środa, 14 października 2015

Paczka z poduszką

Niemąż zapragnął był narzędzi. We walizce. No więc korzystając  ze swej ętelegęncji (że co, że sama napisałam, że jej nie mam ostatnio?-resztki mi pozostały więc używam)  i faktu mieszkania na zadoopiu , a zadoopie ma to do siebie, że wszędzie jest daleko, skorzystałam z nowoczesnych technologii i rzecz zamówiłam przez internet. Niejako przy okazji zamówiłam też poduszkę podróżną. Poduszka podróżna podgłowna zawsze się przydaje w podróży, zwłaszcza jak człowiek wie, że podróż o której wie, będzie długotrwale dotkliwa. Otrzymawszy na emalię informację (dobry wujek Gugiel baaaardzo pomaga w zrozumieniu) kiedy i o której kurier z zamówionymi rzeczami się objawi, grzecznie warowałam pod drzwiami czekałam. W Wyznaczonym terminie dzwonek zabzyczał, pies dostał szału dzwonkowego (głupek szczeka nawet na dzwonek przy durnej reklamie środka na uspokojenie-no mnie też ta reklama nie uspokaja, więc psa rozumiem) chociaż to najcichszy pies jakiego znam i tylko dzwonek do drzwi go rusza, chwyciłam klucze w dłoń (klucze w dłoń chwytam już niejako z automatu) i poleciałam otwierać. Polatanie do otwierania musi być ostrożne, bo mieszkam na pierwszym pietrze, na które wiodą wąskie kręcone schody (fajnie się meble wnosiło nieprawdaż), no więc poleciałam ostrożnie, wyhamowałam przy drzwiach, roztworzyłam, usłyszałam miłe ojczyste "dzień dobry", podpisałam się na tym strasznym urządzeniu, na którym podpis wygląda jakby człowiek miał nie przymierzając parkinsona i wtedy mnie przymurowało w tych drzwiach.
 Co to jest?- pytam miłego kuriera
 No pani paczki -rzekł on.
 Moje?- zdumiałam się ja w stupor bez mała zapadłwszy.
Pani-potwierdził z mocą on
Pan się myli-rzekłam ja
Się nie mylę-odrzekł błyskotliwe i dokonał pospiesznej ewakuacji, machając na pożegnanie dłonią.
Ciężkim wzrokiem popatrzyłam na oba pakunki, poprosiłam siłę wyższą jakkolwiek ją pojmuję o siłę do wniesienia pakunków i przystąpiłam do wnoszenia. Tachając po wąskich kręconych schodach (pisałam o problemach z wnoszeniem mebli) najpierw jeden niesamowicie lekki, a następnie drugi dla odmiany ciężki jak olera karton, klęłam na czym świat stoi wujka Gugiela za jego tłumaczenia, bo że w kartonach nie było zamówionych przeze mnie rzeczy to był pewnik na bank.
Roztworzyłam drzwi do mieszkania, przepchnęłam przez próg przesyłki, przytrzymałam lecącego gryźć psa, zamknęłam drzwi, poleciałam po nóż, rozcięłam pierwszy karton (ten leciutki), zajrzałam do środka i... znów zapadłam w stupor, a przez głowę przeleciała mi luźna myśl, że jeszcze trochę tak pozapadam, to mi tak zostanie. Odzyskawszy zdolność poruszania się, otworzyłam drugi karton (ten ciężki), mając solidne postanowienie, że już mnie nic nie zaskoczy i... znów karwasztwarz mnie zatchło. Gdzieś na dnie kartonu w stosie germańskiej folii bąbelkowej słusznych rozmiarów (jeden bąbel to jak dwie saszetki dużego keczupu) znajdowała się walizka. Z narzędziami. I owszem dostałam, to co zamówiłam. Wujek Gugiel załatwił rzecz jak trzeba. Przeprosiłam wujka i rozmyślając nad germańskim rozmachem, zrobiłam zdjęcia paczki z poduszką. Paczka z walizką w związku z rozmiarem walizki miała adekwatną wielkość. Tak więc prosz państwa-paczka z poduszką we własnej osobie:





8 komentarzy:

  1. Boskie :))) Pękam ze śmiechu, olera jasna, jak ja teraz zasnę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No naprawdę? Wcale nie wierzę (obłudnie), bo to wcale nie śmieszne było (jeszcze bardziej obłudnie) :-)))

      Usuń
  2. Czyżby zabrakło im mniejszych kartoników? A gdzie oszczędność i ekologia?
    Myślę, że chcieli wszystkim poprawić humor.
    regian

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, oni tak pakują, moja siostra zamowila kropelki 20 ml,1 opakowanie, a zapakowane byly w pudlo chyba po telewizorku z kineskopem ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany boskie całego bloga chcesz ogarnąć????:-)))))

      Usuń
  4. Dobrze się czyta, więc dlaczego nie ? ��☺, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń