piątek, 16 października 2015

Klucze z automatu

Że klucze robi automat, to chyba każdy wie. Mi jednak chodzi o inny automat-taki, jaki człowiek w sobie wyrabia po przeżyciu "traumy" (chociaż po germańsku Traum to marzenie, to od takich marzeń jak prosz bardzo, ale z daleka). No więc wiecierozumienie o co mnie kaman.
Pańcią bywam rzadko-właściwie określenie "rzadko" to w moim przypadku i tak za często. Kiedy mnie najdzie pańciowatość, zakładam buty na obcasie, szalenie wysokie te obcasy, bo całe 3-4 cm.
Butów takowych posiadam szt.4 w sensie 2 pary-jedna ślubna, co to ma już lat 7, a wciąż jak nowa i druga w wersji kozaczkowej, co se ją nabyłam w styczniu tego roku, coby szyku w Germanii zadawać.No wiecie-że ja niby taka elegancka jezdem-czy cuś:-)))). Aha-obcasów używam, kiedy wiem, że za długo chodzić własnonożnie nie będę, bo zadawanie szyku w tym przypadku (długiego chodzenia) boli jak olera. No. W tenże sposób zakreśliłam tło traumatycznego automatu. A tak na marginesie w związku z częstotliwością używania obcasów może zdarzyć się, że jak mię kiedy do trumny położą, to na jednej nodze będzie but ślubny, a na drugiej kozaczek od zadawania szyku, nieprawdaż.
To było gdzieś tak w lutym tego roku,niedługo po przyjeździe. Trzeba było mnóstwo spraw pozałatwiać, w tym niektóre w stolycy, no a jak w stolycy-mus w sobie poczułam, coby pańcie poudawać. Przyodziałam się pięknie w kozaczki (resztę odzieży również), wsiadłam do samochodu,majtnęłam drzwiami, rozsiadłam się wygodnie i pojechaliśmy.
Na miejscu okazało się że jak zwykle jak zwykle jak zwykle NIE MA MIEJSCA PARKINGOWEGO tam gdzie akurat była potrzeba!
Ożesz piekłoiszatani! Z zaciśniętymi zębami klnąc w duszy idiotyczną pańcię, wędrowałam w te i nazad robiąc milion kilometrów, a moje obcasy coraz głośniej czochrały stoliczne trotuary. Jednakowoż każda męka ma swój kres, nastał czas powrotu, wpełzłam do samochodu i zdejmując z nóg upiorne obcasy, masowałam obolałe paluchi. Wróciliśmy do domu. Weszliśmy. Zadzwonił dzwonek-przyszedł kolega z prośbą coby niemąż mu cośtam, gdzieśtam potłumaczył.Niedaleko i niedługo jak się po fakcie okazało na szczęście. A DURNA BABA czyli ja, zamiast NAJPIERW zdjąć upiorne kozaczki, chwyciła w dłoń worek śmieciowy plastikowy i wniosła go na klatkę, oczywiście majtając drzwiami. Durna baba zrobiła dwa kroczki, postawiła worek, odwróciła się, zrobiła powrotne dwa kroczki i.. stanęła. Stała tak dłuższą chwilę pod tymi drzwiami, zanim dotarło do jej pustej pańciowatej głowy, że drzwi są trwale zamknięte i bez klucza ani rusz, chyba że włam, z tym że narzędzi brakło do tejże czynności. A drzwi zamknięte były albowiem wszelkie germańskie drzwi jakie dane mi było poznać obustronnie, mają zatrzask i roztwarcie ich możliwe jest kluczem albo od wewnątrz klamką. Kluczy nie miałam, od wewnątrz też mnie nie było, a pies niewychowany taki wpuścić mnie nie chciał. Stałam więc w tych kozaczkach, nogi zapuszczały mi już korzenie w betonie, kiedy nie wytrzymałam i usiadłam i sie rozpłakałam. Ze złości na głupotę. Długo nie posiedziałam, bo to luty i schody zimne bardzo, szczególnie, że z racji nieustająco otwartych lufcików z uwagi na śmierdzącą sąsiadkę z dołu, która to sąsiadka śmierdzi osobiście z powodu niemycia i śmierdzi papierochowo (bo pali chyba śmieci) na klatce było zimno jak nie wiem co.
Wstałam. Pochodziłam. Polukałam przez lufciki czy aby niemąż nie wraca. Nie wracał. Zawisłam więc na poręczy, coby nogi odciążyć i czekałam. Po mniej więcej godzinie powracający niemąż na w widok zwisającej obustronnie z poręczy i dygoczącej z zimna byłej żony dostał ataku śmiechu, zupełnie nie wiem dlaczego;-). Od tego wydarzenia, kiedy zbliżam się do drzwi z zamiarem przekroczenie progu-klucze obowiązkowo mam w dłoni i wielokrotnie sprawdzam, czy aby na pewno są to te właściwe.

