niedziela, 22 września 2013

O tym dlaczego nie warto przywiązywać się do rzeczy

Moje życie to materiał na telenowelę brazylijsko-argentyńską :-). Słowo !
Przytrafiają mi się tak różne dziwaczne wydarzenia, że gdybym nie była nieuleczalną optymistką (z chwilowym spadkiem formy) to załamałabym się na amen.
Otóż w 2011 r. w Wielką Środę w godzinach 11-13 mieliśmy do domu włamanie. Dranie psiknęli czymś pieskowi, bo duży i raczej groźny i podjęli działalność rozrywkową. Wytłukli szybę w oknie kuchennym,
grzecznie odstawili kwiatki i inne duperelki z parapetu na na podwórko-znaczy się zadbali, żeby nie zniszczyć, wleźli do środka i.... Na tym skończyła się ich grzeczność i kultura. Dewastację zaczęli od kuchni. Wygarniali z szafek wszystko jak leci na podłogę, wybili szybkę w kuchence gazowej- nijak nie mogę zrozumieć po co, weszli na pokoje... To co zrobili to był akt czystego wandalizmu. Przybyli na miejsce zdarzenia policjanci, stwierdzili, że jeszcze nigdy nie widzieli takich zniszczeń. Że dom wygląda jak po przejściu trąby powietrznej. Ha! Nie mieli ze mną do czynienia:-). Ukradziono mi tylko biżuterię.W tej chwili
mam tylko jeden komplet ze srebra, ten który miałam na sobie w dniu włamania i biżutki, które robi moja siostra. Trzeba było kupić nową kuchenkę i wymienić wybitą szybę. I posprzątać... . Długo nie mogłam dojść do siebie. Strach towarzyszył mi jak nieodłączny cień. Zrobiłam nawet zdjęcia tego kataklizmu ale później puknęłam się głowę.Na diabła mi takie wspomnienia?
   Minął rok. Rok w którym nagromadzone złe wydarzenia doprowadziły mnie do załamania psychicznego.
Nadeszły kolejne święta Wielkiej Nocy. W Wielki Piątek rano pojechałam do siostry. Nie chciałam być sama w domu. Wróciłam po czterech dniach i zastałam dom wyczyszczony do zera. Tym razem mieli dużo czasu i zabrali już wszystko, co tylko przedstawiało jakąkolwiek wartość.Małe agd, sprzęt rtv, laptop, modem do internetu, aparat fotograficzny, stare telefony komórkowe, ładowarki, narzędzia z warsztatu...Nawet ślubne buty mężamegoaltualnietrzeźwego. Na butach nie bardzo się obłowili, bo zgubili jeden na podwórku. Tym razem dom nie był zdewastowany. Tylko jakaś menda spała w moim łóżku i nie była to Królewna Śnieżka. Zaczęłam się śmiać. Śmiałam się tak bardzo, że przybyli na miejsce zdarzenia policjanci uznali, że dostałam pomieszania zmysłów i wysnuli wniosek, że sama sfingowałam to włamanie.
Gdybym była ubezpieczona taka kradzież miałaby sens. Ale nie byłam. A ukradzione przedmioty miały być moim zabezpieczeniem. Chciałam je powoli sprzedawać, kiedy już pozostanę bez pracy, który to fakt miał nastąpić dwa miesiące później. Żartowałam , że tylko ja zostałam w tym domu do ukradzenia. Do dziś brak chętnych :D.
To właśnie wtedy uzmysłowiłam sobie, że nadmiernie przywiązywałam się do przedmiotów. Że nie warto mieć nic wartościowego, nawet emocjonalnie. Bo to tylko przedmioty - dziś są, jutro ich nie ma.
   Czasem łapię się na tym, że zaczynam lubić kubek w którym piję kawę, bo stare nawyki trudno tak szybko przezwyciężyć. Szybko jednak przypominam sobie, że to tylko przedmiot - dziś jest, jutro go nie ma...



 

2 komentarze:

  1. jestem przerażona, jak Ty to wytrzymałaś?I czy policjanci wykazali się czy umorzyli dochodzenie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze włamanie umorzyli po trzech miesiącach.W zeszłym roku złapali jakąś szajkę. Byłam nawet oglądać znalezione rzeczy ale moich nie było. Drugie umorzyli po tygodniu, bo naprawdę uważali, że to ja wymyśliłam to włamanie. A ja po prostu nie miałam siły już płakać. A według nich jak kobieta nie płacze, znaczy nic się nie stało.Musiałam wytrzymać, bo co by się stało z Reksiem i Koczisem, gdyby mnie zabrakło?

    OdpowiedzUsuń