czwartek, 14 lipca 2016

Letnie niemanie łazienki cz.II

We wtorek przed samym wyjściem do pracy pojawił się specjalista nr 3, któren okiem fachowym rzucił na kąt w łazience i zapowiedział się na jutro.Zapytany przy okazji o której będzie się uprzejmy pojawić, odparł że Morgen (rano). Przymuszony do bardziej konkretnego określenia czasu, stwierdził, że będzie 7.30-8.00 rano. Ok zwlekę się bladym świtem i będę oczekiwać magików.
Przy okazji magika nr 3 Reksio zrzucił mi laptopa na podłogę. Ze stołu. Biedak zaplatał się w kable, jak leciał gryźć intruza. Wiatrak mi za głośno chodził, no to teraz jest cicho, bo zasadniczo nie chodzi wcale. Ale do brzegu jak pisze Klarka. W związku imperatywem higienicznym nakazałam niemeżowi nabycie czegoś dużego i plastikowego, co mogło pełnić funkcje balii. Pierwszą wersją była wanienka dla dzieci, która zaraz po remoncie wylądowałby na strychu, jednakże niemąż dokonał szczątkowego myślenia i zakupił pojemnik plastikowy na różności, co to pod łóżko się wsuwa. Myślenia zabrakło na uzupełnienie kompletu przykrywą , pomimo sugestii pracownika sklepu, żeby to uczynić. Niemniej jednak zaposiadywuję aktualnie balię na kółkach, co to nada się do późniejszego wukorzystania i moje stanowisko kąpielowe wygląda tak:

Oczywiście nie biorę wody z toalety, a umywalki, bo mi tam leci ciepła :-)))).
Moja łazienka ma szerokość dwóch takich balii i nijak się ma do apartamentu przecudnej urody, który na ten przykład zaposiadywuje mój Sister. Apartament łazienkowy mojego Sistera jest tak duży i piękny, że nawet w przypadku większej ilości gości, spokojnie można tam rozłożyć materac i człowiek wygodnie się wyśpi, a nawet będzie miał super, bo do wszystkiego blisko :-)))
Do brzegu, do brzegu!
Na drugi dzień dane mi było poznać, co znaczy germańskie Morgen . Zasadniczo samo Morgen to jutro, ale am Morgen to rano, tak mniej więcej do 10.00. Niestety Germanie lubią sobie skracać zdania, co dla uczącej się ofiary bywa dosyć męczące. Niemniej jednak o ile dla magika nr 3 Morgen było rankiem, o tyle dla magika nr 4 okazało się jutrem. I tak rzeczona 4 raczyła przybyć do mnie w okolicach 10.30, wlazła do łazienki, zadzwoniła do szefa, szef nakazał pstrykanie zdjęć (na własne rodzone uszy słyszałam, bo głośnomówiący telefon był), zdjęcia zostały napstrykane, czwóreczka wyszła z łazienki i ze słodkim uśmiechem zapytała, o której wychodzę do pracy, bo on by to dziś może zrobił, z tym, że musiałabym zostawić go samego. Powstrzymałam dłoń i germańskie bala bala* cisnące mi się na usta, zadzwoniłam do niemęża, bo rozumienie tego, co mówił czwóreczka przekraczało moje zdolności, niemąz pogadał i jego też zatkało, w miedzy czasie czwóreczka żądał uwolnienia zamkniętego psa, bo się biedak meczy, on go widział, to taki słodki pies, co ostatecznie zdecydowało, że zostawienie faceta samego w domu nie byłoby dobrym pomysłem. Umówiliśmy się zatem na jutro czyli dziś. Chciałam doprecyzować o której, dodałam nawet "cirka" (około), nie dało rady. Było Morgen i już. Jak już wiemy z tego posta Morgen ma dwa znaczenia, zatem nie wiedziałam dokładnie, o której jutro ktoś raczy się pojawić i czy w ogóle. W tym samym czasie aktualny zleceniodawca niemęża usłyszał jego rozmowę i z lekka się zdżażnił. Tu muszę dodać, że istnieją dwa odrębne gatunki Germanów: tych których znam ja i tych których zna niemąż. Ci których znam ja to kombinatorzy, drobne złodziejaszki (wynoszą z firmy różne rzeczy) i zasadniczo leniuchy, ci których zna niemąż to porządni i praworządni ludzie z  co to Ordnung muss sein (porzadek musi być). Do maja tego roku uznawałam, że ci od niemęża to bez mała mityczne jednorożce, jednakowoż w maju poznałam Polaków z Berlina, którzy potwierdzili istnienie jednorożców, natomiast dzielą Germanów na tych z NRF (jednorożce) i tych z DDR (to jak ci moi). Ja pierdziu, miało być o łazience.
Więc żdżażniony zleceniodawca nakazał niemezowi natentychmiastowy telefon do naszej wynajmującej z informacją, że jak nie zaczną robić zaraznatentychmiast naszej łazienki, to my wyprowadzamy się do hotelu oczywiście na jej koszt, bo to skandal i poróbstwo brak łazienki w lecie. Z resztą jak niemąż chce, to on sam zadzwoni i poda stosowne paragrafy. Niemąż nie chciał, sam zadzwonił, postraszył, otrzymał solenne obietnice poprawy i tak dziś o godzinie 8.30 przyszedł ponownie magik nr 2.  Skuł resztki po starym brodziku, poinformował mnie, że musi nowy brodzik zamontować wyżej, dowcip o niezbędnych schodach wziął na poważnie, posprzątał i wyniósł gruz i mniej więcej po godzinie pracy pracy zawiadomił mnie, że idzie śniadać. Dosłownie. W germańskim można powiedzieć, że się je śniadanie na dwa sposoby: pierwszy normalnie, że "jem śniadanie", a drugi że "śniadam". W związku z powyższym, wiem, że dziś nie skończy, bo na pytanie czy chce kawy albo herbaty, odpowiedział, że nie bo sobie kupi. Czyli polazł do cukierni, co tu jest całkiem normalne.
Ja wychodzę do pracy o 12.15. Super po prostu.



* Puknij się w czoło, kuku na muniu itp. Wyobraźcie sobie, że machacie komuś dłonią na pożegnanie. Teraz tę dłoń odwróćcie i stroną wewnętrzną przybliżcie do twarzy tak mniej więcej na wysokość nosa i pomachajcie sobie przed tym nosem jak na pożegnanie, mówiąc przy tym bala, bala.
Potem już można bez bala, bala, samo machanie wystarczy. Tak mi się to spodobało, że wzięłam sobie na własność:-)).


6 komentarzy:

  1. Nie wiem, w jakiej czesci Niemiec zyjecie, ale u nas sie mowi Morgen na jutro, a na rano Morgen früh wzgl. frühmorgens - i wszystko jasne. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zyjemy w Hesji-oprocz tego, Morgen früh to u nas blady swit, czyli tak mniej wiecej wtedy, kiedy do prace zaczynam czyli 5 rano i niewiele pozniej, a oprocz tego posiadamy mrowie a mrowie dialektow-co miescina, to ma inny:))))

      Usuń
  2. Całkiem jak z programu "Usterka", a Ty się męczysz.
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobie zdjecie, nad czym tak ciezko pracowali:)))

      Usuń
  3. oglądałaś taki czeski serial "sąsiedzi"?

    OdpowiedzUsuń