekam lekko w prawo, z tym że tym razem tylko zamykam lusterko. Ja nie wiem, co się ze mną dzieje, ale póki co wszystkie okoliczne znaki drogowe mają się całkiem dobrze. Ale się staram.
No to do napisania się z Państwem
Jesteś mistrzynią kierownicy!!! A śliczne, malownicze miasteczko ma dekoncentrujący wpływ na przejeżdżających przez nie kierowców i tyle w temacie.
OdpowiedzUsuńregian
Dekoncentrujacy wpływ to mają za wąskie ulice i nadmiar dużych samochodów. Z tym że dla mnie duży to już jest dajmy na to taki biedny Vito :/
Usuńa może Ty sobie z nagła wyobraziłaś kogoś, że tam stoi i hmm..
OdpowiedzUsuńnie każdy ma siekierę pod ręką
Fajna wymówka byłaby, ale nie jest niestety.
UsuńTo ja Ci jeszcze cos powiem i zapamietaj to sobie na cale zycie, bo moze byc nie halo. Kiedy masz stluczke, niewazne, czy z drugim samochodem, znakiem drogowym, murkiem, czy czlowiekiem, to nawet jezeli NIC sie nie stalo, MUSISZ zostac na miejscu i wezwac niebieskich. Bo gdyby ktos Cie przyuwazyl, zapisal numery, to masz ucieczke z miejsca wypadku, a to jest szczegolnie karane. Musisz zostac, dopoki niebiescy nie przyjada, nie wystarczy kartka za wycieraczka puknietego przez Ciebie auta bez kierowcy. Chocby czekanie mialo trwac kilka godzin. Wez sobie to do serca.
OdpowiedzUsuńHmmm... Na to nie wpadłam w przypadku murka. Niemniej jednak gdybym miała z innym samochodem, to na bank wzywam. Na Rozwiedzionym stara baba wymusila pierwszeństwo. Przyznali się do wszystkiego, przeprosili że ich wina, poprosili żeby Rozwiedziony pomógł im zmienić koło, bo biedne staruszki są, a to zima była. Przyszli do nas potem i list do swojej ubezpieczalni przynieśli. W tym liście już nie napisali że to oni byli sprawcą. A potem wzieli sobie adwokata, co dokładnie wszystko zamieszal i wyszło, ze wina po połowie. Tyle naszego, że musieli w warsztacie 1800 ojro zostawić. A my tylko 30 za urwane lusterko.
UsuńDlatego ZAWSZE lepiej wezwac niebieskich, choc nawet to nie zawsze dziala i potem czlowiek jest ciagany przez wszystkie instancje sadowe, zeby dojsc swej racji.
Usuńhttp://swiattodzungla.blogspot.de/2013/01/kraksa.html
Usuńhttp://swiattodzungla.blogspot.de/2012/12/wzieto-mnie-na-cel.html
Zrobiłam prawo jazdy, właściwie dla towarzystwa, około roku 1980 roku. Zaraz potem kuzyn odważył się posadzić mnie za kierownicą swego malucha i o mało nie wjechałam do kościoła, no i tyle było mojej kariery jako kierowcy ;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz,jak dobrze cię rozumiem! Gdybym nie musiała do pracy dojeżdżać, nawet kawałek mojego półdoopka nie znalazłby się po stronie kierowcy.
Usuń