niedziela, 20 października 2013

Rozmowa rekrutacyjna-odsłona druga, czyli jak się pracuje na "śmieciówce"

Ostatnie dni były wyjątkowo paskudne. W ciągu 5-ciu dni zleciałam z wagi 6 kg. Niby fajnie, ale tylko niby.
Złamałam wszystkie możliwe zasady znane mi z terapii, żeby tylko mążwciążpijany poszedł do pracy i zarobił jakiś grosz.I kiedy w portfelu zostało mi tylko 2 zł, a i tak kupowałam jedzonko tylko dla zwierzaka, widok smutnych oczu Reksinka poruszył w nim resztki sumienia i powlókł się do pracy.Zarobił parę groszy, zapłaciłam prąd i zostało cokolwiek na jedzenie. A na dobitkę moja terapeutka uznała,że znów jestem współuzależniona. Super. A ja posunę się do stwierdzenia, że jestem nie tylko współ, ja jestem całkiem uzależniona. Od odrobiny jedzenia codziennie, od zapłacenia rachunków. Łatwo być niezależnym, kiedy ma się pieniążki. Posunęłam się nawet do tego, że schowawszy dumę do kieszeni, poszłam do opieki społecznej. ale to już na inny post, bo to co usłyszałam to zwyczajny skandal.
   
    Szczęśliwie dla mnie znalazłam ogłoszenei o pracę. Rekrutującym była agencja pośrednictwa pracy z "human" w nazwie. Hmm. Powinno być mięso mielone raczej, bo takiego draństwa jeszcze nie spotkałam.
Ale do brzegu. Zadzwoniono do mnie z propozycją spotkania, na które oczywiście zgodziłam się. Jako że byłam po za domem, szczegóły spotkania zostały przesłane mi SMS. Zgodnie z życzeniem pani rekrutującej potwierdziłam obecność smsem zwrotnym i cała uchachana leciałam do koleżanki, coby się pochwalić.
Jakieś 20 min, później otrzymałam kolejnego o odwołaniu spotkania i wyznaczeniu nowego terminu w bliżej nieznanej przyszłości. Cóż... Balonik euforii pękł i zdołowana powlokłam się do domu. Jakiś tydzień później znów zadzwoniło i umówiło się na kolejne spotkanie, solennie przepraszając za poprzednie zamieszanie.
Znów wróciła nadzieja na własny piniądz. Spotkanie miało się odbyć w knajpie odległej od miasta jakieś 3 km, a ode mnie w sumie 4,9 km, co w przeliczeniu na dojście piesze miało zająć mi 1h6min, co skrupulatnie wyliczyła telefoniczna nawigacja .Mądra jest ta nawigacja, widać że nie blondynka:-). Na Niemiłe Panie czekałam 1,5 godziny razem z pięcioma innymi dziewczynami. No cóż przynajmniej się dotleniłam. Niemiłe Panie nie odbierały telefonów, bo i po co miałyby to robić? W końcu jedna z oczekujących dziewczyn dodzwoniła się do Niemiłych Pań i uzyskała informację, że oczekują nas na stacji paliw na drugim końcu miasta, w sumie jakieś 7km od miejsca pierwotnie wyznaczonego. Czyli 1,5 godziny marszu. Na całe szczęście, jedna z  nieszczęśnic miała własne auto i w związku z powyższym zabrała całe zmarznięte towarzystwo na miejsce kolejnego spotkania. Niemiłe Panie tłumacząc przyczyny swego spóźnienia oraz zmianę miejsca spotkania korkami (wiecie,rozumiecie) posadziły nas przy stole celem omówienia warunków pracy i podpisania umowy. Korki za Warszawą na trasie Wyszków-koniec świata, ciekawa rzecz... Niemiłe Panie oznajmiły, ze muszą wymienić całą załogę, bo to złodziejki straszne są. Z resztą jedynym powodem całkowitej wymiany załogi w tej sieci są kradzieże. Sądzę, że i ja będę za krótką chwilę straszną złodziejką. Umowy zostały podpisane z każdą obecną na spotkaniu dziewczyną, bo każda wyraziła chęć pracy. Umowa zlecenie dodam że to jest. Pól etatu za 8 zł/h brutto. Czyli jakieś 540 zł na miesiąc. Max 600 zł. Mnie wzięto na tzw. pierwszy ogień. Pracuję od środy, zasuwam jak za starych dobrych czasów u starej wariatki Marychy - Marycha jest osobną historią, wartą opisania, nieprawdaż Wsóweczko ? :D. Na miejscu okazało się, że kierowniczka sklepu nic nie wie o nowych pracownikach,tudzież o kradzieżach, a pracujące tam dziewczyny zostały wyrzucone na bruk bez słowa wypowiedzenia. Wiem, że i mnie w każdej chwili może spotkać podobny los, bo pozostałe przyjęte są rezerwowymi trzymanymi na wypadek, gdybym zaczęła kraść. Niemiłe Panie nie musiałaby wtedy ponownie przyjeżdżać na to zadoopie, w którym mieszkam. Radość z każdej zarobionej złotówki skutecznie gasi mi wspomnienie łez jednej ze zwolnionych kobiet. Mąż alkoholik, trójka dzieci w szkole i tylko te 540 zł na utrzymanie...

2 komentarze:

  1. oj, smutne to, co piszesz. I to współuzależnienie i łzy kobiety zwolnionej i że ta Twoja praca taka niepewna i mało płatna, no ale.... jest/

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze że jest - jakakolwiek. W kwestii współuzależnienia - tylko dzięki temu, ze przez chwilę byłam grzeczna, udało mi się skłonić go do powrotu do pracy. Nadal mu nie piorę i nie gotuję, ale wtedy - musiałam i był to świadomy wybór. I tylko ta kobietka, która nic nie zrobiła - nie było żadnego powodu, dla którego trzeba było ją zwolnić - dręczy mnie bardzo. Chodzę po tym sklepie, widzę jej łzy i słyszę pytanie: dlaczego? Ech...

    OdpowiedzUsuń