wtorek, 22 września 2015

Lojza

W życiu nie zrozumiem niektórych ludzi.

Lojza (piszę to tak jak tu wymawiają) brzmi równie paskudnie po germańsku jak i po polsku. Bo lojza to wesz głowowa. Już Was swędzi ;-) ?. Bo mnie od wczoraj okrutnie :-)
Wesz jest powszechnym zjawiskiem, wstydliwym cokolwiek, niemniej jednak w 100% uleczalnym.
Bywają co prawda nawroty, ale zależne są one od hmm koniunktury;-). Nie wiem jak w polskich szkołach u małych dzieci, bo od dość dawna takowych w moim otoczeniu brakowało, u germańskich
rozrywka jest powtarzalna nawet do 6 razy w roku. Niech tylko niemiłe stworzonko pojawi się na dziecięcej główce rodzice w trybie natychmiastowym są informowani o przypadłości, a najmocniej zawszony delikwent (rodzic ma obowiązek zgłosić hmm ilość prawdopodobną) nawet 4 tygodnie nie uczęszcza do szkółki/przedszkola. Dlatego też mało zrozumiała wydaje mi się wczorajsza akcja.
Otóż pracuje u nas niejaka Krystyna, zaposiadywczka 5-letniej córki. Krystyna jest Germanką. To wielka i niechlujna kobieta typu babochłop. Jednakowoż młoda, bo ma jakieś 30 lat. Pracowaliśmy sobie spokojnie, bo akurat wczoraj luzik był, gdy nagle w środku nocy (w okolicach przerwy,nocki akurat mam) na naszej hali gromadnie zaczęli pojawiać się pracownicy z "białego styropianu", zaś ci z naszych (z "czarnego"), którzy mają przerwę wcześniej niż ja, z nagła postanowili mieć ją później. I cóż bowiem się okazało? Otóż rzeczona Krystyna okazała się być szczęśliwą posiadaczką owych niemiłych stworzonek, o czym wszem i wobec radośnie opowiadała, potrząsając przy tym zalotnie włosami i proponując adopcję. W kantynie siedziała samiuteńka, bo ci poszli na przerwę wcześniej byli u nas, reszta czekała na później.
Po pracy kiedy szliśmy odbijać karty, ona stała przy odbijaczu ze złośliwym uśmieszkiem wciąż machając główką. Wokół niej panowała pustka.  Odbiła się "na wyjście" i w ramach reklamy chyba na głowę nałożyła opaskę z migających niebieskich diod. Wszystkich wokół zamurowało i staliśmy tak wpatrzeni w te niebieskie światełka błyskające w ciemności, jakby to ufo było. Czy cuś. Odblokowało nas dopiero jak usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiczek od jej auta.
Wiem, że ta kobieta jest dziwna ale żeby aż tak? Miłego drapania. Się :-)))

9 komentarzy:

  1. I jak tu ludziom dogodzić. Kobitka chciała się podzielić ze wszystkimi, ale nie, nikt nie chce brać.........
    W zamierzchłych czasach pracowałam w wiejskim przedszkolu i tam niestety takie "dobra" się zdarzały. Teraz pracuję z młodzieżą ponadgimnazjalną i nie słyszałam o takim przypadku posiadania. Z ciekawości zapytam też pielęgniarkę, która jest szefową medycyny szkolnej w moim mieście. Będę miała obraz zjawiska od przedszkola do szkoły średniej.
    Kończę, bo coś mię swędzi........hi,hi........
    regian

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje dziecie przynioslo te cuda ze szkoly gdzies w drugiej klasie podstawowki, w Polsce, zeby nie bylo. Reakcja pani nauczycielki jak jej powiedzialam na osobnosci, byla skandaliczna! Od razu poczulam sie jak czlowiek drugiej kategorii, dopiero mi przeszlo jak inna mamusia na ogolnym zebraniu powiedziala wszystkim ze w klasie jest wszawica i ze niech mamusie sprawdza glowy swym pociechom, i ze ona uzyla Fafika dla psow i jej corka jest juz czysta. Czyli - wstydliwa to przypadlosc i o niej sie nie mowi. Glow sie w Pl tez dzieciom nie sprawdza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem się zdarza, bo przecież z różnych środowisk dzieci pochodzą. Dzieci a nie dorośli. Ci ostatni to już przegięcie hodowlę utrzymywać i w pracy się tym chwalić. Ech ludzie...

      Usuń
    2. Edytko,ale tak serio to ta Kryśka normalna nie jest,jeżeli złapała to dziadostwo,powinna od razu tępić odpowiednimi preparatami i wciąć parę dni urlopu.....a ta sobie jeszcze opaskę z diodami ubrala zeby wszyscy widzieli "ruchomą fryzurę"...

      Usuń
    3. Urlopu brać nie musi bo półetatowiec jest-wystarczy, że zadzwoni i przesunie termin bo coś tam. Niestety to jest zakład pracy chronionej...
      Większość pracujących tu Germanów nie coś tegotam ma na zdrówku;-)

      Usuń
  3. Pytałam i ,od czasu do czasu, występuje rzut wszawicy w podstawówkach, ale na niewielką skalę. U starszych dzieciaków nikt nie sprawdza głów. Co jakiś czas mają różne pomiary { wzrost, waga, wzrok) i wtedy można wyłapać stan główek. Na szczęście w ostatnich latach nie było przypadku posiadania.
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu z tego co mi mama pierwszoklasisty co to do przedszkola chodził powiedziała, że nawet 6 razy do roku i w przedszkolu i w szkołach zabawa się powtarza. Nie wiem czy to dużo, czy mało. Jednakowoż abstrahując od dzieci, Krystyna babochłop zdecydowanie przesadza:-)

      Usuń
  4. Krycha,jakaś dziwna jest :-)))Kurcze,powinniście gdzieś wyżej zglosic ten problem,bo to tak naprawdę śmieszne nie jest....ale,ze w Germanii,gdzie ordnung mus sein,takie przypadki,to już pojąć nie mogę. :-)
    Mój Mlody teraz do gimnazjum chodzi,ale ani w przedszkole,ani w podstawówce nie bylo tego problemu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krycha półetatowiec jest, pracuje na "białym" więc ja rzadko kontakt z nią mam na szczęście. A że kuku ma to wiadome wszem jest-razu pewnego z okazji wypięcia się mego bo w karton głęboki pakowałam, strzelała mi w siedzenie z kamykami. Ogólnie rzecz biorąc to większość z Germanów ze mną pracujących to ma co nie tego ze zdrowiem z tym że w różnych częściach ciała;-)
      A ten germański ordunung wcale nie taki mus i jeszcze bardziej nie sein:-))))

      Usuń