IDIOTKA (dużo tego wyjdzie-znów muszę podzielić) - I
Mamy rok 2009. Teściowa niedomaga coraz bardziej, więc razem ekhm, ekhm ukochanym ustaliliśmy, że on zajmuje się swoją mamą pozostając w domu, ja pracuję zawodowo bo zarabiam dobrze, a tu dla kobiet z pracą ciężko, o godziwym wynagrodzeniu nie wspominając. Do domu wracałam bardzo późnym wieczorem, ugotowałam to co teściowa lubiła najbardziej oraz coś dla nas i myk do spania. Tzw." ukochany"
solennie bladym świtem czyli o 5.30 odwoził mnie do pracy, przywoził po 20, czasem kiedy była taka potrzeba zawoził w środku nocy żebym mogła sprawdzić, co znów włączyło alarm. Aha i kawę do łóżka codziennie rano miałam podaną oraz na pęczki "moich księżniczek" i tym podobnych nazwań też miałam do upojenia. Ogólnie czułam się mocno rozpieszczana i pomyślałam, że w końcu jakieś marzenia mi się spełniły:
domek z ogródkiem i obok ktoś, dla kogo jestem najważniejsza na świecie...
Pierwszy kredycik* wzięłam w marcu 2009 r. Zrobiliśmy kanalizację,nowa instalację elektryczną, siłę do domu i do warsztatu, przepływowy podgrzewacz wody na lato (żebym cały czas miała ciepłą wodę), wyrzuciliśmy stary piecyk z domu i pociągnęliśmy rury od kotłowni, żeby jednym piecem ogrzewać warsztat i dom. Wszelkie zmiany remontowe działy się już po śmierci teściowej, bo odeszła do lepszego świata w Wielki Piątek. Nie wiedziałam że ryż na mleku może dać satysfakcję, ale dał mi ogromną, bo to była ostatnia rzecz, którą dla niej zrobiłam.
Kredycik nr 1 trzeba to dodać wzięłam bez obaw - przecież ukochany został posiadaczem trzech sporych działek budowlanych oraz siedliska. Sprzeda się działkę, kredycik będzie spłacony.
Po śmierci teściowej do akcji wkracza córka mego "ukochanego" wraz ze swą rodzicielką. Poprzez komornika domagają się zwrotu zaległych alimentów w kwocie uwaga: 74.000 zł . Zatkało mnie. Jakie zaległe, skoro będąc ze mną cały czas płacił? Znaczy się pieniądze zarabiał kiedy teściowa miała dializy. Tzw." ukochany" poleciał do komornika i po złożeniu pierdyliona wyjaśnień, kwota zaległości zeszła do niespełna 40.000. Wiem, że teściowa miała pocztowe dowody wpłat, bo mi je pokazywała ale dowody te w cudowny sposób zniknęły, podobnie jak wiele innych ważnych dokumentów. A że siostra "ukochanego" kiedy jeszcze przychodziła do matki twierdziła, że zgubiła klucze od domu, to wydaje się być oczywistym określenie sprawcy "cudownego" zniknięcia. Działalność siostry tzw."ukochanego" w kwestii współdziałania ze swą bratanicą rozwinie się bardzo w terminie późniejszym. Na ten czas mamy dług, komornika i wpis do księgi wieczystej. Mamy też kupca na działkę nr 1. Ja w tym czasie przebywałam na szkoleniu w stolycy przez całe trzy miesiące. Właśnie wtedy tzw."ukochany " zaczyna popijać, nie za często ale jak podaje, z rozpaczy po śmierci matki. Łykam to jak młody pelikan. W między czasie tzw."ukochany" będąc w stanie wskazującym podpisuje oświadczenie pełnomocnikowi