sobota, 24 maja 2014

Mój anioł stróż też chyba pije...

Zbliża się koniec. Myślę że ostateczne rozwiązanie nastąpi już wkrótce. Niemąż nabył 5 litrów lewego spirytusu. I poszeedł w długą. Zostałam zupełnie sama i bez grosza przy duszy. Więc pewnie niedługo nadejdzie i mój koniec.
Ktoś z Was chce może mojego pieska, mojego cudnego Reksia?
Nie mam już sił...

Wrócił na chwilę i znów poszedł... Już mi zabrakło pomysłów na to, co mam robić dalej.
W takie dni jak ten nie wierzę, że stąd wyjadę, nie wierzę, że uda mi się spłacić nie swoje długi, nie wierzę w szczęśliwe zakończenie. Nie wierzę w siebie. Nie wierzę już w nic.Jestem beznadziejna. Wygrał...

20 komentarzy:

  1. Nie, to nie koniec. To tylko kolejna czarna dziura na wyboistej drodze. Dlaczego piszesz, że wygrał? Dlaczego uzależniasz swoją wygraną od niego? Spójrz na Reksia, spójrz na siebie...warto.... Dasz radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu jego alkoholizm wygrał, a ja przegrałam bo wierzyłam w cud.
      Jeszcze chwila i oboje z Reksiem przejdziemy na dietę i staniemy się szczupli i zgrabni...

      Usuń
  2. Nie wygrał! Jeszcze żyjesz, tylko od Ciebie zależy jak to rozegrasz. Przyjrzyj się dokładnie ludziom dookoła siebie, głośno poproś o pomoc. Może ktoś znajdzie jakieś wyjście z sytuacji? Niemąż niech się zachla na śmierć jeśli tak chce. A Ty nie wierz w cud, bo nie warto. Wierz w Boga, w siebie i we własne siły! Dasz radę,na pewno dasz radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eddie głośno prosiłam o pomoc i otrzymałam jej obietnicę. Lecz kiedy przyszło do realizacji nagle okazało się, że tu nie można, tam się nie da... Znów zostałam z garścią dobrych rad typu "powinnaś, nie powinnaś"... W środę jadę do Warszawy-jeśli podpiszę umowę, to na jakieś parę lat zamienię się w białego niewolnika za nędzne grosze, ale za to w dewizach...:(. Eddie cudów nie ma, bo boga nie ma...

      Usuń
  3. Bóg jest, nie chrzań, a cuda zdarzają się rzadko. Czy masz jakiegoś prawnika pod ręką? Trzymać kciuki za tą Warszawę? Trzymam kciuki, żeby Ci się udało, żeby było lepiej i żeby Twoja wiara w lepsze jutro powróciła..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj za lepsze jutro i za wiarę, że ono nadejdzie. A Warszawa raczej się uda,
      Telefoniczny test językowy zdałam, a uwierz nie znam języka, ledwie coś mi się po głowie plącze sprzed 30 lat...

      Usuń
  4. To dobra wiadomość - ta Warszawa. Jak sobie radzicie? Lepiej już choć troszeczkę? Nieustannie myślę o Was.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Warszawie napiszę obszerniej mi smrodkiem zaczęło zalatywać, a kłopotów mam już za dużo, żeby sobie następne fundować.
      A po poniedziałkowym napadzie paniki, kiedy przeryczałam cały dzień, jakoś zebrałam się do kupy, ale wiesz takie klejone łatwo znów popękać możę:-(. Reksinek ma się świetnie, jest wciąż moją ostoją, chociaż jeśli podejmę decyzję w kwestii zagranicznej to nie wiem co z nim zrobić:-(. Niemąż wciąż pije w towarzystwie Obleśnego Starucha. Wczoraj przyniósł mi 50 zł i poszedł znów w diabły...

      Usuń
  5. wiele razy byłam w podobnych sytuacjach - zdarzało się, że nie było co jeść, wielokrotnie traciłam wiarę i nadzieję, że cokolwiek może się zmienić, o ilości dni całych przeryczanych nawet nie chcę pamiętać...
    To wszystko jest wpisane w życie w otoczeniu alkoholika. Beznadzieja i dno. Ale na szczęście do czasu... Wiem, bo sama to przeżyłam. Dosłownie: PRZEŻYŁAM. Daleka jestem od udzielania rad, ale jak będziesz miała kiedyś chwilę zajrzyj do mojego świadectwa: http://alanona.blog.interia.pl/?id=2997942
    Życzę siły i... myślenia o SOBIE. Czas najwyższy na przypływ zdrowego egoizmu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam, przeczytałam, dziękuję:-). Czasem myślę sobie, że przede mną wciąż daleka droga, ale przejdę ja i dotrę do celu :-)

