niedziela, 13 września 2015

Edytka i germańska bankowość online

Po kilku miesiącach walenia w z lekka zacinające się klawisze maszyny do przelewów w banku i to w dodatku w późnych godzinach wieczornych, zapragnęłam byłam znaleźć się w cywilizacji i takowe przelewy robić również w późnych godzinach nocnych, niemniej jednak w domowych pieleszach.
Skoro zamiar powzięty został, należało poddać go realizacji. W drodze na masaże (te co je mam nie czekając rok) wstąpiłam do banku modląc się do Mammona coby kolejki do stanowiska nie było (paczcie państwo drań nie wysłuchał). Kolejka była zarówno przed jak i za mną, co mnie dodatkowo stremowało, ale na widok miłej pani okienkowej co to mnie najlepiej rozumie i najlepiej ja ją rozumiem, doznałam ulgi z rodzaju "spadł kamień na buty". Sprężyłam się w sobie, podeszłam do stanowiska i co słyszę? Śliszne polskie dżen dobry:-). Miła pani okienkowa była w Polsce na urlopie, odwiedziła cud natury czyli Mazury (w których a jakże zakochała się) i z sympatii do polskich klientów (bo nie sądzę że li i jedynie dla mnie) nauczyła się powitania. Po wymianie wstępnych uprzejmości przystąpiłam do licznych eee, yyyy nawet ioioi z których miała pani okienkowa wywnioskowała, że mam chęć na bankowość internetową. Bez zbędnych formalności w stylu dowód osobisty, podanie, życiorys i trzy zdjęcia spisała końcówkę numeru z mojej karty i nakazała przyjść w dniu jutrzejszym. Ciekawostką jest, że o dowód poproszono mnie do tej  pory trzy razy-przy meldunku, zakładaniu konta i podpisywaniu umowy o pracę (tylko skan bez sprawdzenia czy aby dowód prawdziwy). W pozostałych sytuacjach wystarczyło ustne podanie danych. Ale ad rem.
W dniu jutrzejszym tj w ubiegły czwartek poszłam po odbiór umowy, inna pani okienkowa instruowała mnie długo i wytrwale w zakresie obsługi ustrojstwa, ja przy tym kiwałam głowa tak intensywnie, że istniały obawy, że mi tak pozostanie, dostałam papier do podpisania oraz token i sio do domu. W piątek bladym świtem uznałam, że nadszedł czas próby i przelewy mus dokonać...
Do tej pory miałam do potwierdzania: w banku nr 1 kartę kodów a w banku nr 2 sms. Tokena nie miałam nigdy, jednakowoż widziałam osoby posługujące się wynalazkiem i nie wyglądało to na przesadnie trudne. Ha ! Dla nich nie było trudne. Po pierwsze primo kazało zmienić nr PIN.
Dobra nic prostszego se pomyślałam. Na myśleniu się skończyło, bo draństwo nijak nie chciało ze mną współpracować i nawet zmiana języka na bardziej zrozumiały niewiele pomogła. Połączenie nieaktywne i już!. Mam włączone tłumaczenie stron i dlatego wiedziałam, że ustrojstwo należy trzymać pod kątem. Z lewej strony ekranu migały mi jak szalone biało-czarne paski na czerwonym tle... I kiedy po półgodzinie bliska ataku epilepsji i ogólnego oczopląsu postanowiłam się poddać i iść walić w klawisze, rzutem na taśmę przyłożyłam draństwo do ekranu (do pasków od oczopląsu i epilepsji) i o cudzie zadziałało...Porobiłam te przelewy, każdorazowo generując kody potwierdzeń na strasznych migających paskach, potem chciałam sprawdzić stan konta. Hmm no nie da rady, bo nie odjęło niczego. Mało tego-przelewy robiłam w piątek przed otwarciem banku, a wyjdą dopiero w poniedziałek. Nie to co u nas-robisz przelew i tego samego dnia delikwent ma go na koncie. Albo na drugi dzień.
 Więc Viktoria, bo jak widać germańska myśl technologiczna nie dała mi rady. No :-)))

4 komentarze:

  1. Polscy informatycy i systemy górą. Ale odbiegając lekko od tematu, jakiś czas temu notorycznie w marketach robiłam zator przy kasie. Otóż bardzo często, kiedy płaciłam, zawieszało się połączenie z bankiem. Niektóre kasjerki śmiały się kiedy robiłam zakupy. A mąż pytał sabotaż czy dywersja?
    regian

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas płatnośc jest w tej samej sekundzie. Nie zawsze pokazuje transakcję na koncie, ale zawsze widać mniejszą kwotę. U nas, w Szkocji ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam skąd klikasz:-)
    No cóż pewnie mój bank jakiś wybrakowany czy cuś-dziś wszystko pięknie widać:-)))

    OdpowiedzUsuń