poniedziałek, 18 listopada 2013

Zakochana idiotka czyli listy z urzędów -cz.IV ostatnia

LISTY Z URZĘDÓW


Bardzo długo walczyłam żeby nie polec. Kiedy mążaktualnietrzeźwy był uprzejmy zaginąć na pół roku, zostawiając mnie samą z tysiącem złotych netto na miesiąc, napisałam do banków o zmniejszenie rat. Banki poszły na "rękę", nie dojadłam ale płaciłam. Rachunki rzecz święta i nie podlegająca dyskusji. W jakiejś swojej durnocie nie sprzedawałam bardzo długo różnej maści narzędzi należących do mężamegoaktualnietrzeźwego, co było głupim pomysłem, bo te najlepsze zostały ukradzione podczas kolejnego włamania, które przytrafiło się jako prezent od zajączka wielkanocnego po raz drugi. W związku z tym, że nie lałam łez rozpaczy, prowadzący sprawę policjanci, uznali że sama sfingowałam włamanie. Jasne, wzięłam się i okradłam.
W maju 2012 r. powrócił  z zagranicy mąż marnotrawny i przywiózł trochę gotówki. Tak więc ostatnie raty moich kredycików zapłaciłam w czerwcu. Nie powiem mążaktualnietrzeźwy wyglądało,że się ogarnął, zaczął myśleć i postanowił, że nie będzie szarpał się z siostrą i córką, tylko przepisze im włości, a w zamian za to niech mu dadzą grosz na wyjazd, bo za granicą ma pracę. Początkowo siostra zgodziła się. Sprzedaliśmy wszystko co się dało sprzedać, inne zostało spakowane, dom wynajęty obcym ludziom...
I znów bęc, siostra stwierdziła, że na tę chwilę da mu 2.000 zł. Niech podpisze darowiznę, to mu później doda umówioną kwotę. Mąż jej na to, że jak da to wtedy podpisze, ona że teraz nie ma i nie wie, kiedy będzie miała... Stanęło na tym, że sprzedajemy dom. I byli kupcy. Przeszkadzali im tylko lokatorzy w domu i kolejny komornik, bo pełnomocnik siostry (ten sam co córki) zaniosła  mu w zębach wyrok.
I tak przez trzy miesiące my mieszkaliśmy w warsztacie a w naszym domu obcy ludzie. Można ich było oczywiście wyrzucić, bo umowę najmu podpisała z nimi siostra, oni zaczęli coś tam remontować w zamian za niepłacenie czynszu przez czas jakiś, ale bo zawsze jest jakieś ale, mieli trzyletnie bliźniaczki, jedna z dziecięcym porażeniem mózgowym. Mus było zacisnąć zęby i przeczekać.Przeczekaliśmy i był to najlepszy czas w naszym małżeństwie, mąż zaczął pracować, ja mu pomagałam i jakoś wiązaliśmy koniec z końcem.
Pierwszy list od komornika przyszedł w październiku. Co prawda po paru miesiącach umorzył postępowanie, bo nie było z czego egzekucji prowadzić, niemniej jednak wiedziałam, że będą następne.
Sława mężamegoaktualnietrzeźwgo w zakresie wykonywanych robót rozeszła się po okolicy. Pojawił się lokalny "bizmesmen", przyjaciel i bogobojny niezwykle człowiek. Znałam go z własnego wesela. Taki ach niepijący, ach niepalący, ach świątobliwy. Misjonarz wręcz pięknie mówiący o stwórcy i ach żyjący według przykazań. Zaproponował mężowimemualtualnietrzeźwemu spółkę.  Zgodziliśmy się i to był kolejny zjazd w dół. Cudem przetrwaliśmy zimę, bo facet cykał po 50 zł co kilka dni i właściwie do dziś nie oddał sporej kwoty. Ale widać "święci" tak mają. To był świetny pretekst dla mojego męża, co by sobie cyk piweczko łyknąć. Tak po malusiu łykał do lutego, zapił, wytrzeźwiał, zmienił pracodawcę na siebie samego, znów zaczął zarabiać jak człowiek, pozapłacaliśmy zaległe rachunki i pod koniec czerwca znów cyk piweczko, i tak z przerwami aż do zeszłego piątku, bo znów zrobił przerwę... . Człowiek u którego teraz pracuje, co jakiś czas jeździ z nim do sklepu i robi zakupy.... Więc mam co jeść ale co mi z tego. Wolałabym robić sama zakupy, bo wiadomo jakie zrobią faceci ma dodatek według wskazówek innego:/
A w zeszły czwartek odebrałam listy: z sądu tak długo oczekiwany ale wciąż bez terminu sprawy, tylko uzupełnienie braków formalnych*, od komornika, że zajmuje mi całość wynagrodzenia z tego miesiąca i wszystkie przyszłe oraz  telefon z Intrum Justitia. Pani pracująca w tej firmie przerobiła mnie na szmaty, ma talent kobieta nie powiem, wydawało mi się, że pomimo tego że jestem niewypłacalnym dłużnikiem, to wciąż pozostaję człowiekiem. Nic bardziej mylnego.Moje i tak niskie mniemanie o sobie, zostało rozmazane po podłodze. Niestety jest to kolejna cena, którą muszę zapłacić za swoją głupotę.

I tak właśnie wygląda moje spełnione marzenie o domku z ogródkiem.


* ale za to moja sprawa ma już swój nr I C 974/13 :-)



2 komentarze:

  1. MOŻE JESTEM W BŁĘDZIE ALE Z TEGO CO WIEM KOMORNIK NIE MOŻE ZAJĄĆ CAŁEGO WYNAGRODZENIA , BO CZŁOWIEK MUSI Z CZEGOŚ ŻYĆ I TO JEST REGULOWANE USTAWĄ. WIĘC MOŻE SIĘ POPYTAJ JAK MASZ KOGOŚ KTO SIĘ NA TYM ZNA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z umowy zlecenia może. A z wynagrodzenia o pracę nawet 70 %.
      Złożyłam odwołanie ale czy uwzględni-zobaczę 21 na koncie. Chyba że wcześniej list jakiś odpisze. Dla mnie najlepiej byłoby wyjechać gdzieś na roboty, bo pomimo wszystko przelicznik jest inny. Ale co z Reksiem?.
      Niestety to wszystko nie jest takie proste. Idę walić głową w mur. Zaraz przebiję się do komina...

      Usuń