      Usuń
    2. I tego Tobie życzę :) pozdrawiam!
      Alanona

      Usuń
  6. O jakim końcu piszesz? Czy jesteś złączona z nim jakąś partią ciała jak bliźniak syjamski. Swoje emocje i życie uzależniasz od niego, żyjesz na huśtawce. Na każdy argument znajdziesz świetne wytłumaczenie jakbyś nić nie mogła, nic i tak nie wyjdzie a jak zaczyna Ci coś się układać to Ty szybko się wycofujesz z kolejną śpiewką. Jak Cię ktoś ma traktować poważnie. Wtedy możesz to tłumaczyć "zostałam z garstką porad co powinnam a czego nie powinnam".Zastanawiam się co wyniosłaś z terapii, chyba to że cały czas się łudziłaś i oszukiwałaś wierząc w kolejny cud. Mocno w niego wierzyłaś nawet teraz nie potrafisz się oderwać od swojego "już nie męża". Mając takie zasoby idziesz z nim na dno. Łudzisz się że nie dajesz się jemu manipulować a on to i tak świetnie robi nawet nie wiesz kiedy. Szukaj kolejnych pomysłów na niego i tak go nie przebijesz. On dokonał wyboru a Ty nie potrafisz tego zaakceptować. I co dalej????

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeżeli byłam za zbyt szczera mam nadzieję że się nie obrazisz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie obraziłam się. Mam już na tyle wiary w siebie, żeby widzieć różnicę pomiędzy bezpodstawną krytyką a dobrym słowem. Chociaż bardzo mocnym. Twoje stwierdzenia zawarte w komentarzu uświadamiają mi, że przede mną wciąż daleka droga.Nie ma to jak kubeł zimnej wody... :]

      Usuń
  8. Cóż mogę dodać Edytko - wiesz, że chciałam pomóc, miałaś zrobić tylko krok - cofnęłaś stopę, zasłaniając się tym, tamtym. Anonimowa (dla mnie ) osoba dobrze Cię zna, lepiej niż ja, i mówi to, co i ja czuję - jesteś zmanipulowana i ubezwłasnowolniona przez swoje od niemęża uzależnienie. Nie gniewam się na Ciebie, ale ponieważ wiele mnie kosztowało (emocjonalnie) próbowanie wyciągnięcia Cię z tej beznadziei - wkręciłam się w to, zaangażowałam inne osoby (teraz świecę oczami) - to na razie nie mam ochoty podejmować kolejnej próby. Myślę, że z Warszawą też Ci nie wyjdzie. Bo tak naprawdę to Ty NIE CHCESZ ZMIANY.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko nie wiem kim jest ów Anonim, bo nie podpisał się, więc nie wiem czy mnie zna.
      Akurat Ty masz prawo pisać jak piszesz, bo ze swojej strony jako jedna z nielicznych dotrzymałaś danego mi słowa.
      Podjęłam decyzję po pozostaniu tutaj z powodu jednego listu, w tym samym tygodniu przyszły dwa następne o tej samej treści. Wystraszyłam się. Raz jeszcze przepraszam.
      Jeśli masz o mnie tak złe zdanie-trudno. Masz do tego prawo.Nie ma przymusu, żeby o mnie myśleć dobrze.
      Bez względu na powyższe dziękuję Ci za okazaną pomoc i troskę.

      Usuń
    2. Anonim zna Cię dobrze. Widzę, że moje zdanie podziela też kto inny a może i więcej osób. W dalszym ciągu zostaje pytanie "i co dalej???". Wiele osób próbowało dotrzymać słowa, pytanie czy Ty go dotrzymałaś?? Nie wiem czy ktoś o Tobie myśli źle, myślę że wynika to z troski o ciebie i każdy chce ci pokazać jak się zachowujesz i co robisz. Możesz to nazwać kubłem z zimną wodą.Masz tyle zasobów w sobie a Ty zawisłaś na nim i mówisz bez niego umrę. Czy Ty rozumiesz co mówisz za bzdurę? A dalej nasuwa się jeszcze raz pytanie: i co dalej?????

      Usuń
    3. Droga Anonimko, w którym to poście napisałam "że bez niego umrę"?. Wskaż mi proszę, bo znaleźć nie mogę. Tamten czas minął 2,5 roku temu. To wtedy tak mówiłam. Czy wywlekanie tego teraz ma sens? I jakiegoż to słowa akurat Tobie nie dotrzymałam?
      Co to da? I znając mnie tak dobrze wiesz, że stawianie mnie pod ścianą nie przynosi nic dobrego, bo nie znoszę żadnych form nacisku. W związku z tym nasuwa się pytanie: i co dalej?

      Usuń
  9. Edytko, nie o przeprosiny tu chodzi, dawno zostały przyjęte, nie musisz ich powtarzać i jak napisałam - nie jestem obrażona ani nic z tych rzeczy. W końcu ja niczego przez Ciebie nie straciłam - a emocje to emocje. Wydaje mi się tylko, że wołasz o pomoc (swoim blogiem), ale kiedy się ona zjawia - budzi w Tobie ogromne przerażenie, bo a nuż uda się uciec...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko cel pierwszy: na ponad dwa lata odsunęłam się od swoich bliskich wierząc, że tak będzie lepiej. Blog powstał dosłownie zamiast listów.
      Cel drugi: wyrzucenie nagromadzonych emocji, cel trzeci: być może komuś moja pisaniania co pokaże,tym samym coś pomoże. Czy wołam o pomoc? Nie wiem. Wciąż się nad tym zastanawiam.bo to o czym piszę i co czytam w odpowiedzi, coś we mnie zmienia, ugruntowuje. Pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć. Próbowałam-nie udało się.

      Usuń