piątek, 20 września 2013

Nie jestem ekspertem

W komentarzu do posta "13-tego piątek" czytelniczka zadała mi pytanie, dlaczego nie odeszłam od męża alkoholika. Napisałam,że jeszcze nie dorosłam do tej decyzji. Nie wiem jaki obraz alkoholika widziała, bo większość z nas dopóki osobiście nie dotknie problemu, widzi alkoholika stereotypem, jako zapitego menela. Niestety tak nie jest. Alkoholizm dotyka wszystkie warstwy społeczne. Uzależniony może być
nauczyciel w szkole, farmaceuta w aptece, policjant, lekarz, kierowca autobusu, którym codziennie dojeżdżamy do pracy, miła starsza pani, którą spotykamy w sklepie,dyrektor olbrzymiej firmy.
Nie każdy wie, ze wybitny nieżyjący już profesor Lech Falandysz całe życie zmagał się z alkoholem. O aktorach, pisarzach, sportowcach wspominać nie będę. Każdego może to dotknąć. Alkoholik na poczatku nie musi upijać się w tzw."trupa".
Zwykle zaczyna się od małych ilości alkoholu, stopniowo zwiększając je przez lata. Bywa że taki wykształcony człowiek stoczy się nisko, upadnie na dno, a my spotykając go codziennie na swej drodze, nie widzimy wybitnej jednostki, tylko degenerata, bo uzależnienie odbiera człowieczeństwo.
Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że codzienny rytuał dwóch drinków, albo dwóch piw których potrzebę wypicia odczuwamy po powrocie z pracy do domu, może już być sygnałem ostrzegawczym. Może ale nie musi. Niemniej jednak kiedy zaczynamy tłumaczyć sobie, że musimy  się napić, bo jesteśmy zdenerwowani, zmęczeni, dla rozluźnienia - to nie jest dobrze.Tyle mojej skromnej wiedzy.
Jak na ironię to właśnie trzeźwiejący alkoholicy pomogli mi na pewnym etapie mojej terapii. Pokazywali w którym miejscu popełniam największe błędy w życiu z osobą uzależnioną. Wyjaśniali jakie czynni alkoholicy sztuczki stosują, aby osiągnąć swój cel. Jakimi świetnymi manipulatorami są. Osoby mające dobre wzorce rodzinne w zasadzie są bezpieczne :-), osoby z rodzin w których był alkohol już nie. Ale na temat DDA może innym razem.
Najlepszą metodą  na zmuszenie alkoholika do leczenia , chociaż nie zawsze gwarantuje ona sukces, jest zostawienie go własnemu losowi. NIE INTERESOWANIE SIĘ nim. Tego właśnie uczą na terapii dla współuzależnionych. Żeby nasze samopoczucie nie było zależne od tego, czy osoba obok nas jest trzeźwa czy pijana, żeby żyć własnym życiem a nie życiem osoby uzależnionej, żeby w końcu wyznaczać nasze własne granice.
Czasem się udaje. Czasem osoba uzależniona odzyskuje motywację do trzeźwego życia. I nie jest to cud tylko ciężka codzienna praca nad sobą. Bo nie ma cud-pigułki na trzeźwość.
 I właśnie dlatego, że wiem jak działa mechanizm uzależnienia, a wiedza ma skromna wciąż jest, daję czas mężowimemunietrzeźwemu szansę na poprawę, bo teraz mam" narzędzia", które umożliwiają mi danie mu tej szansy. I chociaż moje różowe okulary spadły mi z nosa, tłukąc się przy okazji, i chociaż już mężamegonietrzeźwego nie bardzo lubię, to wciąż mam nadzieję na spełnienie marzenia o domku z ogródkiem. Może takim, jaki dla mnie namalował...



4 komentarze:

  1. To ja pytałam:)Bo jak sama ujęłaś-"męża nie bardzo lubię".A że widzę kobitkę twardo stojącą na ziemi,ciekawiło mnie dlaczego przy nim trwasz:)Już wiem,trzymam za was kciuki.Pozdrawiam.T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem,że Ty :-). Chciałam przybliżyć temat, bo nawet ja kiedyś tam myślałam stereotypem. I to pomimo tego, że odkąd pamiętam moja matka piła. W mojej świadomości ona nie była alkoholikiem, tylko za dużo piła. Miewała zapaści alkoholowe, które tłumaczyłam lekarzowi z pogotowia wypiciem "lampki koniaku".Taka sytuacja:-)

      Usuń
  2. Zawsze wiedziałem,ze alkoholicy to talenty -:) . Piękny domek aż chciałoby się w nim zamieszkać i w ciepłe wieczory posiedzieć na progu grając cichutko na gitarze. Pozdrawiam cieplutko Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaa.... Nadzwyczaj utalentowani ekhm ekhm artyści :-).W każdym calu:-).

      Usuń