środa, 25 września 2013

O tym dlaczego nie mogę mieć kotów cz. I

Brakuje mi kota:-(. Tęsknię za ich ciepłem, miękkim futerkiem, mruczeniem do ucha, kłębkiem śpiącego kota na sobie, plątaniem pod nogami, nocną zabawą w "wypuść kotka, wpuść kotka"...
Pierwsza kota w moim życiu pojawiła się w 2002 r. Była odpowiedzią na rozpaczliwą potrzebę życia w normalności ze zwierzęciem u boku. Była kotą porozwodową. Stała się najlepszym przyjacielem mego wówczas 15-letniego dziecięcia. W latach późniejszych zazdrosna o niego do granic absurdu - w ramach protestu przeciwko dziewczynom sikała mu do pokrowca na gitarę, albo załatwiała tam inne rzeczy :-).
Kiedy kolejna dziewczyna znikała, kota cała szczęśliwa znów miała go całego dla siebie.
Michaśka zwana później Pontonellą z uwagi na niepohamowane łakomstwo jest kotką niezwykle ciekawską, inteligentną, sprytną. Ma typowe dla kotów rasy europejskiej umaszczenie szylkretowe:-)  Niestety jak większość kotów sterylizowanych cierpi na przypadłości z tym związane, "bolipupkę" ( za Jamesem Herriotem) oraz jak się ostatnio okazało jakieś schorzeniem nerek. Michasia ma dziś 11 lat.
Dwa lata później pojawił się kot, wyglądający jak ten z pierwszej reklamy pewnego kociego jedzenia.
Rozrabiak okropny przy swoich, przy obcych tchórzliwy jak nie wiem co:-). Dlatego na imię ma Chojrak.
Spędziłam z nimi cudowne lata.Dały mi z siebie wszystko to, co w kocie najlepsze. A ja... Ja je zawiodłam.
5 lat temu postradawszy rozum, wyprowadziłam się z Wrocławia. Nie mogłam zabrać kotków ze sobą ale wierzyłam, że dożyją szczęśliwie swoich dni, bo przecież zostały w swoim domku razem z moim dzieckiem.
Wierzyłam, że nadal będą miały ciepło i miłość. Cóż.Pomyliłam się. 4 miesiące temu moje dziecko poznało dziewczynę. Mieszkają razem od dwóch miesięcy. Od trzech tygodni koty mieszkają w jakiejś nieogrzewanej szopie. Chora Michaśka i tchórzliwy Chojraczek. Bo dziewczyna dziecka mego kotów nie lubi i brzydzi się nimi. Bo postawiła mu ultimatum albo ja, albo koty. Wybrał ją... Sam nie miał odwagi mi tego powiedzieć. A ja wciąż zastanawiam się, kiedy popełniłam błąd w jego wychowaniu...




17 komentarzy:

  1. Nie mogłyby te koty przyjechać do Ciebie? Proszę... Anka

    OdpowiedzUsuń
  2. One już by tu były, ale...
    Ja nie wiem, jak dalej potoczą się moje losy, czy tu zostanę-jeśli mąż nie przestanie pić, będę musiała odejść,niedługo ma się odbyć licytacja naszego domu-siostra męża wygrała sprawę o zachowek, pomimo decyzji teściowej, że jak kto się opiekuje, ten dostaje spadek. W tej chwili jest to kwota 132 tys..Ona nie odpuści bo to taki człowiek jest. A my jeśli zostanę z mężem będziemy musieli wyjechać,żeby zarobić na jakiś dom. Pies jedzie z nami, ma już paszport wyrobiony, nie damy rady z trzema zwierzakami po zagranicach mieszkać:(. Próbowałam znaleźć im dom tutaj ale tutejsi ludzi wyznają zasadę, że zwierzę ma samo się wyżywić.Odkąd dowiedziałam się, co zrobiło moje dziecko, walę głową w mur z rozpaczy jak sobie pomyślę, co one przeżywają:-((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KOCHANA ZRÓB TO SAMO CO ON- WYRZUĆ GO Z MIESZKANIA, ZOSTAWIŁAŚ MU JE, SKORO TEGO NIE DOCENIA- WYNOCHA.
      WSOWKA

      Usuń
    2. W październiku będę w domu. Sobie pogadamy. On ewidentnie ma mnie w d... nosie:-(

      Usuń
  3. A ten dom, w którym teraz syn mieszka jest Twój? Jeśli tak - wracaj tam - z mężem czy bez. A dzieciak z narzeczoną poradzą sobie - młodzi są. Albo pojada za granicę. Dlaczego Ty to musisz robić?

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. czyżby syn się uwrażliwił?

      Usuń
    2. Uwrażliwił? Nie, przez skórę nosorożca nic nie czuć

      Usuń
  5. Dlatego ja,że od roku nie spłacam kredytu, który zaciągnęłam w okresie zarobkowej prosperity. Miałam umowę na czas nieokreślony, wysokie zarobki, dawałam sobie radę. Niestety nie sypiałam z nowym dyrektorem. Niestety dla moich rat.Z nim sypiała inna pani, która zajęła moje stanowisko. Potem miałam pracę z zarobkami o 2/3 mniejszymi.Zrestrukturyzowałam kredyty i dawałam radę. Ale do roku nie mam pracy wcale. Więc muszę wyjechać, żeby zarobić i oddać, bo nie lubię jak gryzie mnie sumienie. A gryzie cały czas.

    OdpowiedzUsuń
  6. Skomplikowane to wszystko, ale .... gdybyś powróciła do W. - tam o pracę pewnie łatwiej, syn jakieś zobowiązania wobec matki też powinien mieć, choćby z ludzkiej przyzwoitości. Spróbuj to wszystko poukładać jeszcze raz. A kotom szukaj, szukaj intensywnie domu, nie zasługują na szopę. I tak jak ktoś wcześniej napisał - syna proponuję do szopy, razem z "wrażliwą" inaczej narzeczoną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisała to moja przyjaciółka, która dziecko me zna ooooohhoo albo i dłużej. I zazwyczaj mówiła o nim źle. A ja zazwyczaj broniłam dziecko, bo takie święte niby było.Otóż nie było, tylko ja nie chciałam nic widzieć.
      Za jakieś dwa tygodnie będę w domu, panna out, a dziecko jak mu się coś nie spodoba razem z nią.

      Usuń
  7. ALOSZKA

    MAM NADZIEJĘ ,ŻE SŁOWA WCIELISZ W CZYN.

    WSOWKA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy Tobie zadzwonię, o ile odbierze. Bo nie sądzę, żeby miał odwagę spotkać się ze mną osobiście

      Usuń
  8. Czytałam wcześniej i aż czuję jak Cię to boli, ale dzieci robią czasem takie rzeczy, że nie ma na to usprawiedliwienia. Robią to na swój rachunek.
    Kotów szkoda, nie moge nawet myśleć tym :((

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja nie myślę, ja siedzę i za fontannę robię. Dziękuję za dobre słowo, ale ja wciąż uważam, że gdzieś popełniłam błąd. Tak się nie traktuje starych przyjaciół.I to dla związku, który trwa tak krótko:-(

    OdpowiedzUsuń