swej córki NIE doczytując dokładnie, co tam jest nawypisywane. W zamian za to może sprzedać działkę. Mamy czerwiec. Kupcowi bank wstrzymuje kredyt, do nas zgłasza się umówiony majster od budowy płotu - pożyczam 5.000 od swej matki. Pojawia się kupiec nr 2 na działkę nr 2- matka córki tzw."ukochanego" mówi mu w rozmowie telefonicznej, że dokonają wypisu z księgi, jeśli tzw." ukochany" wpłaci 12.000 na konto córki. Na jego stwierdzenie, ze nie ma takich pieniędzy - tamta mówi, żebym ja wzięła kredyt. I biorę - kredycik nr 2. Żadne czerwone światełko mi się nie zapala, bo czemu miałoby to zrobić? Nadchodzi sierpień -kupiec nr 1 otrzymuje swój kredyt. Pełnomocnik córki, kupiec oraz tzw."ukochany idą do notariusza. Tam pełnomocnik córki żąda, aby pieniądze ze sprzedaży wpłynęły uwaga: na JEJ konto. Nie komornika. Tzw."ukochany" nie widzi podstępu żadnego i po konsultacji ze swoim prawnikiem, wyraża na wszystko zgodę. Pieniędzy nie widzimy wcale. W październiku pismem do komornika pełnomocnik córki informuje go o wpłacie 24.336 zł na poczet zadłużenia alimentacyjnego? Jakie 24.336 skoro za działkę było 52.000? Prawnik tzw."ukochanego" sprawdza co się da i mówi, że nie wie dlaczego, pisze dziwne pisma do sądów, sądy odrzucają... Czas płynie.Odsetki lecą. Kredyciki trzeba spłacać. We wrześniu klient nr 2 daje zaliczkę na poczet sprzedaży działki nr 2. W październiku wylatuję z pracy, tej z dobrymi zarobkami. W listopadzie odbiera mi rozum całkowicie i biorę ślub. To był pierwszy i ostatni raz kiedy rodzina i prawie wszyscy przyjaciele przyjechali do mnie. Ostatni też raz śmiałam się tak od serca. Pewnie zaczyna działać klątwa mojej babci...
CDN...
Jaka szkoda, że system ostrzegania nie zadziałał. Aż boję się pomyśleć, co dalej mogło się wydarzyć. Anka
OdpowiedzUsuńWydarzyło się niestety :-(
OdpowiedzUsuńMłody pelikan...
OdpowiedzUsuńJa piedziu, jak mawiał mój Tato..
No dobra, niech będzie. Stary pelikan.
UsuńProszę o dalszy ciąg...Anka
OdpowiedzUsuńNormalnie jak nadzorca:-). Nie ma rady, lecę pisac.
UsuńBARDZO MILE WSPOMINAM TO WASZE WESELICHO, ALE GDYBYM WIEDZIAŁA TO ZA WŁOSY BYM CIĘ WYTARGAŁA Z TEGO URZĘDU.
OdpowiedzUsuńA MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE, CUDOWNIE, WSPANIALE.
CAŁY CZAS POWTARZAM , ŻE SILNA BABKA JESTEŚ, NIE DASZ SIĘ BYLE KOMU ZNISZCZYĆ.
WSOWKA
Weselicho było super za sprawą fantastycznych ludzi Wsóweczko. Gdybym ja wiedziała, to nie musiałabyś gnać 500 km żeby sobie fryz zrobić weselny, a po wyjściu od fryzjera natychmiast go rozczesać :-). I pamiętaj, że wtedy miałam króciutkie włosy - nie było za co szarpać :-(
OdpowiedzUsuńNadzorca, nie nadzorca, ale ciąg dalszy musi być :) Anka
OdpowiedzUsuńTaaa... Amerykańsko-południowe telenowele wciągające są :D
UsuńBuuu.... kolejnej części ni ma, a przecież poleciałaś ją pisać. Pewnie pobłądziłaś, nic to, poczekam … :)
OdpowiedzUsuńWczoraj święto wiedźmy było, mietłą o druty przyhaczyłam:-)
Usuń