środa, 1 stycznia 2014

Klątwa mojej babci-cz. V

Tło historyczne opisane, główne bohaterki dramatu przedstawione-jedziemy dalej.
Despotyzm babci jako metoda okiełznania dorosłej, pijącej od wielu lat córki był z góry skazany na porażkę. Moja matka będąc u siebie nabierała coraz większej odwagi w pokazywaniu swoich możliwości, a despotyczna babcia stwierdzała, że mimo coraz mocniejszego nacisku zarówno psychicznego jak i fizycznego (co się później okazało) wywieranego na swą córkę, zupełnie nie ma wpływu na sytuację.
Mniej więcej własnie w tym czasie zaczęły się pierwsze oskarżenia babci kierowane w naszą stronę.
Szukając winnego babcia uznała, że obie z siostrą jesteśmy przyczyną  tragicznej sytuacji babci, bo ŻADNA nie uprzedziła jej o alkoholizmie naszej matki. Na nic były moje przypomnienia o zwiedzaniu amerykańskich melin, na nic przypomnienia o odwiedzinach w Ameryce i chowanym alkoholu - wcześniej problemu babcia nie widziała, bo wszystkie fakt picia naszej matki skrzętnie ukrywałyśmy.
Drugim super pomysłem babci była myśl o przeprowadzce do mnie. I o ile mieszkanie z babcią i dorastającym synem było średnio dobrym pomysłem, ale możliwym do zrealizowania, o tyle żądanie babci abym zwolniła się z pracy, aby dotrzymywać jej towarzystwa całymi dniami ,było już nie do spełnienia. Babcia obraziła się na mnie. Moja siostra mając większe niż moje mieszkanie i dziecko w innym mieście na studiach zaoferowała się, że babcia może u niej zamieszkać. Mało tego - chcąc babci "dogodzić" siostra wpadła na pomysł, że sprzeda swoje mieszkanie i dokładając oszczędności babci, kupią mały domek na wsi, w którym tak bardzo chciała mieszkać babcia. Propozycja została przyjęta dość dobrze. Mało tego, z uwagi na pogarszający się stan zdrowia babci, bo cukrzyca plus niewłaściwe odżywianie robiły swoje, moja siostra w zamian za pierdylion moralnych zobowiązań, które "spłaca" do dziś, załatwiła babci pobyt w klinice stopy cukrzycowej w Krakowie. Wydawało się, że tym razem babcia będzie w końcu zadowolona. Siostra przykazała babci, co by rozpoczęła pakowanie do przeprowadzki, po czym na chyba dwa dni przed planowanym wyjazdem, do babci pojechał siostrzeniec w celu pomocy w ostatnich przygotowaniach.
Przyjechał i zdębiał - nie dość, że nic nie było spakowane, to jeszcze babcia stwierdziła, że się rozmyśliła.
Że jej jednak jest dobrze z córką i nie chce nigdzie wyjeżdżać. Na nic zdały się próby przemówienia babci do rozsądku - jej tu dobrze i nigdzie nie jedzie. Mój siostrzeniec a babci prawnuk, zabrał się z powrotem, a siostra czerwona ze wstydu z powodu całego zamieszania odkręcała transporty i szpitale.
A nasza babcia co zrobiła? Dosłownie za kilka dni zadzwoniła do mojej siostry ze stanowczym żądaniem natychmiastowego przyjazdu po nią, bo ona jednak się namyśliła... Oczywiście nikt po nią nie pojechał, bo zorganizowanie ponownie całej tej akcji było już z różnych powodów niemożliwe. Babcia obraziła się na moją siostrę...Później było już tylko coraz gorzej i bardziej absurdalnie. Babci obcięto połowę stopy z nakazem trzymania odpowiedniej  diety, żeby nie było gorzej, babcia jej nie trzymała więc były już plany odcięcia nogi wyżej, cukrzyca szalała siejąc coraz większe spustoszenia, babcia wpadła na kolejny pomysł-tym razem ,żeby ją odwieźć do Ameryki, to sąsiedzi się nią będą zajmować, jeszcze później znalazłam jej
mieszkanie do wynajęcia  i to przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych niedaleko od  mojej matki, żeby ta mogła ją odwiedzać, i po raz kolejny tuż przed podpisaniem umowy i przeprowadzką babcia rozmyśliła się. Parę miesięcy później  zmarła. Kiedy jeszcze żyła, odwiedziłam je parę razy, ale pijana i agresywna matka oraz despotyczna, złośliwa i wyzywająca babcia sprawiały, że 24 godziny pobytu u nich dłużyły się, jakby to były lata nie godziny. Babcia zmarła w szpitalu po odwiezieniu jej tam przez pogotowie, ale to co się wcześniej wydarzyło w domu, pozostaje w sferze domysłów. Siostra która jako pierwsza dotarła na pogrzeb, zastała w domu pobojowisko, łącznie z wybitą szybą w drzwiach od pokoju. Ja z nie moim wtedy wciążmężem dotarłam do miasta Uć kilkanaście godzin później. W progu powitała mnie moja udręczona ponad miarę siostra oraz pijana w drzazgi rodzicielka... Wydaje mi się że, chociaż wtedy nie miałam o tym pojęcia, klątwa odezwała się po raz pierwszy- na widok nie mojego wtedy wciążmęża, mamusi błysnęło zmętniałe oko i na pogrzeb własnej matki wybrała się ubrana w pół przezroczystą czarną bluzkę, nie mając pod spodem absolutnie żadnej bielizny :D, co z przerażeniem stwierdziłyśmy stojąc w jaskrawo świecącym słońcu już na cmentarzu. Cieszył natomiast fakt, że całkowicie nieprzezroczystą czarną spódnicę jednak założyła:-). Był sierpień 2008 roku...

4 komentarze:

  1. A to ci niespodzianka na Nowy Rok, jakkolwiek historia raczej ponura ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natchnienie mnie tchło do tfu, tfu, tfurczości :-)

      Usuń
  2. Skoro tchło - siła wyższa. Mam cichą nadzieję, że na kolejną odsłonę nie każesz czekać do Wielkanocy :)

    OdpowiedzUsuń