Do pacjenta wczoraj coś dotarło. Coś czyli mój komentarz o zwierzaczku. Całą noc łaził i powtarzał, ze nie odda nikomu pieseczka, bo to jego domek jest. Rano ogarnął się i poszedł do pracy. Znaczy się, nie muszę latać po lesie w charakterze nimfy błotnej w celach zarobkowych. Znaczy się też, że nikogo nie otruję grzybami ;-). Psinek będzie miał swój rosołek. I wczoraj moje słoneczko zrobiło coś cudownego :-).
Jutro napiszę. A dziś... Dziś nowy dzień, nowe siły:-). Dziękuję Wam ogromniście:-).
Myślę i myślę i nie wiem co napisać, chyba tylko to, ze cieszę się, że kolejny kryzys za Tobą. :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie za mną:-(
OdpowiedzUsuńO, a co to za gadzina znów na Twojej drodze?
OdpowiedzUsuńWciąż ta sama niestety
OdpowiedzUsuń