10 komentarzy:

  1. He ,he uwielbiam Twój styl pisarski😅Nio do domku nie móc wrócić,dramat.Mój jeszcze mąż,wcinał kiedyś karmę dla psa czekając na klucz ze mną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać wciążmąż przeżył, wobec tego proszę o nazwę karmy-dla Reksinka jak znalazł:-))).
      I dziękuję za piękny komplement-na dodatek ja mówię, tak jak piszę albo piszę, tak jak mówię-kolejność dowolna:-). Ostatnio moje dziecko z racji rozluźnienia kontaktów odzwyczaiwszy się od matki-napisało mi w emalii-"mamo jak Ty śmiesznie piszesz" :-)))

      Usuń
  2. Upsss,karma to było Chapi czy jakiś Pedigree, niech Reksinek lepiej tego nie je.Mogłabyś pisać felietony ,taki talent ..jak czytam to mi radość życia wraca.Dzięki Edytko ,pisz częściej ,o wszystkim...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna moja czytaczka co to sama jest pisarką, taką prawdziwą Beatka z bloga Zabawna Literaturka zaproponowała, co bym kryminał popełniła, taki w stylu Chmielewskiej-problem w tym, że ja nie potrafię pisać na wymyślanie co było gdyby- jak kto popełni w moim otoczeniu jakiś zbrodzień-wtedy prosz bardzo.

      Reksinek sam takiej karmy nie tknie, co za mądre stworzonko:-)

      I po raz drugi dziękuję za piękny komplement-ja właśnie tak postrzegam świat i uwielbiam jak ludzie się śmieją, nawet ze mnie:-))). Na trochę o tym zapomniałam, ale jak już pamiętam,to nie pozwolę sobie tego odebrać o nienienie:-))))

      Usuń
  3. A może jakiś tekst dla kabaretu? Samo życie...hi,hi......
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie lepiej dla Was? Dla wyjątkowych i wybranych, co się sami wybrali do czytania? :-)))
      Pozdrawiam
      Edyta

      Usuń
  4. Oj, Edi, no widzisz - nie ja jedna jedyna namawiam Cię do pisaniotfurczości - styl już jest, a zbrodnię można przecież wymyślić... Żeby tylko nie było jak z Krystianem B., co popełnił, opisał i do mamra trafił w poszlakowym, ale Amerykanie kupili teraz od niego scenariusz do ekranizacji za melony dolarów (w pierdlu). A on cały czas twierdzi, że zmyślił zbrodnie, biedactwo. Tak więc zmyślaj i pisz, jak to będzie styl Chmielewskiej to nikt Cię nie zapuszkuje. Dar masz wielki - bo ja tylko (czasem) śmiesznie piszę, ale w gadaniu nijak śmieszna nie jestem (buuuuuuuuuu). W Tobi ewięcej konsekwencji. Piękne dzięki za komplementy, ale z nas dwóch, to pisarką prawdziwą jesteś TY. Buziaki, uśmiałam się po pępek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ok zaciukam franczeskę z dołu znaczysie śmierdziela i potem to opiszę, bo mnie babsztyl wnerwia do ...sama nie wiem czego. I wiesz Beatko ja od młodości chciałam pisać, tyle ,że pamiętnik kończył żywot mniej więcej po tygodniu, pomysłu na cośtfurczego nihuhu, więc było szaleństwo w szkolnych różnorakich pisaninach. Jednakowoż książka to jednak wielka odpowiedzialność. Hmm pomyślę...

      Usuń
  5. Edi :ppppppp Ty jak już coś "wysmażysz"to mistrzostwo jest normalnie,czlowiekowi się gęba samoistnie cieszy od ucha do ucha.
    Oj z tymi butami ,to i ja moglabym felietony napisać,ale nigdy nie wisialam na poręczy w niewygodnych kozaczkach:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pragnę schudnąćbezwysiłku, zmoderowało Ci komentarz zaiste nie wiem dlaczego. I wypraszam sobie stwierdzenie, że "wysmażam"-moja droga ja tylko opisuję otaczającą mię rzeczywistość w sposób obiektywny, stanowczy i bez upiększeń (z ogromnom godnościom) ;-))))). Przeczytałam ostatnio coś takiego, że jak człowiek się śmieje, to oszczędza na psychiatrze, a że na czymś trzeba oszczędzać-psychiatra też może być :-)))). A po za tym, im bardziej się śmiejecie, tym bardziej ma być śmiesznie i ju:-)))

      Usuń