wtorek, 29 maja 2018

Ucho do siatki.

Pantera była uprzejma stwierdzić niejako proroczo, że zafundowałam sobie siatkę na podroby.
Niestety, niestety porzondna (nie poprawiać) siatka winna mieć uchwyt, bo takie ściskanie w garści zasadniczo mało wygodne jest.
Kiedy brałam skierowanie od dr Joasi do wtykacza siatek, padła z jej strony sugestia na wizytę u oddolnego. Kontrolnie i z podejrzeniem. Zrobiłam se ci ja termin na 24,05-całkiem szczęśliwie mi się złożyło, że tego samego dnia miałam rezonans kręgosłupa, zatem udałam sie byłam do oddolnego,
zasiadłam, majtnęłąm nogami w górę, bo sie był fotel dość gwałtownie uniósł, potrzymałam se te tamte metalowe, co się je wtyka w wiadomo co, oddolna bo to była ona, zacukawszy się nieco, zadała pytanie na okoliczność zobaczenia, co tam sobie obejrzała. Odpowiedziałam twierdząco, na co ona radośnie zawiadomiła, że idę na kolejną operację, związaną z dorabianiem uchwytu do siatki.
Fotel zjechał na dół, z lekka ogłuszona podążyłam za parawan w celu przyodziania się i próbowałam udawać, że nie rozumiem. Niestety zrozumiałam, wciąż ogłuszona poleciałam sikać do słoika, na okoliczność mienia, albo niemienia bakterii, dostałam papier z datą operacji i w stanie permamentnego ogłuszenia, udałam się byłam do miejsca, gdzie wpuszczono mnie w kanał czyli tunel. Podczas 15 minutowego pobytu w kanale, wśród ogłuszającego łomotu maszynerii, zdołałam zebrać myśli i stwierdziłam, że tak łatwo się nie poddam. O nie, nie będą mi bezkarnie sklepu z walizkami wew wnętrzach mych robić. Nie i już! Wyjechałam z maszynerii i zgodnie z poleceniem, zasiadłam byłam w poczekalni w oczekiwaniu na lekarza radiologa. Bo tu prosz państwa nie trza 10 dni na opis czekać. Zatem siedzę i czekam, przypominam, że myśli zebrane mam, nawet niedługo czekam, bo po jakich 10 minutach wzywa mnie lekarz, funduje jak każden jeden tutaj solenny "szejk hend" i zaczyna objaśniać, co też on uwidział. Z całej jego przemowy zrozumiałam, że coś dwa, że nie ma dramatu i że opis wyśle faksem do mojego ortopedy. Tym razem z pomięszaniem zmysłów dojechałam na autopilocie do domu, bo po przemowie doktorka tzw mózg odmówił mi posłuszeństwa. Na drugi dzień tj. 25,5 pojechałam do dr Joasi po przedłużenie zwolnienia.
Na widok papiera operacyjnego radośnie zakrzyknęła "brać", zadzwoniła do tunelowego i wzięła opis badania i sie okazało, że to co bolało, to był wypadnięty dysk. Mały dysk cokolwiek to znaczy.
Ja z opisu zrozumiałam li i jedynie, że mam skoliozę. Papier napisany jest w kosmicznym narzeczu, albowiem nawet znawcy germańskiego nie zakumali o so kaman :))). Cywilni znawcy.
Zatem 19,06 ponownie odwiedzę szpital w celach operacyjnych.
Mam jeszcze skierowanie do laryngologa, ale już boję się pójść... ;)



Do napisania się z Państwem.

8 komentarzy:

  1. Jak juz Ci chirurg flaki w siatce uwiezil, a ginekolog do tej siateczki uchwyty doszyje, to juz nielatwo mi sobie wyobrazic, co wiecej moglby laryngolog napsocic. No chyba, zeby zarzadzil wyciaganie tej dupnej siatki przez gardlo. Ale nie wydaje mi sie, dolem latwiej. :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiałam się do łez z komentarza Anny Marii P.
    A tak już na poważnie z przepukliną i siatkami nie ma żartów. 5 lat temu przez zaniedbanie lekarzy zmarła moja siostra. Jelito wrosło jej w siatkę.
    regian

    OdpowiedzUsuń
  3. To Ty sie do dentysty nawet nie umawiaj...
    :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strach się nie umawiać. Jak zęby zaczną wypadać, mogę się zadłąwić... Ach te medyczne dylematy :D

      Usuń
  4. o rany, tylko pogubionego dyski Ci brakowalo :(. A poza tym, jeszcze istniejesz????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbuję. Jednakowoż odczuwam ból tegoż istnienia...

      Usuń