sobota, 30 listopada 2013

Jaka jestem - nie wiem :-(

Kiedy w marcu terapeutka Magda z Ośrodka zapytała, czy jeszcze potrzebuję pomocy, pełna niezrozumiałej pychy odpowiedziałam, że już nie. Nie, bo jestem WYLECZONA. Sama sobie poradziłam, sama będę sobie radzić.Kiedy w październiku po tym jak złożyłam pozew Ewa  powiedziała, że znów jestem współuzależniona-obraziłam się na nią, bo co mi tu będzie takie bzdury opowiadać. JA WIEM LEPIEJ, ŻE NIE. Dwa tygodnie temu z podkulonym ogonem, znów boleśnie poraniona, pobiegłam po pomoc do Ośrodka, tym tylko różniąc się od siebie samej sprzed trzech lat, że nie pytałam co mogę zrobić żeby On przestał pić, a poprosiłam o pomoc dla siebie. Cały ten misternie zbudowany domek z kart pod nazwą "Wiem lepiej" rozsypał się w drobny mak. Dziś wiem, że przez prawie rok okłamywałam siebie bardzo skutecznie,wmawiając sobie że panuję nad sytuacją, że to co pozwoliłam sobie robić, już nigdy więcej się nie zdarzy... . To co robiłam nosi bardzo ładną nazwę: "systemu iluzji i zaprzeczeń", ale pod tą nazwą kryje się tyle paskudnych rzeczy, które osoby współuzależnione robią same sobie w celu "zaczarowania"rzeczywistości, że zdrowo myślący człowiek nie jest w stanie ogarnąć tego i zrozumieć.
Bo nie ma znaczenia kim dla osoby współuzależnionej jest osoba zmagająca się z nałogiem- rodzeństwem, rodzicami, dziadkami, współmałżonkami, przyjaciółmi, znaczenie ma to, że współuzależnieni pozwalają, aby centrum ich własnego wszechświata stanowił alkoholik i jego potrzeby zamiast swoich własnych.
Ewa pomogła mi uporać się z matką. Pomimo tego że matka mieszkała wiele kilometrów ode mnie i od wielu lat nie zajmowała się mną wcale, jej alkoholizm wciąż wywierał na mnie bardzo silny nacisk. Przymykałam oko na jej ciągi alkoholowe, szczególnie że w chwilach trzeźwości miałam z tego tytułu gratyfikację. "Należy mi się" - tak uważałam. Szkoda że podobnie nie uważałam, kiedy pijana wydzwaniała do mnie, zadręczając do utraty tchu. Nie potrafiłam odłożyć słuchawki, przerwać rozmowy bo się bałam.
Czego? Nie wiem. Dopiero Ewa na grupie kiedy po raz kolejny plułam jadem na picie mojej matki, uświadomiła mi co robię. Co pozwalam sobie robić. Zapytała czego się boję? Sama nie widziałam ale wymyśliłam, że matka, że szacunek... . Ewa roześmiała się i powiedziała, żebym tak naprawdę zastanowiła nad tym szacunkiem, bo przecież matki nie szanuję, a szacunek dla rodziców nie należy się z" urzędu", tylko trzeba na niego zapracować. Zaczęłam myśleć i znów wymyśliłam-przecież nie chcę sprawić matce przykrości, tym że przerwę rozmowę, że ona się obrazi. Ewa znów się roześmiała i zapytała, czy zdaję sobie sprawę, że to nie ja sprawiam matce przykrość a odwrotnie? Że każda rozmowa z matką przynosi mi rozgoryczenie, niechęć do siebie samej i frustrację. Cóż - prostota tego stwierdzenia poraziła mnie. Przecież to prawda, że od bardzo dawna nie szanuję matki, a kiedy dzwoni pijana ma w głębokim poważaniu to, co ja czuję. Początki były trudne, ale dziś kiedy zdarzy się, że będąc trzeźwa zadzwoni i próbuje swoich gierek, mówię, że nie mam czasu, a kiedy dzwoni pijana, mówię "mamo jesteś pijana, nie będę z Tobą rozmawiać". I odkładam słuchawkę. I wcale ale to wcale nie mam wyrzutów sumienia. Dobrze mi z tym. Potrafię też wyznaczyć granice. Cieniutkie i wątłe one są, ale są. Co zrobiłabym w konfrontacji z silniejszym niż ja "wrogiem" trudno powiedzieć, ale już nie pozwalam narzucić sobie tego, co uważam za niedobre dla mnie. Też fajne uczucie i brak wyrzutów sumienia:-). Wiem, że przede mną ogrom pracy nad sobą. Wiem to, ale czy rozumiem?


10 komentarzy:

  1. jeśli nawet w matce nie masz wsparcia to nawet sobie nie wyobrażam, jak Ci musi być trudno. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam i nie miałam. Dlatego tak ciepło mi się robi, kiedy czytam o Twojej.

      Usuń
  2. Rozumiesz czy nie, ale idziesz dobrą drogą i to się liczy. A ta praca nad sobą, czy to nie najlepsza z prac?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma lepszej Gosianeczko, bo może kiedyś uda mi się zdjąć ten gorset, który ciasno mnie pęta.

      Usuń
  3. Sister, trafiłam-przeczytałam. Jak już wielokrotnie mówiłam _masz gdzie wrócić i masz wokół siebie ludzi którzy ci pomogą, ale...decyzja należy do Ciebie. Co było nie zniknie, trzeba iść do przodu. "Klątwa Babci" w różnym stopniu dotknęła nas wszystkich, a ja dodatkowo, ponieważ jestem jaka jestem mam na głowie dożywotnio naszą rodzicielkę. Nie będzie łatwo, ale jak już zdecydujesz, że przynależny do Ciebie debil nie zasługuje nawet na kopniaka w du...ę dasz radę.Problemy nie znikną, ale będziesz się budziła w czystym łóżku bez pijaka obok. Powoli zaczniesz wychodzić z dołka pod warunkiem, że zaczniesz polegać na sobie, bo bo tak naprawdę jesteś jedyną osobą, która może sobie pomóc. Wierzę, że dasz radę i że kiedyś będziemy się śmiały z klątw i debili którzy odeszli w niebyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyprzedzaj faktów-pisanie klątwy nie zakończone. Sama to wymyśliłaś :-)

      Usuń
  4. Posłuchaj siostry - decyzja należy do Ciebie. Trzymam kciuki, abyś w to uwierzyła. No i oczywiście ponaglam z ciągiem dalszym klątwy :) Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się pakuję. Nie mam na co czekać. Tylko strasznie się boję braku pięniędzy :-((. Tu póki co mieszkam za darmo. Ech...

      Usuń