niedziela, 9 listopada 2014

Strach ma wielkie oczy. W moim przypadku nawet wytrzeszcz:-))

Po przyjęciu do szpitala i wprowadzeniu danych wszelakich do komputera (łącznie z BMI na koniec), zostałam poproszona o udanie się do toalety celem zmiany odzieży na wersję szpitalną. Toaleta znajdowała się w korytarzu izby przyjęć, tak że co chwilę ktoś próbował wejść, bo zamknąć się nie było jak. Dałam radę, pomimo wielokrotnych usiłowań wejścia przez płeć obojga (płeć obojga?). Wdziałam koszulkę, szlafroczek, na nogi wełniane skarpetki z uwagi na że lubię mieć ciepło oraz że wełniane skarpety świetnie maskowały rozmiar 40 (przy moim 37) plastikowych klapek, zerwanych w przelocie koleżance z nóg.  Musiałam tak uczynić,ponieważ w/w koleżanka uznała, że kozaki emu, które noszę jako kapcie w domu, no do szpitala nie bardzo. Na rączkie lewom kod paskowy;-)).
Na oddział poprowadził nas (bo zbierali po trzy sztuki) niczym kaczka swe kaczęta, stary kaczor w przykrótkim burym fartuszku.
Przy przyjęciu na oddział ta sama seria pytań co na dole (ale już bez BMI he he) oraz (tu się zaczynam bać) papier ze zgodą na zabieg w znieczuleniu ogólnym wraz z możliwymi przypadłościami. Zęby zaczęły mi dźwięcznie szczękać, całkiem jak hiszpańskie kastaniety. Tyle że czarnej mantyli było mi brak...
Zgoda wyrażona, sala wybrana.Pokój dwuosobowy. W pokoju jako sąsiadka miłe dziewczę lat 33 (wiek niezbędny do celów dalszej narracji). Z przerażenia latam do WC w te i nazad z trwogą myśląc, co to będzie jak zaczną zanim zasnę??
Rzut oka w lustro przy myciu raczek i widok czerwonej twarzyczki, rozbieganych oczek i przylizanej koafiury (bo przecież fryzury balowej na leżenie nie tworzyłam) sprawił, że miałam ochotę wyrwać wenflon i pryskać stamtąd jak najdalej... Dzielnie wytrwałam, za co otrzymałam nagrodę :-))). Siedziałam sobie na łóżku bimbając nogami w odzianymi w wełniane skarpety i za duże klapki rozmiar 40 i gadałyśmy sobie z miłym dziewczęciem jak się okazało w wyniku rozmowy pracownicą miejscowej biblioteki, której jeszcze nie miałam przyjemności zanudzać o coś śmiesznego do czytania he he, kiedy padło pytanie o wiek. I tu uwaga, uwaga miłe dziewczę uznało, że jestem niewiele od niej starsza, bo mnie oszacowała po" poczuciu humoru i wyglądzie!" na jakieś 35 lat.Wnioski nasuwają się same-należy włóczyć się po szpitalach, koniecznie na zabiegi ze znieczuleniem ogólnym, nieprawdaż :-)))
W tzw. międzyczasie zostałam wezwana na badanie przez samą ordynator i wiecie poważnie się zdumiałam.
Od jakiegoś czasu lekarze z uporem godnym lepszej sprawy proponują mi hormonalną terapię zastępczą, a ja z równym uporem odmawiam, z powodów niechęci do wieloletniego faszerowania się prochami oraz obawy przed rakiem piersi. Na na ogół to rozumieją i temat upada. Mówię więc to samo pani ordynator, na co słyszę, że przecież mogę brać luteinę, która hormonem nie jest.
Na sali guglam więc ową luteinę, a tam jak byk stoi, że składnikiem jest progesteron czyli jest to jednak lek hormonalny.Mało tego-stosuje się go u kobiet które chcą zajść w ciążę, bądź w tej ciąży już są. Ja ze zrozumiałych powodów ani jedno,ani drugie. Komu wierzyć w takim razie? (pytanie retoryczne)
Po badaniach pacjentki zostają wzywane taśmowo na zabieg, ja taśmowo biegam w przeciwnym kierunku w coraz większej panice. Następuje dwugodzinna przerwa w zabiegach, bo są akurat imieniny pani ordynator oraz z powodu tajemniczego zniknięcia anestezjologa.Ja mam palce obgryzione po łokcie, a  miłe aczkolwiek złośliwe dziewczę (szybko się uczy, bo podobnież spokojna jest:D) z niewinnym uśmieszkiem stwierdza, że pewnie coś do kawy i herbaty doleją i pyta czy się nie boję tam iść. No żesz...!!! :-)))
Po dwóch godzinach celebrowania imienin jestem wołana na zabieg. Lecę, z wrażenia zapomniawszy zdjąć okulary. Pielęgniarka na mój widok woła, żebym te okulary zostawiła na sali, a zmaterializowany anestezjolog dodaje, że zęby też. Znaczysie już nie wyglądam na 35 lat :-)))
Kładę się na stole, a w głowie galopuje myśl, żeby tylko nie zaczęli, zanim nie zasnę...Tak bardzo się bałam, że na pytanie czy się boję,odpowiedziałam, że jestem przerażona. Bez żadnych dowcipów i naśmiewania się z siebie .Nic tylko czysty strach. Dobry anestezjolog zorientował się  jak można mnie rozbawić i po pytaniu "ile ta pani waży? 77 kg? ja gromko zawołałam,że 79, na to pan stwierdził, że da znieczulenie na 100, bo tak mu wyglądam, a odejmować nie będzie, bo nie lubi, założył mi maskę na twarz, ja zapytałam, że dlaczego nie na 150 i już nic nie pamiętam.Obudził mnie już na sali ból brzucha, ale to był mały pikuś:-)). Do WC nie latałam, bo zabieg wszystkie przypadłości jak ręką odjął:-))).
    Po wnikliwej analizie stwierdzam, że już nie boję się znieczulenia ogólnego i gdyby kiedyś okoliczność jego zastosowania nadejszła, to prosz bardzo mogę sobie sztucznie pospać.
Reszta była ok. Wynik za trzy tygodnie.


