niedziela, 23 października 2016

Kotlet mielony po germańsku

Kotlet mielony po polsku jaki jest, każda wie. Czasem smaczny, czasem mniej, czasem nawet przypalony. Ale zawsze zjadliwy. Mój pierwszy zrobiony własnoręcznie miał dodany chleb zamiast bułki, bo uznałam że pieczywo to pieczywo-żadnej różnicy nie będzie. Cel dodawania pieczywa był mi bliżej nieznany, po chlebie dowiedziałam się, że musi być bułka, żeby kotlet był bardziej "puchaty". Minęły lata, poznałam swoją przyjaciółkę Wsóweczkę pochodzącą z Podlasia i okazało się, że tam do kotleta dają chleb. Koło się zamknęło. Lata mijały, kotletów smacznych, bądź trochę mniej przewinęło sie w moim życiu sporo razem z ziemniaczkami, mizerią, bądź buraczkami mniam mniam. Znów minęło lat parę i do kotletów zaczęto dodawać różności: a to ser żółty, a to pieczarki, a to kaszę mannę z kapustą... Wciąż smacznie choć troszkę inaczej. A jeszcze bardziej potem wyjechałam do Germaii...
Pierwsze zderzenie z germańską kuchnią miałam zaraz po przyjeździe. Chłop zabrał mnie do tureckiej kurczakowni. Kurczaczek byłby przepyszny, gdyby nie tona albo dwie soli. Jedząc go miałam wrażenie, że jem sól łyżkami. Zwaliłam winę na Turków, bo kto to widział tyle solić?
Potem był problem z grochówką-groch kupiłam w ruskim sklepie, boczuś i kiełbaskę w germańskim. Ugotowałam, przyprawiłam jak zawsze, podałam na stół i wylałam do klo. Zupy nie dało się zjeść, bo była za słona. Uznałam, że to ja zbyt hojnie sypnełam solą. Potem kupiłam polskie kiełbaski w ruskim sklepie i fasolka po bretońsku dla odmiany była super. Potem był spotkanie przedświąteczne, znaczysie obiad w restauracji i... znów miałam problem ze zjedzeniem. Wszystko było za słone!!!!
Kolejne próby z germańską gotową żywnością oświeciły mnie, że oni z jakiegość powodu tak mocną solą-pewnie zamiast sztucznych konserwantów. Zaczełam gotować jedzonko wymagające wędlin całkowicie bez soli, bo to co było w tych wędlinach zupełnie wystarczało. A najlepiej jednakże z polskich, bo i smak i konsystencja są po prostu genialne. Czasem zjadamy coś w mieście, ja jednak wolę swoje własne. Uznałam, że na przemysł nie ma rady-musi być przesolone i już. I tak sobie żyłam w błogim solno/konserwująco/przemysłowym przeświadczeniu aż do zeszłego tygodnia.
Koleżanka z mojej zmiany poinformowała mnie, że zrobiła kotlety mielone i na pauzie sobie zjemy. Taki handel wymienny-ja się z nią owockami dzielę, ona pochrupajki różne przynosi. Tym razem przyniosła własnoręczne kotlety mielone. Z papryką czerwoną. Wyjęła je z torebki, odwinęła z folii sreberkowej i zaczęła wcinać. Kiwnęła do mnie ręką, co bym się poczęstowała. Zrobiłam co moje i podeszłam do niej. Bez żadnych obaw, wszak jedzonko domowej roboty było. Chwyciłam kotlecika w dłoń, zatopiłam w nim zęby i... z trudnem powstrzymałam się przed natychmiastowym jego wypluciem. Kotlecik był konsystencji pasztetu, z kawałkami bułki w środku, ale jak smakował-nie wiem. Nigdy nie jadałam mięsa z solniczki. Aż do dziś mię otrzącha, jak sobie pomyślę. Na moje kubki smakowe sól jest germańską potrawą narodową.

Smacznego Państwu:-)

11 komentarzy:

  1. Ha, na sól jestem dosc odporna, wiec pewnie bym przezyla. Mielonych juz wieki nie uprawialam :(. W moim regionie króluje swinina e baranina, a wolowine w pobliskim sklepiku zamawiaja raz na tydzien specjalnie dla mnie :(. Jest natomias lokalny specjal, który powoduje mi drgawki i chec panicznej ucieczki. Dla mnie jedzenie nie ma prawa patrzec na mnie z talerza, a pieczony leb barani to mógl by grac w jakims horrorku, a nie lypac upieczonym slipiem! Argh.... (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to, jak nasze jedzonko.
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najmniamniuśniejsze na świecie. Czy jakoś tak😁

      Usuń
  3. Ja tam sól lubię, ale takie ziemniaczki jak nam zaserwowali raz na Majorce to po prostu horror. Ziemniaczki pieczone w warstwie soli. Bleeee...
    U nas za to to w drugą stronę raczej. Niektórzy to soli nawet w domu nie mają bo uważają że sól dodawana jest do wszystkiego a to niezdrowo. Jak se nie posolę to se nie zjem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja chcę do Ciebie-bo jak sobie zasolę, to se nie zjem😁

      Usuń
  4. ha ha, to sobie przypomnij jak większość jedzenia u mnie dosalałaś, a było najzupełniej wystarczająco posolone.
    Buziak

    OdpowiedzUsuń