piątek, 25 kwietnia 2014

O szacunku będzie. Dla rodziców

Rodzice. Pierwsi pojawiają się w naszym życiu i powinni być w nim aż do kresu swoich dni. Powinni uczyć tego co ważne i mądre, zwrócić uwagę kiedy dziecko prezentuje niewłaściwe zachowania, a przede wszystkim kochać, kochać, kochać... Powinni być dla swego dziecka podporą, która z biegiem lat powinna przesunąć swój środek ciężkości na dzieci, które dla odmiany będę podporą dla swoich rodziców.
W takiej sytuacji o szacunku nie trzeba nic mówić, bo jest on "oczywistą oczywistością". Przynajmniej ja tak to odczuwam. I to że do szacunku nie można nikogo zmusić, bo on (ten szacunek) jest albo go nie ma. I nic pośrodku.
Moi rodzice nie zafundowali mi szczęśliwego dzieciństwa. Nie sprawdzili się w tej roli. W tamtych czasach ojcem i matką, babcią i dziadkiem, ciotką i wujem czyli całym moim światem była moja siostra. To ona wychowała swoją niewiele młodszą od siebie siostrzyczkę na takiego człowieka, jakim jestem dziś.
Nadal jest moją ostoją. W tym miejscu da się przeczytać, że darzę Ją ogromnym szacunkiem? Oraz oczywiście paroma innymi uczuciami, nie zawsze miłymi (bo anioła nie wyprodukowała) ;-).
Tato pojawił się w moim życiu jako "tato" a nie "ojciec" kiedy miałam mniej więcej 20 lat i trwa w nim do dziś. Swoim zachowaniem naprawił błędy i wypaczenia z lat mojego dzieciństwa i stał się takim Tatą, jakiego zawsze chciałam mieć. I mam :-). Tu chyba też da się odczytać szacunek, jakim go darzę.
Matki nie darzę żadnymi uczuciami. Nawet litością. Dzięki terapii wiem, że nie muszę szanować jej tylko dlatego, że "dała mi życie". I nie szanuję, bo sam fakt stworzenia nowego życia nie jest obligatoryjnym powodem odczuwania szacunku przez to nowe życie dla jego wytworzyciela. Przynajmniej ja tak myślę.
Powyższe przemyślenia wzięły mi się z ostatniej rozmowy, jaką ze mną "wychowawczo" przeprowadzono dwa dni temu. Miła na co dzień koleżanka próbowała przekonać mnie, że swoich rodziców powinniśmy szanować na dzień dobry z jednego powodu-a mianowicie stworzenia nas do życia. Moją jakże celną uwagę dotyczącą dzieci wyrzucanych na śmietnik, skwitowała stwierdzeniem, że to co innego. Jakie innego? Wszak nowe życie zostało stworzone i te dzieci którym udało się przeżyć, powinny nabożnym szacunkiem darzyć do końca dni swoich, tych jakże wspaniałych "rodziców".
Koleżanka ta z ogromnym uczuciem i zaangażowaniem w sprawę próbowała wzbudzić we mnie poczucie winy i nawrócić na drogę cnoty czyli szacunki dla matki. Zapytałam ją, czy gdyby miała własne dzieci, kazałby im szanować ich ojca? Faceta który ją tłucze i z nożem gania w pijackim widzie, który swoją fizjologię załatwia we własnym łóżku? Kazałby? Odpowiedziała, że tak. Bo to ojciec.
Skąd w ludziach takie pomysły?


6 komentarzy:

  1. czasem ludzie marnują sobie z trudem poukładane życie, wyciągając kolejny raz rękę do toksycznego rodzica. Pytasz, dlaczego? Religia, czwarte przykazanie, tabu, wreszcie silna potrzeba tożsamości. "Nawet jak ten ojciec jest najgorszy, to wiem, kim jest". Zadziwia mnie jeszcze coś - na pogrzebie z kanalii automatycznie robi się kochany mąż i ojciec, zauważyłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O czwartym przykazaniu nie pomyślałam, celna uwaga.
      Na pogrzeby chadzam wybiórczo, albo wtedy kiedy muszę właśnie dlatego, że mierzi mnie hipokryzja. Jeśli muszę-unikam peanów na cześć nieżywego. Nie był wart mojej uwagi za życia, tym bardziej nie obdarzę go uwagą po jego śmierci. Pozwolę sobie na ponury żarcik-tłumy na pogrzebie kanalii są chyba tylko po to, żeby upewnić się, że na pewno delikwenta zakopią.

      Usuń
  2. "...sam fakt stworzenia nowego życia nie jest obligatoryjnym powodem odczuwania szacunku przez to nowe życie dla jego wytworzyciela."

    Zgadzam się z Tobą. A używanie jako argumentu w dyskusji słów: "To co innego" zawsze mnie wkurza, bo nie oznacza nic - no może tylko podwójne standardy, jakimi kieruje się nasz rozmówca. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W formie żartu odpowiem na tę wypowiedz "A używanie jako argumentu w dyskusji słów: "To co innego" zawsze mnie wkurza,". Ja tak mam na kobiecą odpowiedz"nie, bo nie". Pozdrawiam Edytko :D Z.Z

      Usuń
    2. Hipokryzji i podwójnej moralności nie znoszę. Uciekam od takich ludzi aż się za mną kurzy.

      Usuń