P.S. Złośliwe dziewczę z niewinną minką co rusz czymś chciało mnie czymś częstować, wiedząc, że jestem na głodnego od wczoraj. Na mój "straszliwy" warkot w odpowiedzi na jej propozycję, skromnie stwierdzała, że ona jest w ciąży i musi jeść. I tak w przeciągu trzech godzin wyhodowałam z nieśmiałego dziewczęcia złośliwą paskudę:-)). Uczennica pojętna, bo i nauczycielka niczego sobie :-)))

6 komentarzy:

  1. Po raz kolejny ubawiłam się czytając Twojego posta. Mogłabyś pisać na każdy temat. Lubię takie poczucie humoru i dystans do siebie.
    Osobiście bardzo spokojnie podchodzę do wszelkich szpitalnych atrakcji, ponieważ wielokrotnie leżałam w szpitalach.
    Dobrych wyników życzę.
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na parę lat pozwoliłam, żeby moje kłopoty przesłoniły mi siebie samą i odebrały radość..Ale już koniec. Więcej na to nie pozwolę. No! :-)
      I zdrówka życzę z całego serducha, bo jak ono jest, to się wszystko jakoś inaczej układa:-)
      Edyta

      Usuń
  2. jak masz siłę żartować to jeszcze pożyjesz, serdeczności:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innej opcji nie ma Klarko :-)). Mam nadzieję, że koty działają :-)))
      Buziaki

      Usuń
  3. Chciałam Ci pocieszenie za pierwszym postem o zabiegu na hi napisać, ale tu teraz trzeba udowadniać, żem nie automat - i nie udało mi się odczytać skomplikowanych kodów. Ciekawe, czy teraz mi się uda... Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kody Beatko? Nic nie włączałam. Mam tylko moderowanie.

      Usuń