środa, 16 kwietnia 2014

Wielka Majówka A.D.2012:-)

Rzecz miała miejsce w 2012 r.
Na fali ekhm, ekhem cierpienia (ironicznie) spowodowanego zaginięciem niemęża będącego wówczas mężem, kiedy to nie jadłam, nie piłam, nie spałam a jedynie podtrzymywałam funkcje życiowe z uwagi na obecność kociego- psiego upiora, który skutecznie odwracał moją uwagę od czarownych planów zejścia z tego łez padołu w sposób ostateczny, więc na tej fali weszłam sobie na czat tematyczny związany z alkoholizmem i współuzależnieniem. Nie spałam, byłam sama, zwierzaki nie były chętne do rozmowy, bo to nie wigilia była, to sobie czatowałam całymi nocami. Poznałam wtedy wyjątkowych ludzi, którzy nadstawiając wirtualne rękawy przyjmowali fontanny moich łez. Trwało to parę miesięcy. Powoli uspokajałam się, próbowałam przyjmować do siebie prawdy o alkoholizmie i o tym, co mnie może czekać u boku alkoholika.
Jednak najbardziej przemówiła do mnie historia życia opowiedziana przez młodą matkę alkoholiczkę.
Nie zacytuję jej tutaj. Ale to co mi opowiedziała, pozwoliło zrozumieć, że nigdy niepojmę tego, co dzieje się w głowie osoby uzależnionej, a podejmowanie takowych prób doprowadzi do obłędu. Mojego.
Od tego czasu maleńkimi kroczkami rozpoczął się proces mojego zdrowienia.
Goście odwiedzający ten czatowy pokoik od jakiegoś czasu organizowali zloty, zawsze podczas długiego majowego łikendu. Pojechałam i ja.
Nie wiem czego oczekiwałam. Raczej nie tego, co mnie spotkało, w końcu jechałam na spotkanie z zupełnie obcymi mi ludźmi znanymi tylko z wirtualnego świata:-). Zlot odbył się w Mielnie. Na dzień dobry pierwsze najtrudniejsze zadanie-dopasowanie znanych sobie nicków do twarzy. I pierwsze ciepłe uśmiechy i miłe słowa w moim kierunku. Niewymuszona serdeczność. I oczekiwanie na kolejnych uczestników zlotu z ciekawością, jacy się okażą. I kiedy czekaliśmy na ostatnią uczestniczkę zlotu, która na dodatek miała być moją wspólmieszkanką w pokoju, moi nowi przyjaciele postanowili sobie ze mnie zażartować.
Opisali moją współlokatorkę jako strasznie jędzowatą i wielką babę. Hmm... W naszym pokoju była wersalka i młodzieżowe łóżko. Wybrałam do spania to ostatnie, bo uznałam że wielka i jędzowata baba może mieć problem ze spaniem na za małym łóżku i problem, że jej tej większej wersalki nie odstąpiłam...
Tak się skupiłam w tym czekaniu na babę, że przegapiłam przyjazd drobnej kobietki. Wyraz mojej twarzy kiedy podeszła do mnie po klucz od pokoju-bezcenny. Na tej wielkiej wersalce w naszym pokoju trudno było ją zobaczyć :-).
To były najwspanialsze 4 dni w moim życiu od bardzo dawna. Dni pełne poważnych rozmów, żartów, waty cukrowej, spacerów po plaży, ogniska i piosenek z gitarą. Dni bez alkoholu. Tak po prostu. Bo można świetnie bawić się bez wspomagaczy. W Mielnie znów zaczęłam się śmiać, a naładowania pozytywną energią starczyło mi do października ubiegłego roku. W zeszłym roku nie pojechałam z powodu braku funduszy. W tym pojadę, bo moi przyjaciele postanowili sprawić mi cudowny prezent. Do odebrania za trzy tygodnie :-)).





Lepsze niż prozac :-))


I musowo nadmorski gofr fullwypas :-))





12 komentarzy:

  1. Ale z Ciebie laska ;) bo to Twoje zdjecia nie? Jedz koniecznie i laduj akumulatorki i baw sie i odpoczywaj i spaceruj po plazy.... i zachody slońca oglądaj i wschody tez ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komplement, cokolwiek na wyrost ale biorę jak na miarę :-).
      Tym razem zlot jest w Rochnie, niedaleko Brzezin i Koluszek, bo co roku kto inny organizuje i inne miejsca wybiera. Ale i tak będzie super :-)).
      Dziękuję :-)))

      Usuń
  2. Cieszę się z Tobą na ten wyjazd. Naładujesz akumulatory.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia. eva.s.

    OdpowiedzUsuń
  4. dobrej zabawy:) uwielbiam takie spotkania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też:-). Przyjeżdżają całe rodziny. Organizator dwa lata temu miał podwójne święto- 20-lecie bycia trzeźwym i jego wnuczek pierwszy raz przeszedł parę kroczków samodzielnie. Wszyscy mu kibicowaliśmy :-))

      Usuń
  5. Musisz być odważną kobietą. Co innego opowiadać o swoich problemach wirtualnie, a co innego twarzą w twarz. Nie każdego stać na taki krok. A jeśli chodzi o takie zabawne pomyłki, to kiedy przyjmowano mnie do pracy, nie było pewnej dziewczyny, której na chrzcie nadano imię Władysława. Miała się pojawić dwa dni później. Wyobraziłam sobie wielką kobietę z wąsem, a weszło chucherko o wyglądzie gimnazjalistki :) Pozdrawiam i życzę udanej zabawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem czy to odwaga. Tak myślę, że konieczność. Jeśli masz bałagan w pokoju, musisz do niego wejść. A jak to zrobić,gdy drzwi są zamknięte? Mus je otworzyć.

      Ja nie wiem kto dziecku daje na imię Władysława.To straszne :-)) Do wąsów dorobiłabym jeszcze stylonowy fartuch i juniorki :-)))

      Usuń
    2. Po dziadku dostała :) Ale znam jeszcze nastoletnią Władzię, siostrę Kseni do kompletu :) A w pierwszej kwestii będę się upierać, że to jednak odwaga. Znam wiele osób, które zdają sobie sprawę z bałaganu w pokoju i nigdy nie otworzą drzwi. Z różnych powodów.

      Usuń
  6. Biedne dzieci:-).
    Kiedyś nie chciałam otwierać drzwi, bo bałam się że cały ten sajgon wypadnie i co ja biedna zrobię. Jednak nikt inny nie mógł za mnie posprzatac.
    Hmm ja sobie przeczytałam co napisałam, wyszło że jednak odwaga. Hm, Hm :-)

    OdpowiedzUsuń